Prawdziwy koszmar zaczyna się w nosie. O dziecięcym katarze z punktu widzenia mamy
Artykuł powstał we współpracy z firmą Heel Polska
04 listopada 2016, 10:09·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 listopada 2016, 10:09
Przeziębienie u dziecka spędza sen z powiek każdej mamy. Lejący się z nosa katar, lub co gorsza zatkany nos, przeszkadzają w zabawach, jedzeniu, spaniu - w codziennym funkcjonowaniu całej rodziny. Jak przetrwać?
Reklama.
Nieprzespane noce
Chciałoby się zacząć od wypunktowania tego, co należy zrobić rano, zaraz po przebudzeniu. Tylko, że porannego przebudzenia nie ma. Każda mama wie, że katar u dziecka to dla niej nieprzespana noc. I milion prób uspokojenia jęczącego dziecka.
Poranek, dzień pierwszy
Słońce dopiero co wstało, a rodzic zakatarzonego kilkulatka najchętniej schowałaby się głęboko do szafy. Albo pod łóżko. Gdziekolwiek, gdzie nie dotrze płacz i zielonkawa wydzielina. Ale zbiera się dzielnie i zaczyna dzień od prac fizycznych. Bo przecież tona zużytych chusteczek nie wyniesie się sama. Podobnie z zasmarkaną i mokrą od łez poduszką. Poranne pranie i sprzątanie zostaje wzbogacone nowymi punktami do zrealizowania.
Gdzieś pomiędzy kolejnym wycieraniem nosa, a telefonem do pracy z wiadomością o nieobecności udaje się zaparzyć kawę. I przychodzi czas na śniadanie. Oczywiście śniadanie dziecka, bo przecież każdy wie, że mamy tych przeziębionych żywią się energią słoneczną. I kawą. Zimną kawą.
Niestety każda z nas wie, że nakarmienie zakatarzonego roczniaka lub kilkulatka graniczy z cudem. Załzawione oczy, cieknący z nosa katar i marudzenie. Jedyne co pozostaje to posprzątanie kaszki z podłogi, przebranie dziecka, bo przecież nawet skarpetki miały styczność z talerzem i zmycie resztek jedzenia ze swoich włosów. Teraz czas na zabawę.
Byle do obiadu
W nadziei na chwilę czasu na wypicie zimnej już kawy rodzic przeziębionego dziecka stara się zorganizować mu zabawę. Po 2 minutach przytulania pluszaka ten ląduje w pralce, bo został solidnie okichany. Na układanie klocków dziecko nie ma siły, co wyraża głośnym płaczem, a kolorowanie kończy się marudzeniem, że kredki dziś jakby za ciężkie, a i obrazki w książeczce nie przypadły do gustu. Wtedy też stajemy się tymi “złymi” matkami karmiącymi dzieci telewizyjnymi bajkami. Bo a nuż uda się zając uwagę na dłużej niż 10 minut? Udało się. Na trzy. Bo dziecko zmęczone po nieprzespanej nocy marudzi i jęczy. No i nos trzeba znowu wytrzeć. Ach ten katar. A przecież obiad sam się nie zrobi…
Rodzinne popołudnie
Na szczęście rodzice na taką okazję mają schowane w tajnej szufladzie ulotki z pobliskich restauracji. Dostarczone jedzenie wystarczy ładnie ułożyć na talerzu i jest cień nadziei, że partner nie zwęszy podstępu. Tym razem zauważył? Trudno. Niech się cieszy, że w ogóle coś je. Przecież jego dziecko ma paskudny katar. Zauważając to nagle przypomina sobie o zepsutych drzwiach w garażu, które miał naprawić już pół roku temu. Ale nie mogą czekać już ani dnia dłużej. Lub o bardzo ważnych zakupach, które muszą zostać zrobione właśnie dziś. I znów nasza nadzieja na dopicie porannej, zimnej już kawy, umiera.
Ile to może potrwać
W przypadku dziecięcego kataru mówi się o magicznych siedmiu dniach. No, niektórzy mówią o 14, ale żaden rodzic nie chce nawet o tym myśleć. Szczególnie ten, którego dziecko chodzi już do przedszkola. Wiadomo, że wtedy takich zakatarzonych dni jest znacznie więcej, a chwilowy katar często zamienia się na przewlekły. I co wtedy? Nic tylko płakać razem z dzieckiem. Albo próbować sobie ten czas skrócić. Tak, tak, naprawdę jest na to kilka metod.
Jeszcze tylko kilka dni
Przede wszystkim powinnyśmy znaleźć czas na spacery. Tak, nawet kosztem wypicia lodowatej kawy. O ile dziecko nie ma gorączki, kilka chwil na świeżym powietrzu ułatwi mu oddychanie. A nam może da kilka przespanych w nocy godzin. A po spacerze krople do nosa. Na przewlekły, spędzający sen z powiek matek katar można zastosować na przykład Euphorbium S. No i przede wszystkim nie posyłać do przedszkola. Nawet jeśli szef dzwoni już pięćdziesiąty raz i błaga o dokończenie projektu, a partner ma dość obiadów z pobliskiej stołówki, warto poświęcić kilka dni na wyleczenie dziecka. Dlaczego? Żeby nie zaraziło kolegów, którzy potem znów przyniosą katar do przedszkola. Błędne koło.
Na szczęście nasz mózg jest skonstruowany tak, że za parę lat nie będziemy pamiętać tych “zakatarzonych” nocy. W głowie zostaną nam tylko te radosne chwile i uśmiechy. A i nieprzespane noce się skończą. Kiedy? Jak tylko dzieci wyprowadzą się z domu!