
Głośno ostatnio o „Ustawie o zdrowiu dzieci i młodzieży w wieku szkolnym”. Projekt ustawy, który reklamowany jest przez ministerstwo zdrowia jako doskonałe rozwiązanie w tworzeniu skoordynowanej i przez to efektywnej opieki nad dziećmi budzi wiele wątpliwości.
– współdziałać z położną POZ w zakresie edukacji zdrowotnej dziewcząt w okresie dojrzewania
– współdziałać z lekarzem dentystą celu monitorowania wykonywania przez uczniów przeglądów dentystycznych
– przypominać rodzicom o bilansach, obowiązkowych badaniach i szczepieniach
– podejmować interwencję w przypadku, gdy zalecenia nie są na czas realizowane
– ocena stanu zdrowia uczniów, interpretowanie testów przesiewowych
– poradnictwo w zakresie zdrowia psychicznego, zaburzeń odżywiania, stosowania używek i dopalaczy
– rozpoznawanie zagrożeń takich jak: przemoc domowa, rówieśnicza
– opieka nad uczniami z chorobami przewlekłymi i niepełnosprawnymi
– prowadzenie dokumentacji medycznej
Tak szeroki zakres obowiązków, pomijając już fakt, że jest ogromnym obciążeniem zarówno dla pielęgniarki środowiska nauczania i wychowania albo higienistki szkolnej, budzi wątpliwości.
Trudno nie zauważyć, że wprowadzenie tej ustawy w proponowanej formie, może nieść dużo poważniejsze konsekwencje, niż te, które narzucają się w pierwszej chwili. Dostęp do opieki medycznej dla każdego dziecka, kontrolowanie, czy rodzice wypełniają zalecenia lekarzy, dbają o higienę jamy ustnej i szczepią dzieci, przez większość jest traktowane jako pozytywna zmiana.
Fundacja Rzecznik Praw Rodziców także negatywnie zaopiniowała niektóre zapisy proponowanej przez Ministra Zdrowia ustawy.
Projekt ten staje się kontrowersyjnym narzędziem władzy nad rodzinami. Proponowana regulacja deprecjonując rolę rodziny nie chroni dzieci, ale stanowi dla nich zagrożenie. Negacja rodziny jako pierwszego środowiska opieki nad dzieckiem doprowadzi do poważnego spatologizowania relacji społecznych i prawidłowych mechanizmów funkcjonowania społeczeństwa co w konsekwencji przyniesie poważne, negatywne skutki dla samych dzieci.
Przepisy zawierają wiele odwołań do ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, na mocy których m. in każdy nauczyciel i lekarz ma prawo założyć Niebieską kartę rodzicom, których podejrzewa np. o tak błahe zaniedbania, jak nieodpowiednie do pogody ubranie dziecka (jeden z punktów Nieb Karty). Ta sama Ustawa już od 7 lat pozwala na odebranie dziecka rodzicom bez wyroku sądu. Fundacja Rzecznik Praw Rodziców co roku pomaga ok. 300 rodzinom zagrożonym pochopnym odebraniem dzieci.
Jednocześnie ustawa nie poprawi w żaden sposób dostępu dzieci do świadczeń zdrowotnych. Projekt reklamowany jest jako poprawa dostępu dzieci do usług dentysty, ale jest to jedynie zabieg propagandowy. W dokumentach do projektu czytamy: Świadczenia lekarza dentysty finansowane są jako kwota za określony rodzaj świadczenia. W 2016 r. kwota wydatków płatnika publicznego na te świadczenia wynosiła 447 500 000 zł. Projekt założeń nie wprowadza w tym zakresie zmian w obecnym stanie prawnym, zatem nie powstaną z tego tytułu skutki finansowe.
Czy proponowane zmiany, które zostały początkowo tak entuzjastycznie przyjęte, okażą się kolejną próbą monitorowania rodziców i to na tak szeroko zakrojoną skalę? Tak naprawdę to w całej tej sprawie najbardziej niepokoi, że w rekach jednej osoby mają być złożone tak ogromne kompetencje. Niestety od jej poglądów może zależeć kierunek porad oferowanych nastolatkom, co w przypadku choćby nastolatek może mieć ogromne znaczenie. Otwartość na problemy młodych osób i rozmowa oparta na wiedzy merytorycznej może wejść w konflikt choćby z wiarą i podejściem takiej osoby do antykoncepcji.
Może cię zainteresować także: Rodzice się wstydzą, dzieci się drapią. A pielęgniarka nie może ich badać przez... przepisy