Opadają powoli emocje związane z projektem zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Głosy, które się podniosły z różnych stron rozmywają się nierzadko w oparach absurdu. Kwestia aborcji nigdy nie będzie na tyle neutralna, by pozwolić sobie na jej zignorowanie. To dobrze, bo o ważnych rzeczach trzeba mówić, najlepiej głośno i wyraźnie. Podczas gdy swoje stanowisko dosadnie wyrażały uczestniczki Czarnego Protestu, głos drugiej strony zdawał się być zagłuszany. To osoby, o których życie toczyły się i wciąż toczą publiczne dyskusje.
Aleksandra Zielińska jest córką Beaty Sabały - Zielińskiej, dziennikarki radiowej, autorki i współautorki kilku publikacji. Od urodzenia cierpi na rozszczep kręgosłupa. Kiedy jej mama w publicznym poście na Facebooku przeprosiła ją za swoje słowa o aborcji, stała się symbolem tych, którym nie zadaje się pytań: Obciążonych wadami nienarodzonych dzieci.
Kiedy pierwszy raz nadałaś aborcji jakiegoś charakteru?
Pamiętam bardzo dokładnie, to było przy okazji głośnej sprawy Alicji Tysiąc. Wygrała proces w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Chciała usunąć ciąże, bo ta, jak twierdziła, mogła wpłynąć na pogorszenie jej słabego już wzroku. Lekarze odmówili wykonania zabiegu. Kilka lat później pani Tysiąc, pokazując się w mediach z przyczyną całego „zamieszania” – córką, zażądała od Państwa polskiego odszkodowania za konieczność donoszenia i urodzenia dziecka. Nie mogłam wtedy zrozumieć, i do dziś tego nie rozumiem, jak matka jednocześnie może mówić o miłości do dziecka, a z drugiej strony krzyczeć, że nie powinna go nigdy urodzić. Wyrok Trybunału tymczasem, okazał się największym paradoksem współczesnej cywilizacji.
Wstrząsające były dziś nie przypominane już słowa Francisco Javier Borrego sędziego Trybunału Praw Człowieka, który jako jedyny nie zgodził się z wyrokiem i powiedział :„Wszystkie ludzkie istoty rodzą się wolne i równe w godności i prawach. Dzisiaj Trybunał zdecydował, że istota ludzka urodziła się ze względu na naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Zgodnie z tym rozumowaniem, jest w Polsce dziecko, które obecnie ma sześć lat, którego prawo do urodzenia jest w sprzeczności z Konwencją. Nigdy nie sądziłem, że Konwencja mogłaby zajść tak daleko i uważam, że to przerażające”. Ja również uważam, że to przerażające. To wtedy pierwszy raz pojawiła się we mnie niezgoda.
Podzieliłaś się z kimś tą osobistą opinią, tym doświadczeniem?
Najpierw były rozmowy z mamą, to oczywiste. Jakiś czas później zaczęłam pisać blog i tam zamieściłam tekst o aborcji, który został wyświetlony 12 tysięcy razy i miał ponad 200 komentarzy. Postanowiłam zabrać głos również w imieniu tych, którzy tego głosu nigdy nie mieli. Sama jestem człowiekiem, który spełnia kryteria do dokonania aborcji. Mam wadę wrodzoną – rozszczep kręgosłupa. Według prognozy lekarzy miałam nie chodzić, mieć wodogłowie, które mogło uszkodzić mózg i miałam być zależna od innych do końca życia, etc. Niewiele z tych „oczywistych” przewidywań się sprawdziło. I nie jestem w tej kwestii wyjątkiem!
Co czujesz obserwując dyskusję o aborcji na arenie politycznej i w mediach?
Czasami mam ochotę płakać, często czuję też bezsilność. Ale jest też jakaś siła we mnie, poczucie obowiązku. Jestem głosem tej drugiej strony. Tych, którzy według zwolenników aborcji nie mają prawa się urodzić. Ja na szczęście mogę coś powiedzieć, więc mówię. I im więcej mówię, tym bardziej widzę, że w swoich przekonaniach nie jestem sama. Docierają do mnie głosy ludzi chorych, których prowadzony dyskurs bezpośrednio dotyczy, a którzy nie wiedzieć czemu są z tego dyskursu wykluczeni.
Czego oczekujecie, w którą stronę powinna zostać skierowana polemika?
Publicznego włączenia w nią głównych zainteresowanych, czyli nas! Zaprośmy człowieka z dysfunkcjami do programu, do medialnej dyskusji. Pokażmy, że nie jesteśmy potworami, że jesteśmy tacy jak inni. Dlaczego nikt nie ma odwagi spojrzeć nam w oczy i zapytać wprost: Czy żałujemy tego, że żyjemy? Albo wykrzykiwać w naszej obecności haseł - że nigdy nie powinniśmy się urodzić. Może konfrontacja z nami obnażyłaby kłamstwo o tym, że każde chore dziecko, to właściwie nikomu niepotrzebny odpad ludzki, niezdolny do samodzielnego życia. Sama spotkałam się z opinią, że przecież nie chodzi o usuwanie takich dzieci jak, bo tu cytuję: „ Jesteś piękną, młodą, inteligentną kobietą, nie widzę powiązania z upośledzonymi, czy śmiertelnie chorymi płodami”. I tu jest diabeł pogrzebany - otóż chodzi. Moja wada jest jednym z najczęstszych wskazań do aborcji. Straszy się matki takimi dziećmi jak ja. A potem te same osoby ze zdziwieniem przyznają, że jesteśmy tacy jak oni. Normalni, choć nie do końca sprawni.
Myślę, że ustawa antyaborcyjna powinna zostać zaostrzona, żeby tacy ludzie jak ja mogli się urodzić. Owszem, są wady bardzo ciężkie i niestety są dzieci, których nie da się uratować, ale takie schorzenia powinny być po prostu precyzyjnie wymienione. Nie może być tak, że po szyldem niezwykle rzadkiej choroby jakim jest bezmózgowie, daje się furtkę do usuwania dzieci na przykład z zespołem Downa lub właśnie rozszczepem kręgosłupa.
Jednocześnie powinny zostać wprowadzone rozwiązania systemowe wspierające osoby niepełnosprawne oraz ich rodziny. Zwiększone środki finansowe, zintensyfikowana opieka nad matką w ciąży. Odpowiednie wsparcie na każdym etapie ciąży, a potem dostęp do odpowiednich specjalistów.
Mówisz o nowych rozwiązaniach, w naszym kraju źle się żyje osobie niepełnosprawnej?
Powiem tak, gdybym miała przeżyć za pieniądze od Państwa, umarłabym z głodu. Ale mam wrażenie, że polityka wobec osób z dysfunkcjami zmienia się, powoli, ale jednak. W każdym razie, nareszcie zaczyna się o tym mówić. Jeżeli ta pozytywna tendencja się utrzyma, będzie dobrze. Ogromne luki widzę w rynku pracy, to jest coś co odczuwam obecnie bezpośrednio. Panuje powszechne przekonanie, że zatrudnianie osób niepełnosprawnych jest dla pracodawcy komfortem, ze względu na dofinansowania. Rzeczywistość obnaża prawdę, a ona wygląda inaczej. Żeby zatrudnić osobę niepełnosprawną trzeba spełniać często zbyt wyśrubowane kryteria. Spotkałam się z sytuacją, w której pracodawcy nie opłacało się mnie zatrudniać, bo łazienka była niedostosowana i obawiał się wysokich kar finansowych. Nic nie jest tylko czarne lub białe, każda sytuacja ma ukryte dno.
Co najbardziej Cię wkurza w „aborcyjnym szumie”?
Do szału doprowadzają mnie m.in. hasła o wolności. Nie może być tak, że moja wolność powoduje odebranie wolności komuś innemu. To błędne koło. System prawny został stworzony w określonym celu. Lepiej żyje się nam w państwie, które narzuca nam pewne ramy i obostrzenia. Wolność nieprawidłowo zdefiniowana może być zgubna. W kwestii aborcji, proszę zwrócić uwagę na jedną rzecz. Kobieta zachodzi w ciążę, wymyśla imiona, głaszcze się po brzuchu. Mówi do tego nowego człowieka, właściwie od chwili, kiedy zobaczy na teście dwie kreski. Ale życie jest nieprzewidywalne. I kiedy okazuje się, że ten nowy człowiek ma jakąś poważną wadę, następuje dramatyczny zwrot akcji - człowiek, w jednej chwili przestaje być człowiekiem, natychmiast stając się uszkodzonym płodem.
Twoje stanowisko jest więc jasne – pro-life?
Każda nowa sytuacja, której jestem świadkiem w tej kwestii, umacnia mnie w tym, że ruch pro-life jest po prostu logiczny. To w ogóle nie jest dla mnie kwestia wiary czy religii. Tylko logiki i etyki. Pytałam wielu ludzi z naprawdę różnych środowisk i nikt nie był w stanie odpowiedzieć mi na pytanie: Kiedy płód staje się człowiekiem? I to jest dla mnie klucz całego sporu o aborcję. Nie jestem fanatyczką. Rozumiem, że istnieją nieliczne przypadki, w których aborcja może być mniejszym złem. Ale ich jest znacznie mniej niż wykonywanych realnie zabiegów. I to budzi mój sprzeciw. Uważam, że aborcja jest zła, co nie znaczy, że nie mogę usprawiedliwić pewnych indywidualnych przypadków, kiedy kobieta się na nią decyduje. Tylko że na podstawie tych ekstremalnych sytuacji, nie można opierać całego systemu prawnego.
Polacy bardzo często powołują się na powiedzenie Władysława Bartoszewskiego, że „w życiu warto być przyzwoitym”. To prawda, ale skoro same uczestniczki czarnego protestu przyznają, że aborcja jest czymś złym, to ja się pytam - jak można być przyzwoitym, nie będąc dobrym? Dla mnie ich walka o możliwość zabijania innych jest klasyczną walką dobra ze złem. A właściwie zła z dobrem.