Poszłam sprawdzić, czy w marchewce, którą karmisz dziecko, są pozostałości środków ochrony roślin
Artykuł powstał przy współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Ochrony Roślin
24 listopada 2016, 13:55·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 listopada 2016, 13:55
Przyglądając się wszechobecnemu trendowi na „naturalną”, „pozbawioną chemii” żywność, postanowiłam odwiedzić warszawski Sanepid. Postawiłam sobie za cel sprawdzenie, czy żywność dostępna w różnych źródłach - supermarkecie czy na bazarze - jest równie zdrowa, i ile prawdy jest w powszechnych opiniach, że ta konwencjonalna jest nafaszerowana „chemią”. Wzięłam ze sobą owoce i warzywa, które wskazałyście w ankiecie: cytryny, banany i jabłka oraz brokuły, pomidory i marchewkę, kupione w popularnym dyskoncie. Jesteście ciekawe wyników?
Reklama.
Przygotowanie próbki do badania
Najpierw przyjrzeliśmy się pracowni, w której próbki przygotowywane są do badania. W pierwszej kolejności owoce i warzywa muszą zostać rozdrobnione. Jeszcze kilka lat temu do przeprowadzenia takiego doświadczenia potrzebne było kilka kilogramów marchewki lub jabłek. Metody stosowane obecnie pozwalają na użycie jedynie kilkunastu gram. To znacznie ułatwia pracę.
Do takiej zmiksowanej próbki dodawane są środki ochrony roślin, które mogły być zastosowane w jego uprawie. Różnica pomiędzy dodaną do probówki ilością, a wykrytą w badaniu pokaże nam, jak dużo pozostałości zostało na owocu czy warzywie. Dodawany jest także rozpuszczalnik, dzięki któremu oddzieli się warstwa użyta później do właściwego badania.
Kolejnym etapem jest dodanie odpowiednich soli, których zadaniem jest "oczyścić" warstwę rozpuszczalnika z niepotrzebnych składników próbki. Dzięki temu unikniemy błędów badawczych, a wynik będzie bardziej wiarygodny.
Próbki są odwirowywane w specjalnych wirówkach. Do ostatecznego badania używana jest tylko część tego co badamy zawierająca środki ochrony roślin. Ich ilość oznaczana jest za pomocą chromatografii - metody pozwalającej na rozdzielenie poszczególnych substancji oraz ich oznaczenie.
Dzięki specjalistycznym programom możemy odczytać wyniki. Jest to bardzo żmudna praca, ponieważ przy każdej próbce trzeba przeanalizować kilkadziesiąt środków ochrony roślin, jeden po drugim.
W laboratorium przechowywane są próbki każdego badanego owocu i warzywa. Są one potrzebne na wypadek, gdyby pojawiła się konieczność powtórzenia badania w przyszłości.
Wyniki pozytywnie zaskakują
W trakcie naszej wizyty przyjrzeliśmy się owocom i warzywom, które wskazaliście w przeprowadzonej wcześniej ankiecie: pomidorom, marchwi i brokułom oraz jabłkom, bananom i cytrynom. Wyniki są bardzo zadowalające. W żadnej ze zbadanych próbek owoców i warzyw nie wykryto przekroczeń pozostałości środków ochrony roślin. Powiem więcej, ich ilość była w większości przypadków nawet kilkaset razy mniejsza niż ustalona dopuszczalna norma. W cytrynie wykryliśmy pozostałości 6 środków ochrony roślin, w brokułach – jednego, w jabłkach – jednego. Na marchewce kupionej w jednym z dyskontów sieciowych nie było żadnego śladu po pestycydach.
Wyniki badań, które przeprowadziliśmy wskazują na to, że nawet jeśli w owocach i warzywach, które kupujemy są pozostałości środków ochrony roślin, to ich ilości są na prawdę śladowe. Nawet gdybyśmy zjadali je codziennie do końca życia, nie wpłyną one negatywnie na nasze zdrowie. Śmiało możemy kupować owoce i warzywa zarówno w supermarketach, jak i na targowiskach. Nie zaszkodzą ani nam, ani naszym dzieciom.