Sprawiedliwe podejście do dzieci budzi poczucie niesprawiedliwości w dziecku
Indywidualne podejście do ucznia – tego często brakuje nauczycielom. Każdy chce, by jego dziecko traktowano zgodnie z postępami, które czyni, a nie według ogólnego szablonu. Gdy jednak nauczyciel zaczyna właśnie tak robić, czasem wbrew pozorom budzi to w dzieciach poczucie niesprawiedliwości. Jak to możliwe?
"Ale mamo, jest taki dzieciak w klasie i skupia uwagę nauczyciela i dostaje dodatkową pomoc. To niesprawiedliwe."
Ile dzieci czuje się podobnie? Kiedy siedzą w klasie, koncentrując się na swojej pracy, widzą, że niektórzy uczniowie otrzymują dodatkową pomoc, dodatkowy czas nauczyciela. Czasem zwyczajnie nie rozumieją, dlaczego ktoś inny otrzymuje dodatkową pomoc, a nie oni. Czują, że inne osoby są faworyzowane, a to rodzi w nich poczucie niesprawiedliwości.
Dla nauczyciela może być to trudna sytuacja do wyjaśnienia, gdyż nie zawsze może opowiedzieć o tym, dlaczego niektórzy uczniowie zwracają jego większą uwagę. Powody mogą być poufne, wstydliwe. Muszą więc być twórczy.
Taka właśnie była Bailey Koch, nauczycielka z wieloletnim doświadczenie w nauczaniu dzieci wymagających specjalnej pomocy. Wpadła na nietypowy pomysł, jak sprawić, aby dzieci zrozumiały, że każdy dostaje tyle uwagi nauczyciela, ile potrzebuje. Podzieliła się nim na swoim blogu, a ludzie pokochali je genialny patent.
Eksperyment nauczycielki z banknotem
„To metoda, którą czuję, powinna być stosowana w każdej klasie na początku roku, ponieważ promuje akceptację i zrozumienie. Dzieci często czują zdenerwowanie ze strachu przed nieznanym. Więc wyjaśnij im to. Nauczmy ich. Pomóżmy im zrozumieć, dlaczego niektórzy uzyskują więcej pomocy. Swobodnie korzystajcie z mojej metody” - apeluje do innych.
„Kiedy moi uczniowie wchodzą do klasy, zauważają dwa banknoty, które zwisają obok siebie z sufitu. Gdy zajmują miejsca, starannie wybieram 2 osoby (jedną znacznie wyższą od drugiej) i proszę o wyjście ze mną z sali, pytam o zgodę na udział w eksperymencie(...). Po powrocie do klasy wyjaśniam, że pierwsza osoba, która dosięgnie do banknotu, może zatrzymać oba. Cała klasa liczy razem: "1, 2, 3, start!". Natychmiast wyższa uczennica chwyta banknot i wygrywa konkurs. Wszyscy klaszczą, gdy oba banknoty trafiają do wyższej uczennicy. Dzieci wracają na miejsca, a ja udaję, że to koniec pokazu.
Ale nieuchronnie podsłuchuję kilka szeptów: "To nie było uczciwe". Tak więc wykorzystuję je jako pretekst do dalszej części eksperymentu. Oznajmiam: "Wiecie co? Słyszę kilka szeptów, że mój konkurs nie był sprawiedliwy. Jak myślicie?". Zaczyna się dyskusja, z której wynika, że bycie niskim nie jest niczyją winą.
Ponownie przeprowadzam zwody, ale tym razem niższy uczeń dostaje krzesło, na którym może stanąć. Dzięki temu uczniowie sięgają po banknoty w tym samym momencie. Jest remis.
Wiecie, co się właśnie stało? Teraz nadszedł czas, aby to wyjaśnić klasie.
Wyrównaliśmy szanse. Widzicie, krzesło to pomoc, która nie różni się od innych, na przykład od wydłużonego czasu, mniejszej ilości odpowiedzi, słuchawek, czy wyjścia z klasy. Każdy z tych uczniów, niezależnie od ich wysokości, zasługuje na osiągnięcie tego samego celu. Obydwoje zasługują na ten banknot, to nie wina niższego ucznia, że nie jest tak wysoki, jak inni. Zasady nie były sprawiedliwe.
Edukacja nie różni się w tej kwestii. Niektórzy studenci mają trudności, a nawet choroby, których nie widzimy.
Materiał, którego się uczymy, nie może być identyczny dla każdego ucznia. Czasami potrzebują krzesła. Czasami musimy dostosować się do uczniów, aby umożliwić im osiągnięcie tego samego celu co wszyscy inni. Wszyscy zasługują na najlepsze wykształcenie. Wszyscy zasługują na osiągnięcie celów, ale niektórzy z nas potrzebują trochę więcej pomocy ze względu na to, jakimi się urodzili.
Dajemy tym uczniom krzesło. Dajemy im tego, czego potrzebują, aby odnieść sukces”.
Powiedzcie o tej metodzie nauczycielom, udostępnijcie na stronach szkół, do których chodzą wasze dzieci. Niech ta cenna lekcja idzie w świat.