
Wiedziałam, że nie jestem jedyną mama która nie rozumie własnego dziecka. Wiedziałam, że nie tylko moje jest ciągle „na nie”. Ale starałam się to sobie tłumaczyć. Że zęby, że pogoda, że po szczepieniu. Ale ciągle było jakieś „że”, „bo” i „ale”. Czy to ze mną coś jest nie tak? A może z moim dzieckiem? Czy na nie potrafię być mamą?
Na to pytanie nie zna odpowiedzi chyba nikt. Jak zrozumieć własną pociechę? Na tak doprecyzowane mogłaby odpowiedzieć tylko mama owiej pociechy, ale to też nie zawsze jest łatwe. Emilia, mama dwuletniej Ani mówi tak:
„Ja czasem sobie myślę: Ale ty jesteś niewdzięczna! Całe nasze życie ustawione jest pod potrzeby dziecka: Nasze życie zawodowe, urządzenie mieszkania, domowy budżet, nasz czas wolny, moja fizyczność (karmienie) - wszystko! A ona urządza scenę rozpaczy i marudzeniem psuje cały dzień o jakąś duperele! Wiem, że to nie jest kwestia wdzięczności i jej braku, jestem jak najdalsza od poglądu, że dziecko ma jakiś dług wobec rodziców bo je wychowują. Ale czasem, kiedy młoda mocno daje popalić ta myśl jest po prostu silniejsza ode mnie.
Może zainteresować cię także: Każda mama przynajmniej raz dziennie chciałaby powiedzieć „mam dość”. Droga mamo, przyznaj się do tego!
„Są takie dni. Pić - nie, na ręce – nie, wyrywa się, ale chodzić też nie. I wtedy wyciąga rączki że jednak na ręce. Ale potem się wyrywa, bo jednak nie o to chodzi. Więc kładę ją do łóżeczka. Niby śpiąca, ale wstaje, bo spać nie chce. Może ciasteczko? Rzuca ciasteczkiem. Mokra pieluszka? Mówi tak! Ale jej zmiana nie wpływa na zmianę, a już na pewno nie na poprawę jej zachowania. Ale nie czuję się tak, jak za pierwszym razem, przy starszym. Wtedy czułam się mega bezradna i myślałam że wyjdę z siebie, byłam na krańcu wytrzymałości. A teraz jakoś szybciej udaje mi się ją czymś zainteresować. A może to ona po prostu ma „to” mniej nasilone niż pierwsze dziecko? No i wiem, że to bardzo krótki okres i niedługo minie. Tzn. nie żeby tak zupełnie, ale nie na taką skalę.”
To właściwie najważniejsze przemyślenie jakie mam. Że powinnam w ten sposób patrzeć na problem, bo inaczej zwariuję. Są takie dni i one mijają. I pewnie będę za nimi tęsknić. My, dorośli, też mamy gorsze dni. Ale wiemy co nam przeszkadza, czego potrzebujemy i umiemy to wyrazić.