Prawo autorskie: yavdat1 / 123RF Zdjęcie Seryjne
Prawo autorskie: yavdat1 / 123RF Zdjęcie Seryjne
Reklama.
Pieluchy tetrowe
Zanim przejdę do tego, czym chciałabym się podzielić z Wami, muszę podziękować moim rodzicom. Jestem dla nich pełna szacunku i podziwu za to, że wychowali dwie córki używając pieluch tetrowych. Wiem, że czasy były inne i nie mieli wyboru, dlatego podziękowania należą im się tym bardziej. Ja z macierzyństwa w tetrach bym się wypisała!
Wracając do wątku poruszonego na początku - będąc jeszcze w ciąży spotkałam się z szeregiem rad dotyczących właśnie pieluch. Prawie żadna z osób radzących nie powiedziała dobrego słowa o pampersach. Rodzice, którzy ich używają przewijając własne pociechy po prostu ich używają. Większość z tych, którzy byli tak bardzo na „nie” również ich używa.
O co cała awantura?
Prawdę mówiąc, nie do końca wiem. Każdy rodzic podejmuje decyzje najlepsze (w swojej ocenie) dla własnego dziecka. Zastanawia się jaką wybrać szkołę, które buty założyć na plac zabaw i co ugotować na obiad. Ale zanim te decyzje staną się tak bardzo doniosłe, należy wybrać czy malec zje mleko z piersi mamy, czy może mieszankę modyfikowaną. Będziemy go szczepić, czy może jednak nie. No i kluczowe – użyjemy pampersów, tetry, czy bio/eko pieluch z super przewiewnej tkaniny. Po to oczywiście, by pupa oddychała. Bo w pampersie, w ocenie wielu mam, nie oddycha.
Nie będę analizować tego, czy pupa oddycha, czy nie. Nie mam dostępu do danych potwierdzających lub wykluczających mniejsze ryzyko wystąpienia oparzeń przy używaniu tetry. I nie będę dyskutować z mamami, których dzieciaki nie mogły używać pampersów, bo miały na nie uczulenie. Moje na szczęście nie miało. I jestem wdzięczna losowi.
Stawiam na pampersy
Dlaczego? Powodów jest wiele. I jest to mój świadomy wybór.
Po pierwsze pampersy są wygodne. I o ile ktoś mógłby podnieść argument, że w domu nie ma to żadnego znaczenia, o tyle zakładam, że z argumentem o wygodzie w podróży nikt nie będzie dyskutował. Ja wiem, że na stacjach benzynowych są przewijaki, ale litości. I od razu objawia się po drugie: co zrobić z – mówiąc wprost – obsraną pieluchą? Wieźć w reklamówce kolejnych 300 kilometrów czy prać w umywalce na stacji benzynowej i rozkładać na torbach w bagażniku, żeby przeschła? Trzecia sprawa to higiena. Zawinięcie niemowlęcej kupki i wyrzucenie do kosza jest w mojej ocenie bardziej higieniczne niż wspomniane wcześniej przewożenie nieczystości lub zapranej tetry. A jeśli do tego dochodzi ryzyko przewożenia zabrudzonych ubranek (bo przecież pielucha może przeciekać), to o higienie mowy nie ma. Kolejna sprawa to ekologia. Jeśli nie tetry to eko pieluchy z wymiennym wkładem. W podróży – jak dla mnie – problemy tożsame z tetrą. Pampersy się wyrzuca, a wielorazówki pierze. Owszem. Tylko jak wyliczyć czy bardziej pro-ekologiczna jest pielucha rozkładająca się X lat, czy tetra, którą należy wygotować (bo chyba przepranie w 60 stopniach nie wystarczy). W końcu zużycie wody i energii też możemy oceniać w kategoriach eko lub nie, prawda? Piąte (pewnie nie ostatnie, ale też nie ma się co rozpisywać) „tak” dla pampersów daję im za czas, który oszczędzam. Bo zmiana pieluszki jednorazowej zajmuje dosłownie chwilę. Nie trzeba wiązać, dopasowywać, układać pod ubrankiem. Wystarczy zapiąć dwa rzepy i gotowe. A czas to pieniądz.
I wiem, że teraz powinnam pochylić głowę i napisać, że tetry są tańsze. Zatem robię to i przyznaję argumentującym używanie tych pieluch rację. Ale pozornie. Pranie, prasowanie, wymiana tych pieluch (bo przecież też się zużywają) również kosztuje. Może mniej niż paczka pampersów. Ale za wygodę się płaci. Dlatego jeżdżę samochodem a nie rowerem, pijam kawę w kawiarni i co miesiąc kupuję parę butów.
Dlatego błagam, przestańcie mnie przekonywać, że będę lepszą mamą, jeśli pupa mojej córki pooddycha nieco bardziej w eko pieluszce.