Nowy wygląd, nowa płyta ale Chylińska wciąż ta sama, czyli szczera do bólu – i za to ją kochamy. A może jeszcze bardziej bezpośrednia niż w ciągu ostatnich kilku lat mogliśmy usłyszeć? W rozmowie z Magdą Mołek powiedziała prosto z mostu, co obecnie przeżywa, jakie emocje towarzyszyły jej podczas tworzenia płyty i jak bardzo bycie mamą może przerastać.
„Przegrzałam temat macierzyńska”
Tak dokładnie to określiła. Jasne, że autorka programu jak i widzowie, raczej spodziewali się, że Chylińska w charakterystycznym dla siebie stylu nie będzie wychwalać macierzyństwa pod niebiosa, ale dosadność niektórych stwierdzeń powaliła.
Przez kilka ostatnich lat mogłoby się wydawać, że Agnieszka przeszła gigantyczną i nieodwracalną metamorfozę i jako kobieta i jako artystka. Blond włosy, taneczne rytmy, szpilki i mini, a potem książki dla dzieci. Dużo mówiła o macierzyństwie, domu, dzieciach, a nawet kwestii anatomii kobiety tuż po porodzie, szczerze i na luzie. Bo nawet jeśli niektórzy przypuszczali, że jeszcze trochę a zostanie mamusią-królową disco, to jej osobowość i temperament nie uległ zmianie, nigdy niczego nie udawała. Wciąż ten sam, niezmienny. Zresztą uwielbiany przez większość z nas.
– Wszystko chciałam robić sama, żadnej niani, żadnego ściągania rodziców. Chciałam wszystkim pokazać, jaka jestem dzielna i to mnie umordowało na maksa – powiedziała prowadzącej. Kilka lat poświęciła głównie dzieciom i teraz uważa, że to nie jest dobry pomysł, by kobieta tak z siebie rezygnowała. Przynajmniej dla niej nie okazało się to dobre. Teraz szuka siebie, a właściwie próbuje do siebie wrócić, co widzimy i w jej wyglądzie i słyszymy na nowej płycie.
Rozczarowana…
– Cieszę się, że mam pracę. Powinny być zdrowe proporcje, mam czas dla dzieci i mam czas dla siebie. Ja to właśnie spieprzyłam, ja się w pełni przez 7 lat poświęciłam dzieciom. Przegrzałam bardzo. – Ale nie jesteś rozczarowana tym, jak żyjesz? – dopytywała Magda Mołek. – W ch*j jestem rozczarowana. Nie podoba mi się.
Szczere, prawdziwe wyznanie. Wiele z nas doskonale wie, o czym ona mówi. Niestety. Albo mamy już ten okres za sobą, albo właśnie go przechodzimy, albo… jeszcze pojawi się ten kryzys.
W jednym z komentarzy, nie pamiętam już gdzie, ktoś napisał: „Mnie to dołuje. Jak widzę takie wyznania, to aż się odechciewa rodzinę powiększać”. Albo: „To po co robić dzieci”. A mi się podoba ta bolesna prawda, bo nic nie jest czarne albo białe. Możemy kochać i nienawidzić, tęsknić, a potem nie chcieć widzieć wcale, tulić maluchy do snu, albo uciekać od nich jak najdalej…
Sama Agnieszka mówi o swoim życiu, że naprawdę zyskało ono prawdziwą wartość, dopiero od kiedy zaangażowała się w poważny związek i od kiedy pojawiły się dzieci. – Życie jest, jakie jest. Wszystko zależy od tego jak na nie reagujemy– dodała.