Od pierwszej miesiączki Jeannine Hall Gailey borykała się z nadmiernym krwawieniem. Lekarze nie traktowali poważnie jej obaw, że coś jest nie w porządku. Słyszała, że "to normalne" i "nic poważnego się nie dzieje". Kobieta opowiada serwisowi Scary Mommy, że jako dziewczynka spóźniała się na lekcje, bo nie mogła poradzić sobie z ogromnym bólem, wymiotami i krwawieniami. Czekała 15 lat, by usłyszeć prawidłową diagnozę. I nie jest odosobnionym przypadkiem. Wielu kobietom odmawia się "prawa do bólu".
Złe decyzje
Jeannine choruje na endometriozę, jednak, gdy w końcu zalecono jej ablację endometrium prawie straciła życie - ginekolog nie przypuszczał, że kobieta będzie aż tak krwawić. Dopiero wtedy potraktowano ją poważnie i odesłano do hematologa.
Może przypadek Hall Gailey jest skrajny, jednak na pewno nie wyjątkowy. Okazuje się, że kobiety często traktowane są z przymrużeniem oka. Szczególnie jeśli zwracają uwagę na dyskomfort czy bóle, które według niektórych lekarzy nie są symptomami choroby. W rozmowie z VICE dr Jennifer Wider wskazuje, że badania potwierdzają, że ze względu na płeć, kobiety często są lekceważone.
Karen Goldstein jest mamą dwójki dzieci i również podzieliła się swoją historią. Jako 20-latka borykała się z wielokrotnymi infekcjami drożdżakowymi pochwy. Dopytywała swojego ginekologa czy dolegliwość mogą wywoływać tabletki antykoncepcyjne i czy jest sposób na ostateczne pozbycie się problemu. Lekarz uznał, że "zakażenie raz na jakiś czas nie jest takie złe". Ciekawe, czy dałoby się znaleźć mężczyznę, który z pokorą przyjąłby taką "pomoc" i zaakceptował, że w każdym miesiącu będzie odczuwał piekący ból penisa. No i wiadomo, o seksie można zapomnieć...
Wcale nieodosobniony przypadek
Podobne doświadczenia ma Andra Watkins, autorka bestsellerów i prelegentka z New York Times. Kobieta choruje na toksoplazmozę, chorobę, która dotyka aż 60 milionów Amerykanów. Watkins jest kolejnym ekstremalnym przypadkiem - pasożyt zaatakował jej siatkówkę, lekarze nadal jednak podtrzymywali wersję, że panikuje i jest "histeryczną kobietą". Dopiero w trakcie najgorszego ataku Watkins udało się znaleźć lekarza, który potraktował ją poważnie.
Mamy tendencję do żartowania z mężczyzn z katarem i powtarzania, że kobiety są silniejsze i lepiej znoszą ból (w końcu m.in. rodzą dzieci!). Czy jednak stereotypy mogą być powodem do innego traktowania i ograniczonej opieki medycznej? Mamy 2017 rok i aż trudno uwierzyć, że nadal towarzyszy nam taka tendencja.
Niestety wystarczy poczytać fora czy komentarze w sieci, by przekonać się, jak liczna jest grupa tych, którzy nadal hołdują przekonaniu, że "wszystko jest w naszej głowie" i wystarczy dobre podejście, by pozbyć się dolegliwości. Cóż, nieprawda. I potwierdzają to badania. Raport z 2011 roku na temat przewlekłego bólu z Instytutu Medycyny potwierdził, że kobiety cierpią częściej niż mężczyźni. I fakt, mają większą tolerancję na ból, jednak we wszystkich przypadkach dałoby im się pomóc. Natomiast z badań National Pain Raport wynika, że 90% z 2400 pacjentek zgłosiło dyskryminację ze względu na płeć.
National Institute of Health wykazało, że kobiety w kolejce do lekarza na ostrym dyżurze czekają średnio 16 minut dłużej niż mężczyźni i o 13-25% rzadziej otrzymują leki przeciwbólowe.
Przecież kobiety nie są dyskryminowane!
Owo hasło grzmi z każdej strony. Przecież mamy takie same prawa i możliwości, nie jesteśmy gorsze od mężczyzn, "w d*ach nam się poprzewracało" - zakrzykują znawcy tematu. Jednak cóż, nie mają racji. I oczywiście możemy powoływać się na swój przykład ("mnie to nigdy nie spotkało", "mój lekarz jest super"), warto jednak zastanowić się, czy skoro problem nie dotknął nas bezpośrednio, to znaczy, że nie istnieje?
Podobnym argumentem może być, że mężczyzn również to dotyczy - nie ma wątpliwości, że tak. Jednak to, co kobiety kiedyś tylko opowiadały przyjaciółce czy anonimowo opisywały w sieci, staje się komunikatem coraz głośniejszym i publicznym. A co ważniejsze, potwierdzonym badaniami.
Nasze polskie podwórko
Przywołane przykłady mogą wydać się abstrakcyjne, można by uznać, że przecież nas to nie dotyczy i to Amerykanie mają problem. Szybki rzut oka na grupę "Dziewuchy Dziewuchom" jest jednak dowodem, że niestety nie. To nas dotyczy. Polki również słyszą, że "przesadzają" i "nic się nie dzieje, nie ma co panikować."
Nie musiałam długo szukać: "No ból, jak wiadomo, widać gołym okiem. Dobrze, że nie stwierdził (ginekolog), że Pani symuluje - jak u mnie". W grupie kobiety wymieniają się doświadczeniami i namiarami na tych lekarzy, którzy otoczyli je opieką i pomogli. Jedne historie podnoszą na duchu, inne przerażają. Niezależnie od kraju, wieku czy przekonań kobiety narażone są na nieprzyjemności w gabinecie.
Mamy prawo do pełnej opieki i uzyskania pomocy, gdy czujemy ból. Nie dajmy sobie wmawiać, że jesteśmy przewrażliwione czy histeryczne. Nie dajmy sobie wmawiać, że "kobiety tak mają". I może zastanówmy się, jeżeli następnym razem będziemy chciały powiedzieć matce, koleżance czy córce, że "pewnie przesadzają".
Mam marzenie... Marzy mi się lekarz ginekolog, który przeczyta kartę zanim karze mi się wspiąć na ten niewygodny fotel i zada masę głupich pytań. Taki, który potraktuje poważnie moje odczucia i zbada porządnie, a nie stwierdzi od razu "ja tu nic nie widzę" bez zapytania nawet o dokładne miejsce bólu. Takie mam marzenie...
Komentarz w grupie "Dziewuchy dziewuchom"
No to chyba nie byłaś poważnie chora w UK. Po 3 miesiącach skręcania się z bólu i leczenia mnie na zapalenie pęcherza przez tutejszych specjalistów wylądowałam w końcu na stole operacyjnym w polskim szpitalu, gdzie wycięli mi jajnik wraz z nowotworem, który ból powodował.
Komentarz w grupie "Dziewuchy Dziewuchom"
Mnie też się taki marzy... Taki który wysłucha, spojrzy w kartę, a nie powie że masz się co miesiąc wykrwawiać i zwijać z bólu, bo jedyne co pomaga to hormony, a on ich nie wypisze więcej, bo masz 31 lat i MUSISZ ZAJŚĆ W CIĄŻĘ.