„Monisiu babcia po ciebie przyszła” – te słowa ciągnęły się za Moniką przez całe jej dzieciństwo. A babcia nigdy się nią nie zajmowała, była na to zbyt sędziwa. To jej mama regularnie nazywana była „babcią”. Wiadomość, że to jej matka zawsze wywoływała u ludzi wielkie zdziwienie i niedowierzanie.
Późne rodzicielstwo po raz pierwszy
Rodzice Moniki poznali się gdy byli dojrzałymi ludźmi. Wzięli ślub, ale nie myśleli o dzieciach, tych kilkadziesiąt lat temu to było nie do pomyślenia. Rówieśnice mamy Moniki miały już pełnoletnie dzieci, niektóre same były już babciami. A jednak, Monika urodziła się, gdy jej mama miała 42 lata, a tata 48. Owszem, wieść o późnej ciąży była szokiem, ale też wniosła wiele radości w życie pary.
Monika nigdy nie mogła narzekać na brak miłości i uwagi ze strony rodziców. Siłą rzeczy jednak bardzo się różnili od rodziców innych dzieci, niekiedy młodszych od nich o dwie dekady. Monika bardzo nie lubiła, gdy ktoś pomyłkowo jej rodziców nazywał „babcią i dziadkiem”, a niestety zdarzało się to nieustannie. I trochę zazdrościła koleżankom, które miały młodziutkie mamy i babcie w wieku jej mamy.
Wiek jej rodziców miał wpływ na wiele aspektów jej życia. Ma wrażenie, że jej rodzice zawsze byli szalenie poważni. Proponowali jej poważne zabawy, poważne książki, poważne rozmowy. Nawet rodzinne wyjście do ZOO czy wesołego miasteczka przepełnione było powagą.
Gdy kończyła 18 lat, jej mama miała 60. Jakiekolwiek zrozumienie dla młodzieńczych szaleństw wyskoków? Być może każdemu dzieciakowi w tym wieku wydaje się, że jego rodzice nigdy nie byli młodzi. Jednak jej rodzice naprawdę słabo pamiętali swoje młodzieńcze lata. Poza tym to było przedwojenne pokolenie, dorastające w innych czasach. Czasem nawet Monika czuła się tak, jakby wychowywała ją babcia i dziadek.
Nie, nie mam jakiejś traumy z dzieciństwa. Mam wspaniałych rodziców, których kocham. – wyjaśnia Monika - Po prostu moja rodzina trochę różniła się od innych. Miało to swoje plusy i minusy, otwarcie o tym mówię, to wszystko.
Historia lubi się powtarzać
Czyżby sama powtarzała historię życia swojej mamy? Nigdy tak o sobie nie myślała. Przecież gdy jej mama była samotną 35-latką, powszechnie uchodziła za starą pannę. Ona w tym wieku miała wiele koleżanek singielek, poza tym często zdarzały jej się przelotne związki. Po prostu jakoś tak się składało, że z nikim nie układało się na dłużej.
Wszystko się zmieniło, kiedy poznała Rafała. Rozwodnik, bezdzietny, dobrze sytuowany, zakochany w niej z wzajemnością. Gdy razem zamieszkali, ona miała 38 lat, on 42. Dzieci? Nie myśleli o tym, nie rozmawiali. Po prostu sądzili, że nie będzie im dane zostać rodzicami. Pomylili się.
Monika urodziła córeczkę, gdy miała 41 lat. Nie, nie przypominała swojej matki z przeszłości. Nie nazywano jej starą panną, chociaż nie była mężatką. Jej znajome miały dzieci zaledwie o kilka lat starsze od jej córki. A jej życie w zasadzie niewiele różniło się od tego, jakie wiedzie wielu trzydziestolatków. Może poza faktem, że ona i Rafał byli trochę dojrzalsi.
Teraz jednak trudno już było nie zauważyć analogii między życiem jej a jej rodziców. Czy żałuje, że tak późno została mamą? Nie, nie żałuję – odpowiada bez wahania Monika – wcześniej nie znałam Rafała, a nie wyobrażam sobie nikogo innego w roli ojca mojego dziecka. Ale czasem się zastanawiam co by było gdyby… Przecież każdy z nas to czasem robi! Jak to jest być dwudziestopięcioletnią mamą? Nie wiem, i nigdy się nie dowiem! Cieszę się za to, że mam wspaniałego partnera i cudowną, zdrową córeczkę. Jest dobrze. - przekonuje.
Monika cieszy się z tego, że czasy bardzo się zmieniły. Że kobiety w jej wieku rzadko, ale jednak miewają dzieci. Że „czterdziestka to nowa trzydziestka” jak wyczytała w jednym z kolorowych magazynów. Że nie zamierza rezygnować z aktywności fizycznej, podróży, nie powstrzyma jej ani wiek, ani macierzyństwo. Że w dzisiejszych czasach można tak wiele, w każdym wieku.
Czy jej córka również kiedyś usłyszy, że „babcia po nią przyszła”? Chociaż Monika wygląda młodo, nie ma wątpliwości, że prędzej czy później tak właśnie się stanie. Kiedy jej dziecko będzie w gimnazjum, ona będzie po pięćdziesiątce i żaden krem do twarzy tego nie zmieni. Czy jej córka kiedyś pomyśli sobie, że fajnie byłoby mieć młodą mamusię? Monika domyślała się, że tak. I jedyne, co mogła zrobić, to dać dziecku kochającą rodzinę i dom w takich okolicznościach, bo innych nie będzie.
Lubiła też żartować, że to nieprawda, że urodziła dziecko w tak późnym wieku jak jej mama. Przecież byłam o rok młodsza! To dobra tendencja! Jeśli tak dalej pójdzie, za dziesięć pokoleń w tej rodzinie kobieta urodzi dziecko tuż po trzydziestce – kwituje z uśmiechem.