Jak wygląda życie sióstr, które opiekują się oknami życia? "To ogromna odpowiedzialność" – mówi siostra Małgorzata ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo w Gnieźnie.
W olsztyńskim oknie życia znaleziono dwoje dzieci – 2-miesięczną dziewczynkę i 1,5-rocznego chłopca. Policja ustala, kto porzucił dzieci. W związku z tym zapytaliśmy dwóch sióstr – siostry Małgorzaty z ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo w Gnieźnie i siostry Małgorzaty ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego w Łodzi, jak wygląda praca w oknie życia i czy takie miejsca są potrzebne.
Okno życia w Domu Sióstr Szarytek w Gnieźnie funkcjonuje od 2012 roku. Od dnia otwarcia alarm, ten prawdziwy, zadzwonił tylko raz. Mimo tego praca przy oknie to odpowiedzialność, stres i stała obecność, 24 godziny na dobę, nawet wtedy, gdy w Domu zostaje tylko jedna siostra.
Jak wygląda procedura?
– Alarm rozlega się, gdy tylko otworzy się okno. Siostra dyżurująca pojawia się przy oknie najpóźniej minutę po otwarciu, przybiega z telefonem i kluczami w ręce. Telefon jest ważny, bo od razu trzeba dzwonić na pogotowie. Ocenia się stan dziecka i mówi, żeby natychmiast przyjeżdżali. Zazwyczaj są już po trzech minutach. Dzwoni się też w kilka innych miejsc, do dyrektora Caritasu i kuratorium. Przy oknie wisi kartka, na której cała procedura jest szczegółowo opisana. Po badaniach dziecko trafia do ośrodka, w którym czeka na adopcję. Siostry nie zawsze wiedzą, co dzieje się z dziećmi. Zeznają w sądzie podczas rozprawy. Adopcja dzieci z okien życia jest szybsza niż pozostałych dzieci. Zazwyczaj znajdują dom już po kilku miesiącach – opisuje siostra Małgorzata.
Okna życia ratują ludzkie życie
Siostra zapytana o dzieci pozostawione w oknie życia w Olsztynie, bez zawahania odpowiada, że takie miejsca są potrzebne. – Chociaż głosy są różne, okna są potrzebne. Gdyby nie było tego okna, matka mogłaby zostawić dziecko w lesie, gdziekolwiek. To wielki dramat, dla każdej matki – odpowiada siostra szarytka. Jednak odpowiedź na pytanie, czy matki pozostawiające dzieci powinny być anonimowe, nie jest tak oczywista.
Czy okna życia są potrzebne?
Według siostry Małgorzaty ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego w Łodzi każdy sposób ratowania życia jest dobry, a okno życia to sposób na uratowanie życia niechcianego dziecka. Od 2010 roku w oknie przy Obywatelskiej w Łodzi znaleziono dwoje dzieci. Siostra podkreśla, że nie można mówić o oknach życia obiektywnie, bez emocji. – To bardzo ambiwalentne. Chciałabym, żeby dziecko było przy matce. Żeby miało dom, żeby było chciane – wyjaśnia siostra Małgorzata. – Naszym zadaniem jest troska. Naszym zadaniem jest ratowanie dziecka. To jest ważne – dodaje.
Na pytanie o dzieci pozostawione w oknie życia w Olsztynie, siostra urszulanka nie chce odpowiadać. Przyznaje, że choć zadaje sobie pytanie, co skłoniło matkę do takiego czynu, ani ona, ani nikt inny nie powinien jej oceniać.
Opiekowanie się oknem życia to bycie cały czas na dyżurze. Tutaj zawsze ktoś jest, musi być – 24 godziny na dobę, jak na posterunku. Poświęcamy swój czas, żeby ratować dzieci. Robimy to, co nasz patron, Wincenty à Paulo, patron miłosierdzia. Ale robimy to też z typowo ludzkich pobudek.
Siostra Małgorzata
Dom Sióstr Szarytek w Łodzi
Można się nad tym zastanawiać, ale trzeba zawierzyć opatrzności Bożej. Nie znamy tożsamości, może się przecież zdarzyć, że brat i siostra zostaną małżeństwem. Ale to byłby przypadek jeden na miliard, przecież Pan Bóg czuwa.