
Jednak taki obraz rzeczywistości to oczywiście tylko jedna strona medalu. Ostatnio przeglądając internet trafiłam na forum, w którym nastolatki opisywały, że wstydzą się swoich starych bo są starzy, nie łapią rzeczywistości, mają głupie zasady. No cóż takie komentarze złożyłabym jednak na karb nastoletnich hormonów, zwłaszcza że podawany przez niektóre dzieciaki, wiek tych rzekomych matuzalemów wywoływał mój uśmiech pokrywający przerażenie.
„Obydwie opcje mają swój potencjał, zatem sukces rodziców w dużej mierze zależy od twórczego wykorzystania kapitału obecnego w dojrzałości i stabilności versus energii i spontaniczności jaką daje młodość. A najważniejsze, że dla wszystkich rodziców, bez względu na wiek, wychowanie dziecka przynosi niezliczone okazje do własnego rozwoju. Sztuką jest mieć otwartość, żeby je spostrzec i pozwolić uczyć się czegoś od swoich dzieci”.
Wydaje się, że większym problemem niż bunt nastolatków jest fakt, że dojrzali rodzice szybko sami wymagają opieki. Młode pokolenie żyje z poczuciem obłożenia z dwóch stron – z jednej trzeba się poświęcać własnym małym dzieciom, z drugiej zajmować słabnącą mamą lub niedomagającym tatą. Problem pokolenia sandwich jest ogólnoświatowy i niestety uderza najbardziej w kobiety, które zamiast kontynuować karierę zawodową poświęcają się opiece nad seniorami i juniorami. Więcej o tym, czy powinniśmy spłacać swój dług wobec rodziców przeczytasz tutaj.