
Nie obrażam się na takie komentarze, nie denerwuje. Ale zastanawia mnie sposób, w jaki społeczeństwo dokonuje rozróżniania płci i to, że wprowadza się konkretne podziały od wczesnego dzieciństwa.
Blogerka opisuje, że trzy miesiące temu jej córeczka zaczęła korzystać z nocnika. Wtedy też, zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, jak dziwne i irytujące są podziały w bieliźnianym świecie malucha. „To wszystko jest popieprzone”– stwierdziła. Jej córka chciała majteczki z Myszką Miki, nie Minnie, nie Daisy, nie Elzą, tylko konkretnie Myszką Miki. Takie też zostały kupione. W domu, gdy otworzyły paczkę, zorientowały się, że w majteczkach jest miejsce na siusiaka.
Może cię zainteresować także: Różowy i niebieski. Dwukolorowy dziecięcy świat w niezwykłym projekcie fotograficznym
To, co blogerkę jeszcze mocniej zirytowało to różnica w jakości materiału i kroju, między majtkami dla chłopców, a tymi dla dziewczynek. Po pewnym czasie dopiero zakupiła typowo dziewczęce majteczki z Minnie i dotarło do niej, że przecież jeszcze kilka tygodni temu, niezależnie od płci, dzieci nosiły takie same pieluszki. Nie ma podziału na płeć, jeśli chodzi o pampersy.
Nie widzę żadnego powodu, dla którego krój majtek 2-latki musi być tak odmienny. Naprawdę tak nagle tyłki maluchów zaczynają się różnić? Raptem kilka dni wcześniej i dziewczynka i chłopiec chodzili w takich samych, unisex, pieluchach.
Na starcie dziewczynki mają gorzej. – Bum, masz dwa lata i już wiesz, że bycie dziewczynką jest niewygodne, dosłownie. To prawdziwa lekcja życia – podsumowuje Gonzales. I chociaż wielu może twierdzić, że to przesada, że to tylko bielizna i o co tyle hałasu, to podobnie do Emily uważam, że właśnie o to chodzi, że to tylko... majtki! I przerażające, że na poziomie zwykłych gatek tak odmiennie traktuje się dziewczynki i chłopców.