
Brudne. Chodzące przez cały tydzień w tym samym poplamionym jedzeniem i śmierdzącym papierosami ubranku. Ze wszami na głowie i owsikami w kupce, których mimo próśb nikt nie zwalczał. Z dawno nieobcinanymi paznokciami boleśnie łamiącymi się w za ciasnych butach. Z widocznym brudem za uszami i na plecach…
Chore. Z zielonym katarem do pasa i kaszlem jak u gruźlika, który nie dawał spać. Z biegunką lub wymiotami. Naszprycowane lekami przeciwgorączkowymi (czasem podawanymi przez rodzica jeszcze w szatni), często już z daleka wydzielające charakterystyczny zapach antybiotyku.
Czy ten wstrząsający opis porusza niszowy problem? A może podobne refleksje ma większość pracowników państwowych żłobków? Z pewnością żłobek żłobkowi nie równy, ale założenie blogerki, że żłobki państwowe to koszmar, a prywatne już nie - jest sporym uproszczeniem. Wiązanie zaniedbywania dzieci z biedą utrwala stereotyp.
Może cię zainteresować także: Przedszkole całodobowe jak przechowalnia dzieci. Idealne rozwiązanie dla wyrodnych rodziców