"Kocham cię, jesteś super, cieszę się, że tu jestem, jestem szczęśliwa”. Ten wyrzut czułości z ust kilkunastoletniej dziewczynki sprawił, że zmiękły mi kolana. Jednocześnie pojawiło się z tyłu mojej głowy niepokojące uczucie i pytanie – czy umiem odpowiedzieć tak samo?
Czy dorosłość nie odziera nas ze spontanicznego okazywania uczuć i przeżywanych emocji?
Nic nie dorówna dziecięcej radości
Kiedy dziecko jest bardzo, bardzo małe głównym sposobem jego komunikacji jest krzyk. Płacze, kiedy jest złe, głodne, jest mu zimno, za ciepło, mokro. Kiedy jest starsze rozszerza się jego wachlarz sposobów przekazania uczuć pozytywnych. Sygnalizuje zadowolenie, uśmiecha się częściej, zasypia z błogim wyrazem twarzy.
Nauka mówienia, chodzenia, jedzenia to dla dziecka niekończąca się przygoda, której towarzyszy wiele bardzo różnych emocji. Nie ma na całym świecie, czegoś równie rozbrajającego, jak dziecięca radość. Jest wyjątkowa, dlatego że jest spontaniczna. Żadna inna, nie może się z nią równać.
Co się z nami dzieje?
Dorastanie, zdobywanie kolejnych doświadczeń, nauka umiejętności radzenia sobie w sytuacjach problematycznych dokonują w nas przemian. Nie zawsze są to zmiany na lepsze. Wraz ze świadomością i mądrością wynikającą z pokonywania kolejnych przeszkód bezpowrotnie tracimy spontaniczność i wdzięczność.
Dziecko jest wdzięczne za wszystko, co sprawia, że czuje się dobrze. Cieszy się, kiedy wychodzi słońce, bo może spędzić więcej czasu na zewnątrz. Dziękuje za przygotowanie jego ulubionego posiłku, bo cała jego radość zawiera się w tym, że może go zjeść. Tylko tyle i aż tyle.
Większość dorosłych przy podobnych doświadczeniach "dorzuci" problemy "towarzyszące" i w efekcie intensywność ich doznań będzie znacznie słabsza. Ich super kolacja w eksluzywnym lokalu może zostać tak przytłoczona sprawami, które "trzeba by było” lub "są tak ważne i tak trudne”, że właściwie równie dobrze mogliby zjeść hot doga na stacji benzynowej.
Tymczasem ten sam hot-dog zjedzony przez dziecko, kiedy właśnie jedzie z rodziną nad morze a za oknem świeci słońce, będzie czynnikiem determinującym jego szczęście.
Mów do mnie czule
Za oporem w bezpretensjonalnym okazywaniu emocji stoi kolejna, poważna konsekwencja. Ciężko nam mówić głośno o tym, co czujemy. Wprost mówić, że kochamy, że jesteśmy szczęśliwi i odczuwamy radość. Że nie zamienilibyśmy tej chwili na żadną inną i że cieszymy się, że ktoś bliski jest obok.
Słowa nieużywane uwierają, kiedy próbujemy do nich powrócić.
Najmłodsi nie pozwalają nam zapominać, dzięki nim mamy szansę codziennie przypominać sobie o tym, co naprawdę ma znaczenie. I że naprawdę życie nigdy nie jest, aż tak poważne i trudne, żeby nie doszukać się w nim chwili na ukłon wdzięczności dla małych rzeczy.