Reklama.
"Czy nauczyciele tak samo chcieliby być witani przez dyrektora w nowej szkole, gdy rozpoczynają pracę?" – pyta autorka bloga "Budząca się szkoła".Jej słowa dają wiele do myślenia.
Może cię zainteresować także: "Kartkówkę syna może Pani zobaczyć tylko w obecności nauczyciela". Czego boją się polskie szkoły?
Może cię zainteresować także: Twoje dziecko nie usiedzi dłużej niż minutę? Oto sposoby na naukę koncentracji
Pierwsza lekcja języka angielskiego i na powitanie sprawdzian z 90 pytaniami. Jeśli sprawdzian zaczął się razem z dzwonkiem i uczniowie nie stracili ani sekundy na wejście do klasy, powitanie, rozpakowanie się i przygotowanie do pisania do w ciągu minuty musieli udzielić odpowiedzi na 2 pytania. Ponieważ jednak nie mogli zacząć pisać razem z dzwonkiem, to w ciągu jednej minuty musieli odpowiedzieć na 2 i pół pytania. Czyste szaleństwo, prawda! Ale w taki sposób postanowiła przywitać nową klasę pewna nauczycielka w Płocku.
Jak sądzicie, co przez to osiągnęła? Jak taki sprawdzian wpłynął na motywację uczniów i ich nastawienie do lekcji języka angielskiego?
Sama pamiętam sprawdziany pisane na czas. Pamiętam, jak moje dzieci przychodziły ze szkoły i z prawdziwym smutkiem opowiadały, że wszystko umiały, ale nie zdążyły napisać i pani zabrała im kartkę. Miałam wtedy ochotę iść na wywiadówkę i zapytać o kryteria oceniania. Nigdy nie słyszałam, by jakikolwiek nauczyciel podał jako główne kryterium "udzielanie odpowiedzi na czas", ale u wielu nauczycieli właśnie pisanie na czas jest kompetencją, którą u swoich uczniów najczęściej sprawdzają.
Uczniowie często opowiadają, że umieli, znali wszystkie odpowiedzi, ale nie zdążyli napisać. Tak było i w opisanym tu przypadku. Myślę, że nawet dorosły, który świetnie zna język i długo potrafi utrzymać koncentrację (znajomość języka, a utrzymanie koncentracji przez 45 minut to dwie zupełnie różne kompetencje), mógłby nie dać rady, udzielić w ciągu 40 minut odpowiedzi na 90 pytań.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: Ktoś świetnie zna język, rozumie wszystkie pytania i potrafi na nie odpowiedzieć, ale wolno pracuje, a do tego po 30 minutach tarci koncentrację, więc udzielił odpowiedzi tylko na 60 pytań. Co w takiej sytuacji sprawdził nauczyciel? Jeśli twierdzi, że sprawdził poziom językowy, to popełnia bardzo poważny metodyczny błąd. Błąd zupełne kardynalny!
Gdy jeszcze prowadziłam metodyczne seminaria, zawsze poświęcałam wiele czasu i uwagi kryteriom oceniania. Moi studenci często twierdzili, że oceniają np. znajomość słownictwa i byli bardzo zdziwieni, gdy na własnej skórze dawałam im odczuć, że w rzeczywistości sprawdzali u swoich uczniów zupełnie coś innego, niż deklarowali.
Myślę, że wielu nauczycielom przydałyby się podobne warsztaty. Ale kryteria oceniania to jedna sprawa, inna to sposób witania uczniów i sposób nawiązywania relacji z nową klasą. Ja nie chciałabym być w ten sposób przywitana przez nową nauczycielkę. Pernille Ripp w swojej książce, o której tu niedawno pisałam, proponuje, by nauczyciele zadali sobie pytanie, czy chcieliby być uczniami w swojej klasie. Czy ktoś chciałby dostać na powitanie 90 pytań na 40 minut? Myślę, że powinno się na metodycznych seminariach poświęcać więcej czasu skutkom stosowanych metod nauczania. Bo najważniejsza jest motywacja i chyba nikomu nie zależy na tym, by ją zniszczyć na pierwszej lekcji.
Warto też, by nauczyciele, którzy w tej sposób witają nowych uczniów, zadali sobie pytanie, czy w taki sposób chcieliby być przywitani przez dyrektora w nowej szkole, gdy rozpoczynają pracę.
Może warto powiesić w pokojach nauczycielskich cytat z Korczaka: "Nie ma dzieci. Są ludzie".