Sarah i Aaron Parkyn, rodzice czteroletniej Jazmyn, byli pewni, że szczepienia, którym została poddana ich córeczka, zapewniały ochronę przeciwko meningokokom grupy B. W momencie, gdy mała zachorowała, byli w szoku. Dziewczynka otarła się o śmierć.
Wszystko zaczęło się w nocy, gdy dziewczynka bardzo gorączkowała. Rodzice myśleli, że to zwykła grypa. W tamtym okresie niektórzy członkowie rodziny ją przechodzili, więc para podejrzewała, że mała po prostu zaraziła się wirusem, który nie będzie trudno wyleczyć. Jednak o poranku dziecko było w bardzo złym stanie, mdlało.Gdy mama chciała ją przytulić, dziewczynka zaczęła krzyczeć. Sprawiał jej ból nawet najdelikatniejszy dotyk.
“Gdy ktoś dotykał jej nóg, nie mogła tego znieść”, opowiadała Sarah w wywiadzie dla Daily Mail, “Zauważyłam kilka plam na jej nóżkach, ale wyglądało to jak zwykła wysypka od gorączki”.
Nie była to jednak zwykła grypa, ale choroba wywołana szczepami meningokoków z grupy B. Rodzice byli w ogromnym szoku, ponieważ bardzo skrupulatnie pilnowali terminarza szczepień córeczki. Nie wiedzieli jednak o tym, że w rejonie w którym mieszkają - miasto Renmark w Południowej Australii - szczepionka przeciwko tym szczepom nie jest ujęta w refundowanym pakiecie szczepień.
Malutka Jazmyn była hospitalizowana przez miesiąc. Rodzice bardzo przeżyli chorobę swojej córeczki, która spowodowana była ich własną niewiedzą.
Aby uświadomić innych o zagrożeniu związanym z pominięciem szczepień przeciwko meningokokom grupy B, założyli oni profil na Facebooku, na którym zrelacjonowali przebieg choroby małej oraz okres rekonwalescencji.
Do dziś pojawiają się tam nowe wpisy opisujące losy dziewczynki po chorobie. Mimo, że od choroby minęło już 10 miesięcy, dziewczynka wciąż odczuwa ból na skórze nóg i stóp.
Sarah i Aaron bardzo chcą, aby ich historia dotarła do jak największej ilości osób. Z żalem przyznają, że lekarze nigdy nie wspomnieli im o możliwości wykonania szczepień, które mogły uchronić Jazmyn przed cierpieniem.