„ – Co za śliczny chłopiec! – mówi nieznany głos. Odwracam się i widzę starszą kobietę, zaglądającą do mojego wózka. – Dziękuję – odpowiadam – ale ona jest dziewczynką. Kobieta patrzy zdezorientowana, zwłaszcza na jej pasiasty strój. – Och, przepraszam, to przez ten zielony. Cóż, piękna dziewczynka.”– Taką sytuację opisuje Emily Gonzales, blogerka, której tekst opublikował huffingtonpost.com. Jednak to dopiero początek, bo to zaledwie wstęp do sprawy, która wkurza ją niemiłosiernie.
To, że w sklepach mamy dziewczęce, najczęściej różowe bluzeczki z napisem „słodka księżniczka, albo „aniołek tatusia”, a chłopięce „król przygód” czy „astronauta”, to już standard. Gdy ubrałam córeczkę w zielono-granatowy sweterek z autobusem na piersi i do tego granatowe leginsy, usłyszałam dokładnie to samo, co Emily Gonzales. Za to syna, z racji blond czupryny, długo mylono z dziewczynką. Ale to chyba spotkało każdego rodzica co najmniej raz, prawda?
Kwestia obrazków
Blogerka opisuje, że trzy miesiące temu jej córeczka zaczęła korzystać z nocnika. Wtedy też, zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, jak dziwne i irytujące są podziały w bieliźnianym świecie malucha. „To wszystko jest popieprzone”– stwierdziła. Jej córka chciała majteczki z Myszką Miki, nie Minnie, nie Daisy, nie Elzą, tylko konkretnie Myszką Miki. Takie też zostały kupione. W domu, gdy otworzyły paczkę, zorientowały się, że w majteczkach jest miejsce na siusiaka.
Nie ma w sklepach żeńskich majtek z Myszką Miki w kosmosie, czy w bohaterów ze Star Wars, o czym było mi dane samej się przekonać. I nie ważne, że twoja córka szuka takich z podobizną robocika R2D2 (bo brat ma bokserki z Darth Vader’em i często razem bawią się w Gwiezdne Wojny). Żeńska odmiana bielizny to dziewczęce bohaterki najczęściej w otoczeniu kwiatków albo serduszek. Na próżno szukać takich z dinozaurem, czy chociaż ulubioną postacią wszystkich dzieci Myszką Miki, który jedzie na rowerze – jakie wybrała sobie córka Emily Gonzales.
Blogerka podkreśla, że nie jest przeciwniczką księżniczek, ale chodzi o fakt, że dzieciom nie daje się możliwości wyboru. Mała dziewczynka sama nie może zdecydować, czy woli taką księżniczkę, czy myszkę na deskorolce, to jest jej narzucane od maleńkości i nie ma innego wyjścia (chyba, że same weźmiemy się za produkcję majtek).
Kwestia kroju
To, co blogerkę jeszcze mocniej zirytowało to różnica w jakości materiału i kroju, między majtkami dla chłopców, a tymi dla dziewczynek. Po pewnym czasie dopiero zakupiła typowo dziewczęce majteczki z Minnie i dotarło do niej, że przecież jeszcze kilka tygodni temu, niezależnie od płci, dzieci nosiły takie same pieluszki. Nie ma podziału na płeć, jeśli chodzi o pampersy.
Dlaczego nagle, gdy przechodzimy do bielizny, chłopcy mają majteczki, upraszczając: granatowe, grube, miękkie, często dłuższe. Natomiast dziewczynki: cieniutkie, mocno wykrojone, jasne, często wykończone uwierającą koronką. Chłopcy mają w pełni zasłoniętą pupę, są one „pełne", a dziewczynki odwrotnie. Niekiedy są tak mocno wycięte, że często się przesuwają i wchodzą w pupę.
Smutny morał historii
Na starcie dziewczynki mają gorzej. – Bum, masz dwa lata i już wiesz, że bycie dziewczynką jest niewygodne, dosłownie. To prawdziwa lekcja życia – podsumowuje Gonzales. I chociaż wielu może twierdzić, że to przesada, że to tylko bielizna i o co tyle hałasu, to podobnie do Emily uważam, że właśnie o to chodzi, że to tylko... majtki! I przerażające, że na poziomie zwykłych gatek tak odmiennie traktuje się dziewczynki i chłopców.
Nie obrażam się na takie komentarze, nie denerwuje. Ale zastanawia mnie sposób, w jaki społeczeństwo dokonuje rozróżniania płci i to, że wprowadza się konkretne podziały od wczesnego dzieciństwa.
Emily Gonzales
w huffingtonpost.com
Nie widzę żadnego powodu, dla którego krój majtek 2-latki musi być tak odmienny. Naprawdę tak nagle tyłki maluchów zaczynają się różnić? Raptem kilka dni wcześniej i dziewczynka i chłopiec chodzili w takich samych, unisex, pieluchach.