Kto dziś prasuje koszule?
Artykuł powstał we współpracy z marką Braun
09 listopada 2016, 12:04·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 09 listopada 2016, 12:04Prasowanie może relaksować albo wręcz przeciwnie – stresować. Może inspirować, wzruszać, wpływać na codzienne wybory, budzić frustracje i wzmacniać więzi. Jak prasować, żeby życie stało się przyjemniejsze?
Kto dziś prasuje koszule?
Prasowanie może relaksować albo wręcz przeciwnie – stresować. Może inspirować, wzruszać, wpływać na codzienne wybory, budzić frustracje i wzmacniać więzi. Jak prasować, żeby życie stało się przyjemniejsze?
Prasowanie koszul mężowi przestało już być oczywistym obowiązkiem dobrej żony. Kobiety są równie zapracowane jak ich partnerzy i nie biorą już na siebie wszystkich obowiązków domowych.
Mężczyźni z kolei często uważają się za bardziej sprawnych manualnie. Interesują się też technologicznymi nowinkami, takimi jak stacje parowe zastępujące tradycyjne żelazka.
Kto więc w dzisiejszych czasach prasuje koszule? Bo ktoś musi – jesteśmy bardzo nowocześni i brakuje nam czasu na wszystko, ale wymagania społeczne dotyczące dobrego wyglądu wcale się nie zmniejszyły. Wyniki małej sondy przeprowadzonej wśród znajomych mówią, że prasowanie dzieli ludzi – jedni bardzo je lubią, inni nie znoszą.
Prasowanie sentymentalne
– Kiedy byłam mała, uwielbiałam, jak mama prasowała – opowiada Ania, polonistka. – Było to zwykle w sobotni wieczór, po zakończeniu wszystkich „brudniejszych” prac domowych, po ugotowaniu i zjedzeniu obiadu.
Rodzice nie gonili już nas do wzięcia udziału w akcji sobotniego sprzątania. Można było spokojnie czytać, bawić się, oglądać telewizję i wdychać jednocześnie zapach rozgrzanych tkanin, który tak bardzo kojarzy mi się z bezpiecznym dzieciństwem.
– Jeśli akurat była zmieniana pościel, dochodził kolejny zapomniany już dziś rytuał – przeciąganie pościeli. Rodzice stawali naprzeciwko siebie, chwytali zdjęte ze sznurków prześcieradła i poszewki za rogi i ciągnęli z całych sił, a my z siostrą wbiegałyśmy pod te prześcieradła.
– Mama zawsze prasowała pościel. Robiła to w dużym pokoju na stole, żeby zminimalizować gniecenie już uprasowanych fragmentów. Dawne żelazka nie radziły sobie z uprasowaniem pościeli złożonej w kostkę.
– Mój sposób na prasowanie? Stacja parowa. Dzięki niej polubiłam prasowanie – pościel prasuję już złożoną w kostkę, bo para działa na kilka warstw tkaniny. Zapach gorącej pary przypomina mi dzieciństwo.
Prasowanie: sport dla surferów i ironmanów?
Prasowanie przywołuje wspomnienia, ale i inspiruje. Jeden z najlepszych memów krążących po sieci mówi o tym, że deska do prasowania to tak naprawdę deska surfingowa, która porzuciła marzenia i poszła do normalnej pracy. Poetyckie, prawda?
Do prasowania można podejść nie tylko poetycko, lecz także ekstremalnie. Extreme ironing to sport wymyślony w 1997 r. przez Brytyjczyka, Philla „Steam” Shawa, który po ciężkim dniu pracy chciał wybrać się na skałki. W domu czekała jednak na niego sterta ubrań do wyprasowania. Zabrał je więc ze sobą i zapoczątkował tym samym nową dyscyplinę – prasowanie ubrań w miejscach, w których czynność ta jest nieco utrudniona. Ironmani – bo tak nazywają się zawodnicy – prasowali już m.in. podczas skoku spadochronowego, w rwącej rzece i na Kilimandżaro.
Przemek, inżynier lotnictwa, również podejmuje wyzwanie ironingu dla prawdziwych mężczyzn. – Prasowanie to mój obowiązek w domu. Traktuję go naturalnie, jak poranną toaletę – podczas prasowania przychodzą mi do głowy niezłe pomysły. Szkoda tylko, że zajmuje mi sporo czasu. Dlatego kiedy żona prosi mnie o radę przy wybieraniu bluzki, wskazuję taką, którą będzie mi się dobrze prasować – bez żadnych falbanek ani cekinów. I liczę na to, że zdążę wyjechać do pracy przed największymi korkami.
Jak widać, prasowanie to z pozoru nudna czynność, a jednak sprzyja kreatywności. Wracając do desek, deski snowboardowe zainspirowały producentów stacji parowej Braun. Zaokrąglony, wygięty u dołu kształt stopy ułatwia przesuwanie żelazkiem w różnych kierunkach, również do tyłu, i manewry 360o wokół guzików i kieszonek. Można nią prasować nawet bez dotykania materiału, co świetnie sprawdza się w przypadku aplikacji, naszywek, zdobień i innych problematycznych miejsc.
Czy triki ułatwiające prasowanie sprawdzają się?
W Internecie można znaleźć mnóstwo sposobów na to, jak ułatwić sobie prasowanie. Folia aluminiowa włożona pod pokrowiec odbija ciepło i dzięki temu materiał łatwiej się prasuje. Jeśli prasujesz plisowane ubrania, użyj spinaczy, którymi zepniesz plisy. Inne nietypowe sposoby to np. prasowanie kołnierzyka prostownicą do włosów. Super, tylko co z całą resztą wymiętej koszuli, gdy trzeba będzie np. zdjąć sweter? Dziwaczne lifehacki nie do końca działają. Działa za to stare, dobre myślenie i przewidywanie przyszłości.
– Nie cierpię prasować – mówi Łucja, która pracując na stanowisku office manager, sztukę ogarniania i planowania przyszłości doprowadziła do perfekcji. – Dlatego oszczędzam sobie tej przykrości już na etapie prania. Nie ładuję pralki do pełna, wirowanie ustawiam na mniejsze, wszystkie ubrania mocno strzepuję, bluzki, T-shirty i koszule rozwieszam na wieszakach, swetry starannie rozkładam, klamerki przypinam w miejscach, gdzie są szwy. Niestety, te sposoby nie są doskonałe. Koszule, nawet rozwieszone na wieszaku, nie wyglądają tak schludnie jak wtedy, gdy są wyprasowane. Dlatego prasuję je mężowi codziennie. Bardzo kocham mojego
męża.
Jak z prasowaniem radzą sobie perfekcjoniści?
Kolejna rada dotycząca łatwiejszego prasowania brzmi: „Przed wieczorną kąpielą powieś ubrania na wieszakach w łazience. Dzięki działaniu pary wodnej rozprostują się same”. Działa, ale tylko w przypadku rzeczy, które nie muszą wyglądać jak spod igły. Emil, którego praca polega na częstych kontaktach z klientem, nie zadowala się półśrodkami.
– Żona pracuje, robi doktorat i angażuje się społecznie. Większość prac domowych to mój obowiązek. Gotuję, piorę, wyrzucam śmieci. Ona nie wie chyba nawet, gdzie w naszym bloku jest śmietnik! Prasuję też oczywiście ja. Muszę wyglądać idealnie, a do tego lubię naturalne tkaniny: jedwab, kaszmir, len. W pracy mówią na mnie Księciunio. Dzięki stacji parowej, która prasuje też w pionie, mogę szybko odświeżyć wełniane płaszcze zamiast oddawać je do pralni. Lubię prasowanie, bo widzę natychmiastowe efekty tej czynności.
Żelazko z generatorem pary – sprzęt, który myśli za nas
Najbardziej denerwuje mnie rada: „Prasuj koszulę, gdy jest jeszcze wilgotna”. Nie mam nic lepszego do roboty niż czyhanie na koszulę, żeby uchwycić moment jej idealnej wilgotności! – złości się graficzka Ula. – Mieszkam tylko z dwoma kotami, więc nie mam na kogo zwalić prasowania. Dlatego zamiast koszul noszę czarne dzianinowe golfy. Gdybym nie musiała zastanawiać się, jak bardzo wilgotna ma być koszula i jaką temperaturę powinno mieć żelazko, może prasowałabym częściej.
Dzięki żelazku z generatorem pary Braun CareStyle nie musimy się już nad tym zastanawiać. Technologia iCare sama ustawia jedną, idealną dla wszystkich tkanin temperaturę. Wysokie ciśnienie (7,5 barów) i silny wyrzut pary (400 g/min) skraca czas prasowania nawet o połowę. Zbiornik na wodę jest wbudowany w stację, dzięki czemu żelazko jest lżejsze. Prasuje mocą pary, a nie siłą nacisku. Sprawdź
inne zalety żelazka z generatorem pary Braun CareStyle.