Fot. Materiały własne
Fot. Materiały własne
Reklama.
Kiedy mój mąż pokazał mi zdjęcie opublikowane na Facebooku przez znajomego powiedziałam: „fajnie wyszedł na tym selfie” i odwróciłam wzrok. – Przyjrzyj się – ponaglił mnie mąż. Przyjrzałam i zaniemówiłam.
Kupa? Śmiało!
Restauracja, a w niej mnóstwo ludzi. I jak to w restauracji – jedzą, piją, miło spędzają czas. Wśród nich fajna na oko para z małym dzieckiem. Też jedzą i też piją. I nagle bach. Ich piękne, małe dziecko ląduje na stole. Po jednej stronie stołu mama, po drugiej stronie tata, a na środku owoc ich miłości. Tata przytrzymuje brzdąca nóżki w górze, a mama zabiera się za robótki ręczne. Wypełniona kupą pielucha ląduje nieopodal pięknie pachnącej jeszcze do niedawna rybki. Nie można też zapomnieć o umyciu pupy dziecka. Wynaleźli (na szczęście!) mokre chusteczki, dzięki którym rodzic nie musi biegać z maluchem do łazienki. Wszystkim obecnym w knajpie może pochwalić się zgrabną pupą swojego dziecka i jego zdrową (a jakże!) kupką.
Jestem trochę ironiczna? Jestem. Nie mogę bowiem zrozumieć jak można być tak egoistycznym i pozbawionym minimum przyzwoitości. Jak można aż tak nie szanować innych ludzi i swojego dziecka. Rozumiem – rodzice kochają swoje dziecko i kochają też pewnie jego kupki. Ale ja nie kocham ich dziecka i nie kocham jego kupki.
Jesteś przeciwny? Lepiej siedź cicho!
Kiedy wpisuje w Google „zmienianie pieluch w miejscu publicznym” wyskakuje mi aż 36 tys. stron. Wiele z nich to odpowiedź na artykuł Agnieszki Kublik „Pampers z niespodzianką. To nie jest felieton przeciwko matkom”, który na łamach wyborczej opublikowała prawie rok temu. Pamiętam, że kiedy wtedy go przeczytałam, chciałam autorce przybić piątkę. Pomyślałam: teraz na pewno coś się zmieni, rodzice zrozumieją, otworzą oczy. Naiwna ja. Zdziwiłam się (nie ukrywam) kiedy autorka przez część społeczeństwa została po prostu zaatakowana. No bo przecież każde dziecko jest taaakie słodkie, nie ma co się oburzać, to naturalne. \
Naturalne? Czyli ja też mogę wypróżnić się na środku restauracji i nikt nie ma prawa wezwać policji, bo to przecież naturalne? Wybaczcie, jeśli jestem nieco wulgarna. Ale czy kupa niemowlaka różni się od kupy dorosłego człowieka? Jest jakby ładniejsza? Mniej śmierdzi?
logo
Fot. Materiał prywatny
Bo nie ma przewijaka
Tak, to często wysuwany argument. I fakt – ogromny minus dla lokalu, który przewijaka w toalecie nie ma. Ale czy to naprawdę powód, żeby pieluchę zmienić na oczach ludzi, którzy właśnie spożywają jeszcze do niedawna pachnącą rybkę? Lub po prostu – na oczach ludzi, którzy wcale nie chcą oglądać takiego obrazka.
Mojej siostrze, która trochę ponad rok temu została mamą, nigdy nie przyszło do głowy, aby pieluchę zmieniać na oczach jedzących ludzi. Kiedy nie ma przewijaka, można się wkurzyć, ale można też sobie poradzić. I zawsze sobie radzi, choć to cholernie niewygodne.
Moja redakcyjna koleżanka, kiedy usłyszałam o czym piszę, skrzywiła się niemiłosiernie. Delikatnie zapytałam, czy ona, szczęśliwa mama przedszkolaka, zmieniała dziecku pieluszki w miejscach publicznych. Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam: „Nigdy nie zdarzyło mi się przewijać dziecka na stoliku w restauracji pośród ludzi, którzy właśnie konsumują posiłek. Jest to przede wszystkim nie do przyjęcia ze względu na higienę, jak i kulturę. Wiem, że niemowlęcakupa „nie wybiera” czasu i miejsca, ale mam też świadomość, jak bardzo potrafi cuchnąć i jakie zarazki rozprzestrzeniać. Ludzie, którzy robią takie rzeczy są pozbawieni wyobraźni, empatii i kultury”.
Drodzy rodzice, pomyślcie czasem o innych. A jeśli innych ludzi macie po prostu w d*pie, szanujcie swoje dziecko, proszę. Jesteście pewni, że gdy opowiecie mu za x lat, jak to zmienialiście mu pieluszkę na stole w restauracji będzie z tego powodu szczęśliwe? Ja bym nie była.