Coraz częściej już będąc w ciąży nastawiamy się na karmienie piersią. Chcemy dać dzieciom to co najlepsze. Wytworzyć bliskość z noworodkiem, zadbać o jego odporność, o jak najlepsze funkcjonowanie układu pokarmowego. W ostatnich latach karmienie piersią stało się wręcz modne.
Bardzo często wyobrażamy sobie sielankę. Mama w blasku słońca, z uśmiechem na twarzy, a w jej ramionach zadowolony niemowlak ssący pierś. Bajka. Jednak rzeczywistość nierzadko okazuje się inna, a na naszej drodze spotykamy trudności. Często pojawiają się też kryzysy zaczynające się już w pierwszych dobach życia dziecka.
Jeszcze nie ma zębów, a już gryzie
Na samym początku przygody z karmieniem noworodka pojawia się problem z poranionymi brodawkami. Dziecko nawet pomimo braku zębów potrafi dotkliwie “pogryźć” piersi. Nierzadko na brodawkach pojawiają się bolesne strupki, które bolą przy najmniejszym otarciu o ubranie. Kiedy noworodek próbuje jeść, ból staje się nie do zniesienia. Jest to najczęściej pierwszy kryzys laktacyjny.
Nie jest to problem, z którym nie możemy sobie poradzić. Najprostszym rozwiązaniem jest smarowanie brodawek własnym mlekiem po każdym karmieniu. Powoduje ono szybsze gojenie się ran i zmniejsza ból, kiedy dziecko kolejny raz próbuje jeść. Bardzo skuteczna jest też lanolina, którą można znaleźć w aptece. Jeśli nakładamy warstwę po każdym karmieniu, już kolejnego dnia po bolesnych rankach nie ma śladu.
Gdzie ta mleczna rzeka?
Często wyobrażamy sobie, że po porodzie mleko poleje się strumieniami. U niektórych kobiet rzeczywiście tak się dzieje. Jednak zdarzają się przypadki, kiedy pokarmu brakuje. Dziecko jest głodne, a u nas pusto. Noworodek pręży się, złości, jest głodny. Jak radzimy sobie z tym kryzysem?
Niestety w polskich szpitalach najczęściej mamie mówi się, że nie ma pokarmu, a dziecko dostaje butelkę. Czy to rzeczywiście najlepsze rozwiązanie? Bardzo rzadko zdarza się, że kobieta rzeczywiście nie jest w stanie karmić piersią. Zdecydowana większość jest zdolna do produkcji mleka. Wystarczy regularnie przystawiać dziecko i pozwolić mu na rozkręcenie produkcji.
Za dużo też źle
Na początku przechodzimy także nawał pokarmu. Piersi stają się pełne, bolesne, a dziecko nie nadąża zjadać wszystkiego. Konsekwencją mogą być stany zapalne czy zatkane kanaliki mleczne. Jest to kolejne miejsce, w którym niejedna z nas zastanawia się czy nie zrezygnować z naturalnego karmienia.
Tutaj na pomoc przychodzą babcine sposoby. Ulgę przyniosą ciepłe okłady z liści kapusty. Nadmiar pokarmu należy oczywiście regularnie ściągać. Uważajmy też z masażami. Delikatne ruchy w kierunku od nasady piersi do brodawki są wskazane, natomiast mocne masaże mogą spowodować jedynie pogorszenie stanu.
Sposób dobry na wszystko
Najlepszym sposobem na wszystkie problemy związane z karmieniem piersią jest nauka siebie i dziecka właściwego przystawiania. Noworodek powinien zassać praktycznie całą brodawkę wywijając przy tym obie wargi. Tworzy się wtedy podciśnienie pozwalające dziecku na wygodne jedzenie i chroniące nas przed ranami.
Ważna jest też częstość przystawiania do piersi. W pierwszych dobach życia należy pozwolić dziecku na jedzenie przez tyle czasu ile tylko zechce, nawet jeśli będzie “wisiał” na piersi przez 24 godziny na dobę. W ten sposób zapobiegniemy zbyt małej ilości pokarmu.
Kiedy dziecko dalej jest głodne
Zdarza się, że z jakiegoś powodu zaraz po urodzeniu dziecka pokarmu jest na prawdę bardzo mało. Najczęściej jest tak po cesarskim cięciu lub porodzie wywoływanym. Wtedy oprócz stosowania sposobów na zwiększenie ilości pokarmu, musimy zadbać też o to, żeby dziecko nie było głodne. W takiej sytuacji nie możemy traktować mleka modyfikowanego jako największego zła. Jest wręcz naszym sprzymierzeńcem.
Ważne żeby zachować schemat, w którym najpierw przystawiamy dziecko do piersi, potem dokarmiamy. Dobrze jest zważyć noworodka przed karmieniem, przystawić do piersi na 40 minut i zważyć ponownie. Różnica w masie oznaczać będzie ilość mleka, jaką zjadł. Dokarmiamy taką ilością mleka modyfikowanego, jaka potrzebna jest żeby uzupełnić braki. Każdego dnia ta różnica powinna być mniejsza.
I nie poddawajmy się. Z większości kryzysów laktacyjnych możemy bardzo szybko wyjść. Potrzeba tylko systematyczności i samozaparcia. Mleko rodzi się w głowie kobiety, dlatego tak ważna jest nasza wiara w to, że się uda.