Manipulacja, zmuszanie czy zastraszanie. Takimi metodami wciąż posługuje się wielu rodziców, by nakłonić dziecko do zjedzenia posiłku. Oczywiście, nie wszyscy należą do tego grona. W końcu specjaliści apelują, a i literatura na temat karmienia maluchów coraz bogatsza, ale zdarza się i tym najbardziej nowoczesnym rodzicom powiedzieć „zjedz proszę, taki pyszny i zdrowy! A będzie nagroda” – przecież o prawidłową dietę malucha tu też chodzi, potrzebną do jego prawidłowego rozwoju. Poznajcie krótką historię Michałka, która ujawnia możliwe, potencjalne skutki ciągłego zmuszania.
O zmuszaniu Michałka
Family–Lab Polska na swoim facebooku udostępniło post, który porusza powszechny problem, jednak finał może niektórych zadziwić. Historia chłopca ujawniająca mechanizmy manipulacji dzieckiem i wpływie na jego nastoletnie bądź dorosłe życie wywołała wiele kontrowersji wśród internautów. Czy między tymi scenami widzicie różnicę?
Scena pierwsza:
– Michałku, zjedz rosołek! – mówi babcia. – Nie chcę – odpowiada dziecko. – Zjedz, już pora na obiad – kontynuuje. – Ale nie chcę – upiera się maluch. – Babcia specjalnie dla Ciebie ugotowała. – Ja nie lubię – wypala chłopiec. – Nie lubisz?! Na pewno lubisz, zobacz, jaki pyszny! – Babcia jest nieugięta. – Nie, nie chcę. – walczy Michałek. Babcia na to: – Michałku, specjalnie kupiłam ci wiejską kurę, ten rosołek jest bardzo zdrowy, on ci pomoże. – Ale ja nie potrzebuję pomocy… – odpowiada dziecko. Babci nie pozostaje nic innego, jak podjęcie próby wywołania w dziecku poczucia winy – Babci będzie przykro, jak nie zjesz…
– Babciu, ale ja nie chcę… – uparcie tłumaczy chłopiec. Babcia na to: – Mieliśmy iść na plac zabaw, ale jak nie zjesz, to nie pójdziemy.
– No dobrze… daj… zjem… – poddaje się Michałek.
Scena druga:
– Michał, masz! – mówi jego dobry kolega. – Dzięki, nie chcę – odpowiada Michał. – Stary, wszyscy już brali, najwyższy czas na ciebie – przekonuje kumpel. – Nie, ja nie chcę. – powtarza się Michał. – Stary, specjalnie skołowałem na dzisiaj! – Nalega kolega. – Ale ja nie chcę…
– Idealny towar, czyściutki, w sam raz! – zachwala znajomy. – Nie, stary, ja nie biorę – podkreśla Michał. – Chyba żartujesz! Nawet nie wiesz, jak musiałem kombinować, żeby go załatwić – podkreśla chłopak. – To twoja sprawa – mówi nieugięty Michał. – Stary, potrzebujesz się wyluzować, to ci pomoże. – nakładani dalej „wyluzowany” kumpel. – Nie, dzięki za taki luz.
– Tak mi się wydawało, że z ciebie jest mega sztywniak.
– Może i tak…
– Ludzie daliby się pokroić za taki towar!
– Może i tak…
– Stary, mieliśmy iść razem do Krzyśka, ale jak ty jesteś taki drętwy, to nie ma sensu. Jak nie bierzesz, to nie idziesz.
– Dobra, daj...
„Oj tam, przesada!”, czy okrutna prawda?
Nie da się nie zauważyć pewnej prawidłowości. Czy zmuszając chociażby do jedzenia nie pokazujemy dziecku, że nie liczymy się z jego „nie”? Czy w konsekwencji babcia, która jest bohaterką historyjki – oczywiście dumna z efektu swych starań – nie nagradza wnuka placem zabaw za brak asertywności?
W kwestii posiłków: Mniej przekąsek, podjadaczy, a jak głodne dziecko, musi poczekać na obiadek. A że przy tym się trochę powścieka, pokrzyczy, będzie próbowało wymusić chrupka, czy biszkopta, cóż, takie uroki wychowywania. Przecież jak dziecko będzie płakało, że chce kawy, wina, czy zabawki za “miliony monet”, to nie ulegniecie, prawda? I może to jest trafne podsumowanie: – Michałek nie potrzebuje wsparcia ani pomocy. To rodzice potrzebują, jeśli mają niepotrzebne ciśnienie na karmienie. – napisał w komentarzu pod opowiastką internauta. A co do narkotyków, inny stwierdza: „To z przyszłości i tak może zadziałać. Wpływ kolegów, którzy stają się autorytetami na pewnym etapie życia jest niestety ogromny”. I chociaż nie jest to zbytnio optymistyczne, to pewność siebie i asertywność dziecka w przyszłości zależy również od nas, także poprzez szacunek do niego i jego „nie”.
Reklama.
Udostępnij: 335
komentarze internautów
Mocne. My nie mamy z tym problemu jak córcia nie chce jeść do nie zmuszam jej na siłę. Jak zgłodnieje sama przyjdzie i poprosi o jedzenie i to się u nas sprawdza.
U mnie był szantaż jedzeniem: bo mama będzie chora, a bozia zła... Okropne.
Co ma piernik do wiatraka? Głupie porównanie!
Nie chcesz to nie jedz, jak zgłodnieje samo przyjdzie i poprosi. Nie zmuszam i nie latam za swoimi dziećmi z talerzem. Żadne jeszcze z głodu nie padło.
Nietrafione, zbytnio uproszczone i zgeneralizowane.Michałek: Nie zjem rosołku tylko czekoladę i czipsy. Mama: Nie. I w przyszłosci nie bierz narkotyków bo rosołek dobry ale prochy be!