Reklama zrealizowana na potrzeby sieci sklepów wzbudziła tak negatywne emocje, że sklepy ją ocenzurowały. Nagle doszło do wszystkich, że dzieci mogą potraktować sprawę poważnie i że "zabawna" reklama może wcale nie jest taka śmieszna.
Jeż, lis i wiertarka w dupie — świat oszalał
Świat oszalał — napisała Beata Sadowska i trudno nie przyznać jej racji. To, co ostatnio wyczynia młodzież, naprawdę zaskakuje i martwi zarazem. Najnowsze doniesienia postanowiła skomentować dziennikarka, która w kilku celnych zdaniach rozprawia się z głupotą młodych osób.
Reklama oburza, czy nie?
Jej słowa spotkały się z różnym odbiorem, bo choć większość miała podobne odczucia, znalazły się osoby, których reklama OBI wcale nie oburzyła. Ba, nawet wydała się im zabawna, bo w wyobraźni widzieli już zamiast krwi, o której pisała Sadowska, ekskrementy, czyli po prostu gówno, a są tacy, których to bawi.
Ze względu jednak na opinię większości stacje telewizyjne zadecydowały się na ocenzurowanie treści, o czym donosi agencja 180heartbeats+Jung v. Teraz w momencie, gdy odbiorcom wyświetla się kadr z dzieckiem wkładającym wiertarkę do tyłka ojca, pojawia się na dole ekranu napis: "Przedstawiona sytuacja nie wydarzyła się naprawdę. Nie próbujcie tego naśladować, to może być niebezpieczne".
No i nasuwają się od razu pytania. Po pierwsze, jak małe dziecko o którego dobro i edukację walczą przeciwnicy reklamy, ma sobie przeczytać małe literki pojawiające się w czasie filmu? I po drugie czy małe dziecko nie odbierze paradoksalnie tej reklamy jako sceny z kolejnej bajki, w której po raz tysięczny zabiją kogoś i on ucieknie albo zrobienie komuś głupiego żartu, nikogo nie obraża? Może nie ma więc o co robić szumu?
Inna sprawa, że tego typu reklamy wyrządzają krzywdę dzieciom, oferując głupie i prymitywne żarty, z których wypływa jedno przesłanie – wszystko jest dozwolone. Czy okaleczanie zwierząt może mieć związek z tym że dzieci nie do końca rozumieją konsekwencje swoich czynów i tego, że nie żyją w wirtualnym świecie, gdzie wszystko jest możliwe i wystarczy przewinąć taśmę? A może to burza w szklance wody, bezsensowny akt nagłej chęci chronienia dziecka przed niewłaściwymi treściami? Jakie jest wasze zdanie?
Czegoś tu nie rozumiem. Jedno jest pewne: świat oszalał. Dzieciaki maltretują zwierzęta, chichocząc przy tym, jak idioci, i zamieszczają to w sieci. Aktorka po maturze (pała od Św. Franciszka, milion pał ode mnie) ma ubaw po pachy, bo auto — którym jechała — potrąciło lisa (i ubawem i całym zdarzeniem chwali się oczywiście na Snapchacie).
A teraz OBI wypuszcza reklamę, w której DZIECKO (!!!!!) wkłada ojcu wiertarkę w dupę (tak, w dupę, nie w pupę) i pęka ze śmiechu. Bryzgi cementu lecące w powietrze mają podprogowo udawać bryzgi krwi? Kto to napisał? Kto to zaakceptował? Kto to puścił? Brawo agencja, brawo OBI! Teraz wielkie halo, stacje TV "ocenzurowały" spot, więc pojawił się napis „Nie próbujcie naśladować tych scen, bo mogą być niebezpieczne”. Na pewno przeczyta to kilkuletnie dziecko. Na pewno zrozumie! Jeśli cokolwiek zrozumie, to to, że można komuś sprawiać ból, a skoro można tacie, to dlaczego nie spalić jeża? K...a!