Zdezelowani rodzice i rozwydrzone dzieci? Prawda o tym rodzaju macierzyństwa jest inna. Przekonują o tym polskie gwiazdy: Tomasz Kot, Katarzyna Bujakiewicz, Marta Dąbrowa, Monika Dryl. Poznaj ją!
Ten film to perełka! Niezależnie czy jesteś zwolenniczką rodzicielstwa bliskości, czy przeciwniczką takiego sposobu wychowania – poświęć minutę, by zobaczyć macierzyństwo w sposób bliższy prawdzie, niż wiecznie uśmiechnięte niemowlaki.
Dlaczego polskie gwiazdy zaangażowały się w akcję? Jak powstawał spot? Zapytaliśmy Magdalenę Targosz, reżyserkę.
Skąd pomysł na taki film?
Z prośbą o film zgłosiły się do mnie organizatorki Festiwalu Rodzicielstwa Bliskości - osoby, które znam, lubię i cenię za to, co robią. Połączyły nas rodzicielskie doświadczenia, poszukiwania i przekonania. Wiedziałam, że mogę sobie pozwolić na film naprawdę uczciwy - tak, jak widzę rodzicielstwo jako matka dwójki dzieci. Nie jest to tylko rodzicielstwo słodkie z uśmiechniętym bobasem, jak często widzimy w różnych przekazach, ale też to słodko - gorzkie, kiedy nasze dzieci trafiają na trudności i frustrują się, albo robią coś, co frustruje nas. Nie chciałam omijać tych chwil, o których opowiada się tylko najbliższej przyjaciółce i które sprawiają, że myślimy o sobie, że nie dajemy rady i jesteśmy do niczego.
Moim zdaniem powinniśmy częściej mówić głośno: tak, rodzicielstwo jest fantastyczne, ale potrafić być też bardzo, bardzo trudne i męczące. Wtedy mamy większą szansę, że następnym matkom i ojcom będzie łatwiej. Nie będą oczekiwali od siebie tego, co nierealne, czyli wiecznie szczęśliwych, wyspanych, zadowolonych dzieci. Bo ja takich nie znam ;)
Do kogo jest skierowany?
Bardzo mi zależało, żeby film trafiał zarówno do kobiet, jak i mężczyzn. Zawsze pokazując w filmach reklamowych rodzinę, staram się pokazać również uczestniczącego, zaangażowanego ojca - tym razem nie mogło być inaczej, zwłaszcza, że organizatorki były otwarte na moje pomysły.
Myśląc o rodzicach, chciałam mówić do wszystkich, żeby pokazać, że Rodzicielstwo Bliskości to nie są “zdezelowani” rodzice, którzy są tylko na usługach swoich rozwydrzonych dzieci ledwo dyszą, ale zwyczajni rodzice, którzy chcą być blisko, towarzyszyć dziecku, niezależnie od tego, czy jest to radość, czy smutek albo wściekłość. Chciałam pokazać, że bycie razem, blisko może nie zawsze jest najprostsze, ale najwięcej nam daje.
Kierowaliśmy ten film głównie do rodziców, ale z tego, co wiem wiele osób bezdzietnych mówiło po nim “chyba zacznę myśleć, czy mieć dzieci” - co oznacza, że jednak prawdziwy obraz, nawet jeśli nie jest idealny, może zachęcić do czegoś tak trudnego. Było to dla mnie miłe zaskoczenie.
Co chciała Pani przekazać kobietom poprzez ten film?
Chciałam pokazać matkom, ale też ojcom, że czasami wszyscy mamy trudno. I że jest nas więcej, więc możemy się wspierać. I że ważne jest dla dziecka, żeby rodzic “pomieszczał” również te trudniejsze emocje. Że dobrze jest być przy dziecku, kiedy się boi albo wścieka, bo wie, że ma w nas oparcie i że ma do kogo przyjść. Scena z płaczącym dzieckiem była dla mnie najtrudniejsza, bo nie chciałam nikogo zmuszać do płaczu, nie miałam więc planu, jak ją zrealizować. Łapaliśmy wszystkie chwile, kiedy dzieci w czasie zdjęć płakały, ale zazwyczaj chowały się wtedy w rodzicach, zanim dobiegaliśmy z kamerą. Dopiero zaspana Nina pozwoliła nam podejść do siebie wystarczająco blisko. Bardzo mi jednak zależało, żeby w filmie pojawiło się ujęcie, jak zapłakana Nina przytula się do rodzica.
Czy łatwo było namówić gwiazdy na udział w nim?
To była najłatwiejsza część! Wszyscy byli chętni, zrobili to z uśmiechem i pełną gotowością do współpracy. Jestem im ogromnie wdzięczna, bo dzięki nim pracowaliśmy szybko i mogliśmy poświęcić więcej czasu dzieciom.
Wszyscy, którzy wzięli w tym udział, zrobili to pro bono, z potrzeby serca.