Macierzyństwo osadzone jest w naszej kulturze jako pewne, ojcostwo zawsze pozostaje w cieniu tajemnicy. Współcześnie odrębność ról matki i ojca wzbudza niemałe emocje. „Jak żyć?” „Za czym podążać?” „Jak najlepiej odnaleźć się w roli rodzica?” Najlepiej po swojemu, naturalnie. Co właściwie znaczy i czy ta naturalność dotyczy tylko macierzyństwa, zgrabnie pomijając w całym procesie ojców? Sprawdziliśmy czy zjawisko naturalnego ojcostwa istnieje i czy możliwy jest nasz powrót do korzeni?
Badacz Erich Fromm postulował w latach 70 koncepcję rodzicielstwa bazującą na opozycji natura-kultura, w której symbolem natury miała być matka a kultury – ojciec. Teza badacza opierała się na przekonaniu, że miłość matki jest uczuciem bezwarunkowym i niezależnym od czynników innych niż biologiczna więź, podczas gdy miłość ojca pozostaje warunkowana przez konkretne zachowania potomka.
W opozycji do tej kontrowersyjnej koncepcji stoją zapisy badaczy z zakresu antropologii z podróży do tradycyjnych plemion. Margaret Mead, amerykańska antropolożka prowadziła kilkuletnie badania wśród tradycyjnych plemion nowogwinejskich. Opisała w nich plemię Arapeszów, w którym podział obowiązków związanych z przyjściem na świat potomka był naturalnie rozdzielony pomiędzy rodzicami. Pomimo biologicznych ograniczeń ojca, tu na przykład niemożności wykarmienia potomstwa naturalnym pokarmem, dziecko traktowano jako absolutnie naturalną „część” obydwojga rodziców i całej społeczności. Trudno mówić o przerzuceniu ról matki na ojca czy odwrotnie. Role nie były determinowane przez płeć, ale wynikały z pierwotnej, naturalnej struktury, której jedynym czynnikiem kontrolującym były instynkty. Czy może istnieć bardziej naturalny wymiar rodzicielstwa?
Bogactwo rytuałów
Kuwada, to egzotyczne określenie oznacza zespół praktyk i wierzeń, które miały w pewien sposób umożliwiać mężczyźnie współdzielenie z kobietą symptomów ciąży, porodu oraz połogu. Ta specyficzna z perspektywy naszych czasów praktyka rozpowszechniona była na wielu kontynentach, w szczególności właśnie wśród tradycyjnych ludów plemiennych. Mężczyźni nie tylko przyjmowali postawę swojej kobiety w okresie ciąży, stosując się do obostrzeń dietetycznych czy zaniechania większości obowiązków. Centralnym punktem rytuału był sam poród, w którym w skrajnych przypadkach, kobieta rodziła w odosobnieniu, a mężczyzna imitujący porodowe spazmy stawiany był w centrum uwagi całej społeczności.
Z punktu widzenia psychologii, autorzy opisujący zjawisko kuwady dopatrują się podświadomej zazdrości, jaką mężczyźni mieliby odczuwać do kobiet i ich możliwości wydania na świat potomka, a świat zna więcej przykładów, które taką zależność w mniejszym lub większym stopniu potwierdzają.
Instynkt ojcowski
Julia Izmałkowa z wyksztalcenia psycholog, badacz na płaszczyźnie etnografii o rytuałach tradycyjnych plemion mówi: - Uważam, że to ich wielkie bogactwo, tych ludzi, dzięki obrzędom ich życie jest pełniejsze. To absolutnie fascynujące, inne i nie zawsze dla nas, mieszkańców zachodu, zrozumiałe. Ale ta obrzędowość, wielość rytuałów, to jest coś co tak bardzo łączy ich fizyczność z duchowością, że są one prawie jednością
Jak odnieść to do naszych realiów, jak może się to przełożyć na sferę rodzicielstwa i partnerstwa? - To bardzo zubaża naszą rzeczywistość, naszą współczesną pogoń za tym co materialne. Każdy z rytuałów w plemieniach tradycyjnych, a na pewno większość z nich ma szeroki wymiar duchowy, coś znaczy. Kuwada na przykład, nie jest tylko egzotyczna i dość kontrowersyjna w swoim wydźwięku. Jest połączeniem się płci na poziomie najbardziej naturalnych procesów-wydawaniu na świat potomka, ale jest też symbolem. Symbolem pewnej zazdrości o to czego oni jako mężczyźni mieć nie mogą, co znowu podkreśla wyjątkowość kobiety.
W plemieniu aka pygmy, zadziwiającą jest naturalność z jaką potomek przyjmowany jest do społeczności. Naturalność na wszystkich etapach rozwoju dziecka, zaczynając od jego życia płodowego aż po osiągnięcie dojrzałości. Dziecko jest wychowane w rodzicielstwie bliskości, do którego współcześnie próbuje się wracać, nawoływać, albo co najgorsze, mówić o jego początkach!
Czy mamy więc do czynienia z powrotem do korzeni? Przywracaniem żywego ducha, temu od czego zostaliśmy odsunięci w całym procesie rozwoju? No i jak w tym wszystkim najswobodniej osadzić się w roli rodzica? - W społeczności aka pygmy coś takiego jak podział ze względu na płeć, właściwie nie istnieje. Matka i ojciec są towarzyszami i opiekunami dziecka na tym samym, równym poziomie. Malec ma być blisko, chusta nie jest symbolem matki karmiącej, a mężczyźni zabierają w niej niespełna roczne dzieci na pierwsze polowanie.
Jaką szczególną rolę w całym procesie wychowania odgrywa ojciec? - Wsród plemion wenezuelskich, wśród których mieszkałam, to co bardzo zwróciło moją uwagę to fakt, że w wiosce bardzo rzadko da się słyszeć dziecięcy płacz. Dzieci nie płaczą, bo rodzice są zawsze blisko i w piękny, instynktowny sposób reagują na potrzeby swoich dzieci. Potomków wychowuje się na wojowników gotowych przyjąć realia rzeczywistości taką, jaką ona jest, czyli nie zawsze przyjazną. I w tym aspekcie ojciec i jego stała obecność jest absolutnie kluczowa.
Formy bliskości
Zapytaliśmy o zdanie młodego ojca. – Z tym wojownikiem to brzmi bardzo zjawiskowo, ale coś w tym jest. Nie wiem czy moje ojcostwo jest naturalne i instynktowne, ale wiem, że gdyby mojemu dziecku zagrażało niebezpieczeństwo wykorzystałbym wszelkie siły i środki, żeby go przed tym ochronić. I głównie to chcę mu przekazać. Nie umiem go nakarmić piersią, nasza bliskość jest inna niż ta, którą ma z matką, to chyba jasne. Ale to, co chcę wiedzieć najbardziej i o co pytał będę najczęściej to to, czy czuje się przy mnie bezpieczny. I czy kiedyś dzięki temu, będzie potrafił to poczucie przekazać swoim najbliższym.
Czy powrotem do korzeni można określić jeden, konkretny sposób wychowania? Czy może ojciec, rodzic, jako człowiek w większym lub mniejszym stopniu zawsze wypełnia misję rodzicielstwa bliskości opierając je na podstawowych fundamentach-miłości do swojego dziecka i uważnego reagowania na jego potrzeby.