On ma w sobie coś takiego, nie do opisania. Trzeba go poznać, żeby to zrozumieć. Ludzie się go boją. Bo Chazan jest groźny i ma potężne plecy. Ale każda z nas też może je mieć – Anna Grzybowska, od ponad 20 lat pracuje jako dziennikarka. Bezpośrednia, inteligentna, ostra jak brzytwa, pyskata. 12 lat temu pierwszy raz spotkała profesora Chazana. Dziś mówi wprost – Nie dałam się, walczyłam o siebie i życie swojego syna. I miałam fantastycznego lekarza prowadzącego. Gdyby to Chazan miał prawo decyzji, Wojtka nie byłoby na świecie.
Niewinna wrzutka
Redaktorka opublikowała post traktujący między innymi o profesorze Chazanie, ku przestrodze. Teraz ma 17 000 udostępnień, kilkaset wiadomości w skrzynce, dokumentację medyczną, zdjęcia. Ludzie złapali oddech i mówią głośno, o tym jak lekarz, powołując się na klauzule sumienia, wywołał traumy, które na zawsze w nich pozostaną. Po kilkunastu godzinach od publikacji swojego postu mówi - Mnie się tam nic nie wydarzyło. Byłam traktowana wręcz jak VIP. To co, przeżyli ludzie, którzy do mnie piszą, to są realne dramaty. Absolutny koszmar – dodaje z przekonaniem.
To nie jest normalne
– Jednej z kobiet, napisała do mnie dziś, kazał urodzić martwe dziecko siłami natury. To była ciąża bliźniacza, jednego z noworodków nie udało się uratować. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co czuje kobieta, która musi wypchnąć na świat swoje martwe dziecko! Każdy, normalny lekarz wykonałby w takiej sytuacji cesarskie cięcie. Ale profesor Chazan, do takich nie należy.
- Prosze mi powiedzieć, jaki lekarz skazuje kobietę na urodzenie dziecka, o którym wie, że nie przeżyje poza organizmem matki? Jaki lekarz do 5 miesiąca ciąży zostawia matkę z absolutną niewiedzą na temat zdrowia dziecka i dopiero wtedy, kiedy jest już za późno na aborcję mówi jej, że dziecko ma wadę genetyczną? Co musiała czuć moja rozmówczyni, noszac przez 4 miesiące w brzuchu dziecko skazane na śmierć? To się stalo kilka lat temu, w szpitalu na Madalińskiego. Mam zdjęcia tego dziecka - coś bez twarzy, z organami na wierzchu. Temu dziecku rodzice założyli na pożegnanie różową czapeczkę z misiem, a matka płacze mi przez słuchawkę, bo ma nadzieję, ze to dziecko nic nie czuło, nie cierpiało. Tego się po prostu nie da nazwać. To jest bestialstwo w najczystszej formie.
Dalej opowiada – Zrobiłam badania prenatalne, nie byłam już młoda. Chciałam wiedzieć, co dzieje się z moim dzieckiem. Będąc już na oddziale, dałam je Chazanowi. Cisnął dokumentacją o ścianę i krzyknął:„Jeśli Pani wykonuje takie badania, to Pani jedynym zamiarem jest zabić to dziecko!”. Nie miałam zamiaru go zabić, po prostu w moim wieku i przy cukrzycy ojca Wojtka chciałam wiedzieć, na co mam się przygotować.
Religia vs medycyna
Dziennikarka podkreśla z największą mocą, że nie jest osobą wierzącą. Kiedy 12 lat temu przyszła do szpitala, żeby urodzić dziecko, oczekiwała profesjonalnej, medycznej pomocy. A nie bredni o tym, że dziecko jest nieślubne, a poród siłami natury będzie dla niej karą za grzechy, jakich się dopuściła. Ani powoływania się na 10 przykazań i w ich wymiarze sugestię o wyższości porodu naturalnego nad cesarką.– Sprawdziłam ten dekalog, bardzo rzetelnie, takie zboczenie zawodowe, bo być może coś przeoczyłam. Nie ma w nim zapisu o cesarskim cięciu, co więcej - gdybyśmy wprost stosowali Biblię i jej zapisy, nasze rynsztoki spłynęłyby krwią – mówi Anna.
W jej wypowiedzi jest ironia, ale przede wszystkim żywa złość. Jest wkurzona, oburzona i gotowa być głosem, tych wszystkich ludzi, którzy dotąd bali się odezwać. Rozmawiamy o tym, z czego ten strach wynika.
- Po pierwsze, to jest jakieś durne przekonanie, szczególnie w mniejszych społecznościach, że lekarz jest wyrocznią. Świętą krową, wszechmogącym Bogiem, który zawsze wie lepiej i którego nie można, w żadnym razie tknąć! To się powoli zmienia, ale wciąż za wolno. Chcę lekarzy, którzy ratują życie swojego pacjenta, za wszelką cenę. Którzy nie będą kierować się swoją, pieprzoną klauzulą sumienia. Bo inaczej, jak to ma wyglądać? Zdarza się wypadek i każdy normalny człowiek biegnie ratować ludzkie życie. A Chazan co zrobi w takiej sytuacji? Podbiegnie i zapyta „Przepraszam, a pani jest wierząca, czy nie? Bo jak nie, to ja pani nie uratuję.”