Reklama.
Idą święta, trzymajmy się za portfele. Tak wiele osób myśli i rzeczywiście wiadomo nie od dziś, że grudzień to miesiąc, kiedy ze zdziwieniem obserwujemy, jak nasze oszczędności topnieją.
Może Cię zainteresować także: „Jak sp***rzyć dziecku święta” – blogowy wpis, który poruszył Paulinę Młynarską i setki mam
Jesteśmy rodziną średnio zamożną, nie mamy może luksusów, ale i nasze dzieci nie mogą narzekać na brak zabawek, które często dostają bez okazji. Gdy nadchodzą święta, zaczyna się nerwówka, wszyscy pytają – co kupić dzieciom? Tylko że ja sama nie wiem, więc jest mi trudno pomóc innym.
Moje dzieci piszą list do Mikołaja, proszą w nim często o zabawki, na które nas nie stać. Rezygnujmy z nich, a i innym podpowiadamy mniej wartościowe przedmioty, bo nie wypada inaczej. Pod choinką dzieci znajdują stertę prezentów, których tak naprawdę nie chcieli, są oczywiście fajne i każdy musiał wydać na niego pieniądze, ale wiecie jak jest, gdy marzycie o wycieczce do ciepłych krajów, a lądujecie w Ustce.
Postanowiłam więc skończyć z tym i przed kolejnymi świętami zarządziłam zbiórkę. Brzmi to może głupio, ale poprosiłam, by każdy, kto planuje kupić prezent moim dzieciom, przekazał nam pieniądze. Za nie kupiliśmy każdemu z dzieci po dwa super wymarzone upominki, droższe, ale za to lepszej jakości, więc automatycznie pozwalające na dłuższą eksploatację.
W wigilię dzieci były trochę zaskoczone, tak małą ilością prezentów pod choinką. Widziałam, jak patrzą podejrzliwie na tych kilka paczek. Gdy jednak zaczęliśmy je otwierać, radość, jaką miały na twarzach, gdy zobaczyły, że Mikołaj kupił dokładnie to, co sobie wymarzyły, jest nie do opisania. Nie padło ani jedno słowa o tym, że tych prezentów tak mało pod choinką. To był najlepszy pomysł na świecie. Każdy przeznaczył na prezent mniej pieniędzy, wiedząc, że składka będzie zbierana od wielu osób, więc oszczędności pojawiły się w kieszeni każdego z członków rodziny. Gdyby tak wszyscy zrobili, skala oszczędności byłaby ogromna.