Szczęśliwy i uśmiechnięty tatuś czule przytulający noworodka, a w tle nogi mamusi: szeroko, nieco pokracznie rozstawione, szpitalne majty z podkładem z waty w środku. Dlaczego to zdjęcie obiegło już cały świat i robi taką furorę? Bo w odróżnieniu od idealistycznych obrazków przedstawiających pięknych, szczęśliwych rodziców i uroczego bobaska jest prawdziwe.
Niemal każdej kobiecie zależy na tym, by wyglądać ładnie. Mnie też, i zależało mi również na tym przed porodem. Dlatego do torby do szpitala poza szeregiem potrzebnych rzeczy zapakowałam… kosmetyki do makijażu. Pomyślałam sobie, że skoro na pewno kilka osób mnie odwiedzi, to się umaluję. Logiczne, prawda? Tymczasem poporodowa rzeczywistość okazała się nieco bardziej skomplikowana. Dziecko urodziłam w sobotę, dopiero w poniedziałek miałam siłę na to, by stanąć nad umywalką i umyć zęby. Czy robiłam sobie w tych dniach staranny makijaż? Nawet tego nie skomentuję.
Krew, nagość, cieknący pokarm...
Po porodzie człowiek znajduje się w innej rzeczywistości, w której nie tak widoczna dotąd fizjologia wychodzi na pierwszy plan. Obkurczanie się macicy powoduje wydobywanie się z pochwy krwawych wydzielin w takich ilościach, że najbardziej obfita miesiączka przy tym to niewinna igraszka. Piersi są nabrzmiałe i bolą okrutnie, niekiedy z nich cieknie pokarm. I nawet nie opłaca się zapakować je w porządny stanik, bo dziecko trzeba karmić praktycznie cały czas.
Do tego dochodzi jeszcze wszechobecny brak intymności. Poród? Nago, albo w koszuli rozpinanej od góry. Potem najlepiej leżeć bez majtek, żeby się szwy szybciej goiły. Ciało – zamiast ciążowego brzucha luźno zwisające fałdy skóry. Nieustanne przystawianie do piersi dziecka też może powodować spory dyskomfort. Jednak zaakceptować to wszystko pozwala świadomość, że jest nieuniknione – raczej się nie urodzi dziecka bez zdjęcia majtek.
Kolejna sprawa jest jednak taka, że personel szpitala niekoniecznie pomaga początkującym mamom w zachowaniu resztek intymności. Ma pani problem z karmieniem? To proszę pokazać pierś. I nic to, że stoimy na środku szpitalnego korytarza. Poza tym nie podlega dyskusji fakt, że kobietę musi zobaczyć lekarz. Ale pracownik wymieniający żarówki? Do mojego pokoju na porodówce pan energicznie wparował bez pukania.
...płaczące dziecko i kupa
Oczywiście jest jeszcze dziecko. Uroczy, najsłodszy bobasek, który… wydala z siebie nieprawdopodobne ilości kupy. Wprawdzie w szkole rodzenia była nauka przewijania na lalkach, ale to jednak co innego. Tutaj ryzyko ubrudzenia się kupą jest całkiem realne, w dodatku przewijać dziecko trzeba zaskakująco często…
Powyższe zdjęcie być może miało pokazać jedynie szczęśliwego tatusia i jego dziecko. I być może przypadkiem w kadrzeznalazła się też mama. Jeśli tak, to zupełnie przypadkiem fotografia pokazała prawdziwe oblicze początków macierzyństwa: zadbany, szczęśliwy facet i roznegliżowana, odarta z intymności kobieta. Ale już nie przypadkiem zostało opublikowane.
„Pokazuję wam to zdjęcie, bo jest prawdziwe. To jest właśnie macierzyństwo. Wspaniałe, paskudne i zwariowane. Bycie matką jest wspaniałym doświadczeniem, ale o realiach życia po porodzie mówi się za mało. Pewnie wielu osobom nie spodoba się to zdjęcie, tylko właściwie dlaczego? Sama nie wiem. Pewnie właśnie dlatego, że tak mało o tym mówimy. A powinniśmy poznawać każdy aspekt narodzin dziecka, również takie momenty. Na szczęście można to robić z poczuciem humoru. Bo nic nie poprawia go tak jak uroczy bobas i gigantyczna pielucha dla matki.” – tak o zdjęciu napisała sama mistrzyni drugiego planu, Amanda Bacon. I trudno się z nią nie zgodzić. Bo początki macierzyństwa są okropne. Pełne bólu i krwawień. Całe szczęście, że późniejsze doświadczenia związane z macierzyństwem są w stanie nam te trudne początki wynagrodzić.