Oto to pytanie. Jesteś w klinice leczenia niepłodności. Nieważne, z jakiego powodu. Nagle rozlega się alarm przeciwpożarowy. Biegniesz do wyjścia. Gdy przemierzasz korytarz, słyszysz dziecko krzyczące zza drzwi pokoju. Otwierasz drzwi i widzisz rozpłakanego pięciolatka, który wzywa pomocy. Jest w jednym rogu pokoju. W drugim rogu widzisz pojemnik termiczny podpisany "1000 Żywych Ludzkich Embrionów". Dym się zagęszcza. Zaczynasz się dusić. Wiesz, że musisz zdecydować, dziecko albo embriony. Nie zdążysz uratować obu, zanim udusisz się od dymu. Czy wybierasz A) uratować dziecko B) uratować tysiąc embrionów? Nie ma "C". "C" oznacza, że wszyscy giną.
W ciągu dekady dyskusji z przeciwnikami aborcji odnośnie do definicji życia ludzkiego, nigdy nie dostałem jednoznacznej odpowiedzi A lub B. I nigdy nie dostanę. Nigdy nie odpowiedzą uczciwie, ponieważ wszyscy instynktownie rozumiemy, że prawidłowa jest odpowiedź "A". Dziecko ludzkie jest warte więcej niż tysiąc embrionów. Czy dziesięć tysięcy. Czy nawet milion. Bo nie są tym samym ani moralnie, ani etycznie, ani biologicznie. To pytanie niszczy ich argumenty oraz fakt, że doskonale zdają sobie z tego sprawę.
Nikt nigdzie nie wierzy, że embrion ludzki to jest ekwiwalent dziecka. Nie ma takiej osoby. Jeśli mówią, że w to wierzą, to kłamią. Kłamią, żeby wywołać emocjonalną odpowiedź, rodzicielską odpowiedź, używając błędnego założenia o równoznaczności.
Nikt nie wierzy w to, że życie zaczyna się od poczęcia. Nikt nie wierzy w to, że embriony to to samo co dzieci. Ci, którzy tak twierdzą, chcą zmanipulować tobą, by kontrolować kobiety. Nie pozwól im. Użyj tego pytania. Ujawnij, kim naprawdę są. Zażądaj odpowiedzi.