
Gdy słyszymy te słowa, chce nam się krzyczeć. Urszulo Dudziak – skąd bierzesz po raz kolejny swoje "złote myśli" i dlaczego obrażasz tysiące ludzi, którzy dzięki procedurze in vitro, stali się szczęśliwymi rodzicami?
Każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie. Każdy ma prawo do swoich przekonań. Jeżeli jednak postanawia dzielić się nimi ze światem i to jako przedstawiciel rządu, powinien mieć, choć odrobinę wiedzy i rzetelności w ocenie sytuacji. Dudziak jest magistrem teologii i psychologii, doktorem nauk humanistycznych w zakresie psychologii, habilitowała się z teologii pastoralnej. Wszystkie stopnie naukowe zdobyła na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Brakuje jej jednak zrozumienia, empatii i podstawowej wiedzy medycznej.
Może cię zainteresować także: "Nikomu nic do tego, w jakich okolicznościach doszło do zapłodnienia" - usuńcie wpis z książeczki mojego dziecka!
W czasie tego spotkania padło z jej ust wiele słów, które trudno skomentować, ze względu na ich absurdalny wydźwięk. Oto one:
Pobieranie nasienia od mężczyzny jest dla niego z pewnością poniżające. Dla swojej żony ten człowiek staje się dostarczycielem plemników. Czy tak powinny wyglądać miłość, małżeństwo, prokreacja?
Współżycie w takim przypadku sprowadza się tylko do prokreacji. Kobiety odczuwają dyskomfort spowodowany badaniami, częściej dochodzi do kłótni pomiędzy małżonkami, są zmęczeni i zrezygnowani niepowodzeniami. Dziecko zamiast ciepła i miłości zastaje probówki i zimne lodówki.
In vitro to patologizacja macierzyństwa, bo matka nie chroni wszystkich dzieci, czyli zapłodnionych komórek.
Matka naraża zarodki, czyli swoje dzieci, na śmierć. Te, które przeżywają, często rodzą się z wadami, jakie ujawniają się nawet w późniejszych latach. Wiele z nich ma także "zespół ocaleńca". To podobny problem jak u rodzeństwa dzieci abortowanych. Niektóre dzieci z in vitro świadome tego, że aby mogły przyjść na świat, wiele innych zarodków zostało zabitych, przez całe życie zadają sobie pytanie "dlaczego to ja przeżyłem, a moi bracia i siostry zginęli?".
Warto zwrócić uwagę także na naruszenie wierności małżeńskiej, z którym mamy do czynienia, gdy na przykład kobieta jest zapładniana nasieniem obcego mężczyzny, a nie męża. Można to nazwać laboratoryjną zdradą. Nie możemy też skazywać dzieci na bycie wychowywanymi przez homoseksualistów, a zdarza się, że dzięki in vitro właśnie tak się dzieje.
Napisz do autora: ewa.podlesna-slusarczyk@mamadu.pl
