W Polsce i na świecie przychodzą na świat dzieci z in vitro.
W Polsce i na świecie przychodzą na świat dzieci z in vitro. 123rf.com
REKLAMA
"In vitro jest dla mężczyzny poniżające, narusza wierność małżeńską, a dzieci nigdy nie będą kochane". Trudno to skomentować.
Każdy ma prawo do własnego zdania?
Każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie. Każdy ma prawo do swoich przekonań. Jeżeli jednak postanawia dzielić się nimi ze światem i to jako przedstawiciel rządu, powinien mieć, choć odrobinę wiedzy i rzetelności w ocenie sytuacji. Dudziak jest magistrem teologii i psychologii, doktorem nauk humanistycznych w zakresie psychologii, habilitowała się z teologii pastoralnej. Wszystkie stopnie naukowe zdobyła na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Brakuje jej jednak zrozumienia, empatii i podstawowej wiedzy medycznej.
W Bydgoszczy zorganizowano seminarium "Dylematy w sprawie in vitro". Jako gość pojawiła się na nim dr Urszula Dudziak, która po raz kolejny powielała informacje, że in vitro jest złe i nie powinno się tej procedury dofinansowywać. Gdy publicznie wypowiada słowa, że: "Dzieci z in vitro prawdopodobnie nigdy nie będą kochane, bo matkom trudno będzie odnaleźć się w nowej roli" oraz "dzieci nie będą karmione piersią, a ojcowie nie będą się do nich przyznawać", to zastanawiamy się, jak można w taki sposób poddawać w wątpliwość matczyną miłość?
Oto inne "złote myśli" dr Dudziak
W czasie tego spotkania padło z jej ust wiele słów, które trudno skomentować, ze względu na ich absurdalny wydźwięk. Oto one:
dr Urszula Dudziak
seminarium w Bydgoszczy "Dylematy w sprawie in vitro"

Pobieranie nasienia od mężczyzny jest dla niego z pewnością poniżające. Dla swojej żony ten człowiek staje się dostarczycielem plemników. Czy tak powinny wyglądać miłość, małżeństwo, prokreacja?

Współżycie w takim przypadku sprowadza się tylko do prokreacji. Kobiety odczuwają dyskomfort spowodowany badaniami, częściej dochodzi do kłótni pomiędzy małżonkami, są zmęczeni i zrezygnowani niepowodzeniami. Dziecko zamiast ciepła i miłości zastaje probówki i zimne lodówki.

In vitro to patologizacja macierzyństwa, bo matka nie chroni wszystkich dzieci, czyli zapłodnionych komórek.

Matka naraża zarodki, czyli swoje dzieci, na śmierć. Te, które przeżywają, często rodzą się z wadami, jakie ujawniają się nawet w późniejszych latach. Wiele z nich ma także "zespół ocaleńca". To podobny problem jak u rodzeństwa dzieci abortowanych. Niektóre dzieci z in vitro świadome tego, że aby mogły przyjść na świat, wiele innych zarodków zostało zabitych, przez całe życie zadają sobie pytanie "dlaczego to ja przeżyłem, a moi bracia i siostry zginęli?".

Warto zwrócić uwagę także na naruszenie wierności małżeńskiej, z którym mamy do czynienia, gdy na przykład kobieta jest zapładniana nasieniem obcego mężczyzny, a nie męża. Można to nazwać laboratoryjną zdradą. Nie możemy też skazywać dzieci na bycie wychowywanymi przez homoseksualistów, a zdarza się, że dzięki in vitro właśnie tak się dzieje.

Oczywiście główna ekspertka MEN od wychowania do życia w rodzinie, dr hab. Urszula Dudziak, jest przeciwna dofinansowywaniu przez miasta procedury zapłodnienia pozaustrojowego, zabierając w ten sposób wielu, mniej zamożnym, jedyną szansę na zajście w ciążę. Dlaczego przez kobietę, która powinna tym bardziej wykazać się zrozumieniem dla par, mających problem z niepłodnością, przemawia tak wielka niechęć? Dlaczego tak łatwo przychodzi jej ocenianie wyborów, często trudnych, innych osób?
źródło: Pomorska.pl

Napisz do autora: ewa.podlesna-slusarczyk@mamadu.pl