"Obciachowi starzy starzy". Jak to jest być dzieckiem dojrzałych rodziców
Katarzyna Nakonieczna
15 września 2016, 11:02·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 września 2016, 11:02
Sama jestem późnym dzieckiem swoich rodziców i pewnie dlatego nie boję się dojrzałego macierzyństwa i wierzę tym psychologom, którzy podkreślają jego zalety. Dzięki mojej mamie wiem, że kobieta może cieszyć się macierzyństwem i jednocześnie spełniać się zawodowo wykonując ukochaną pracę. Gdy byłam małą dziewczynką, czułam się o tę pracę ogromnie zazdrosna, wolałabym mieć mamę w domu – gotową mi służyć na każde zawołanie. Jednak po latach wzorzec kobiety, która dba o swoje pasje, jest aktywna towarzysko, szanuje swój związek, a nie tylko mamusiuje, jest najlepszym bagażem, jaki mogłam otrzymać.
Reklama.
Podobne pozytywne doświadczenia ma mój kolega Janek, syn pewnego, nieżyjącego już aktora. „Mój ojciec miał wnuki starsze ode mnie. W ogóle miał sporo dzieci oczywiście z różnych żon i sporo wnuków. Właściwie ze wszystkimi żył w przyjaźni i ta rodzina jest ogromna. Ja byłem ostatni i dzięki temu wyjątkowy.
Oczywiście oczko w głowie, żywy dowód potencjału męskości. Czułem się z tym nieźle. Czasem wkurzało mnie, gdy ktoś mówił o przyszedłeś z dziadkiem, ale nauczyłem się to prostować – to mój tatuś – mówiłem dobitnie. Nie wiem, co prawda jak to jest łowić z ojcem ryby, czy chodzić po górach, ale za to zaliczyłem mnóstwo fajnych premier, podróżowałem, poznałem ciekawych ludzi. Miałem w tym wszystkim trochę szczęścia, bo ojciec żył długo i długo był w niezłej formie. Pewnie trochę zaczynał się gubić w rzeczywistości, jak to bywa u starszych ludzi, ale miał masę wdzięku i podchodził do wszystkiego z dowcipną złośliwością – a to dużo ułatwia. Czego mi brakowało?
Czułem się wyjątkowy i chyba trochę dużo ode mnie wymagano, szybko zaczęto traktować mnie jako dorosłego. Słabe jest mówienie, że późne dzieci to często geniusze. Ode mnie oczekiwano przebłysków nadzwyczajnej inteligencji – zwłaszcza, że miałem geny po ojcu. Szczerze nie wiem jak to jest inaczej, wiem, że miałem świetnego ojca i żałuję, że moje dzieci już go nie poznają”.
Obciachowi starzy starzy
Jednak taki obraz rzeczywistości to oczywiście tylko jedna strona medalu. Ostatnio przeglądając internet trafiłam na forum, w którym nastolatki opisywały, że wstydzą się swoich starych bo są starzy, nie łapią rzeczywistości, mają głupie zasady. No cóż takie komentarze złożyłabym jednak na karb nastoletnich hormonów, zwłaszcza że podawany przez niektóre dzieciaki, wiek tych rzekomych matuzalemów wywoływał mój uśmiech pokrywający przerażenie.
No cóż, z doświadczenia pamiętam, że moi rodzice także wprowadzali nieco surowsze zasady niż te u moich kolegów, ale zawsze udawało się jakoś je obejść. I chociaż straszliwie się buntowałam, gdy nie mogłam pójść tańczyć wolnych kawałków na szkolnej dyskotece, bo szliśmy do filharmonii, to z perspektywy czasu raczej jestem im za to wdzięczna. Bez względu na to czy jesteśmy naprawdę „starymi rodzicami” czy tylko za takich uważają nas nasze dzieci, dobrze pamiętać że, jak mówi psycholog z ośrodka psychoterapii „PsycholoGGia”:
Pokolenie sandwich
Wydaje się, że większym problemem niż bunt nastolatków jest fakt, że dojrzali rodzice szybko sami wymagają opieki. Młode pokolenie żyje z poczuciem obłożenia z dwóch stron – z jednej trzeba się poświęcać własnym małym dzieciom, z drugiej zajmować słabnącą mamą lub niedomagającym tatą. Problem pokolenia sandwich jest ogólnoświatowy i niestety uderza najbardziej w kobiety, które zamiast kontynuować karierę zawodową poświęcają się opiece nad seniorami i juniorami. Więcej o tym, czy powinniśmy spłacać swój dług wobec rodziców przeczytasz tutaj.
Historii późnych dzieci jest tyle, ile ich samych i każda jest inna - przeczytaj wspomnienia Moniki. Z pewnością mamy wśród znajomych i tych, którzy chwalą sobie dojrzałość swoich rodziców, i tych, którzy stracili ich zbyt wcześnie. Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, czy lepiej mieć młodych czy starszych rodziców ważne, aby mieć ich mądrych i gotowych na posiadanie dzieci.
Reklama.
Katarzyna Sawinda-Dziadecka
psycholog
„Obydwie opcje mają swój potencjał, zatem sukces rodziców w dużej mierze zależy od twórczego wykorzystania kapitału obecnego w dojrzałości i stabilności versus energii i spontaniczności jaką daje młodość. A najważniejsze, że dla wszystkich rodziców, bez względu na wiek, wychowanie dziecka przynosi niezliczone okazje do własnego rozwoju. Sztuką jest mieć otwartość, żeby je spostrzec i pozwolić uczyć się czegoś od swoich dzieci”.