Wymiotowała 10 razy dziennie. Nie, wtedy jeszcze nie była w ciąży
Redakcja MamaDu
13 czerwca 2016, 13:40·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 czerwca 2016, 13:40
“Zaczęło się niewinnie. Miałam ochotę zjeść kokosanki, a nie mogłam, gdyż w tamtym okresie postanowiłam schudnąć i ograniczyć słodycze. [b]Wpadłam na “genialny” pomysł: zjem i zwymiotuję - wyjdę na zero. To jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Układ idealny
Reklama.
“Tylko ten jeden raz” pomyślała Ania w tamtej chwili. Nie była świadoma tego, że właśnie podpisuje pakt z diabłem. Od 10 lat zmaga się z bulimią. Obecnie, od mniej więcej 2 lat nie wymiotuje, ale nie chce mówić o sobie, że jest zdrowa: “Bulimia tylko we mnie śpi. Czuję to. Jestem w pełni świadoma tego, że zawsze będę musiała o siebie dbać, wsłuchiwać się w wewnętrzny głos, opanowywać emocje, uważać na to, co jem…”
Ania, gdy wszystko się zaczęło, miała 20 lat. Zaczynała studia, wyjechała do wielkiego miasta, o czym zawsze marzyła. Miała mnóstwo przyjaciół. Każdy uważał ją za prawdziwą “laskę” - łagodne, słowiańskie rysy, długie brązowe włosy, zgrabna figura. “Nie narzekałam na brak powodzenia. Koleżanki zazdrościły mi figury, waga była w normie. Ja po prostu chciałam zrzucić jakieś 2-3 kg, by się lepiej czuć w obcisłych ubraniach. Tylko tyle…”
Bulimia to zaburzenie psychiczne, które nie ma jednego oblicza.Chorzy na bulimię popadają w obsesję na punkcie jedzenia i zapobiegania przytyciu. Mają napady obżarstwa, po których, aby uniknąć wzrostowi wagi, wymiotują, przeczyszczają się lekami lub zamęczają ćwiczeniami fizycznymi.
Ania wymiotowała 8 lat. Dzień w dzień. Bywało, że nawet 10 razy w ciągu doby.
“Za każdym razem, gdy uświadamiam sobie, jak długo to wszystko trwało, nie mogę uwierzyć. 8 lat… To była męka. W moim przypadku, zapalnikiem zawsze były słodycze. Objadałam się ciasteczkami, ciastami, batonikami, cukierkami, lodami. Kiedy nie było niczego w domu, a nie chciało mi się schodzić na dół do sklepu, gotowałam makaron i posypywałam go szklanką cukru. Później, aby nie przytyć, wymiotowałam. Mogę powiedzieć, że w zwracaniu doszłam do perfekcji. Wystarczyło tylko pochylić się nad toaletą, a treść żołądka sama ze mnie “wylatywała”. Nie mam się czym chwalić. Jest mi okropnie wstyd, ale muszę o tym mówić. Muszę się do tego przyznawać. Nie mogę zapomnieć, że jestem bulimiczką.”
Choć jest wiele cech wspólnych i każdy bulimik choruje inaczej, wszystkich najczęściej łączy jedno - chorują w samotności. Nikt, nawet najbliżsi, nie są świadomi tego co się dzieje.
“Moja rodzina do dziś o niczym nie wie. Wszystko skrzętnie ukrywałam. Objadałam się i wymiotowałam najczęściej gdy byłam sama w domu. Nieraz jednak ktoś bliski był za ścianą łazienki. Nauczyłam się robić to bardzo cicho. Moja waga, jeśli się wahała, to w granicach 2 kg. Zwykle nikt tego nie zauważał. Ja oczywiście zawsze.”
“Świadomość, że przez chorobę, tracę swoje życie, była moją jedyną mobilizacją do uporania się z bulimią” - zwierza się Ania. “Ja znikałam. Powoli pozostawała tylko obsesja, mnie było coraz mniej. Nie miałam czasu ani sił na swoje pasje, nic mnie nie cieszyło, nikt nie był dla mnie ważny, liczyło się tylko jedzenie. A później jego zwracanie. Powracałam do świata, udawałam, że wszystko jest w porządku, niby byłam wśród ludzi, ale w myślach wciąż odbywałam walkę. Z samą sobą.”
Bulimia jest bezlitosna. Ona sama nie odejdzie, póki chory nad nią nie zapanuje. Postępuje z dnia na dzień, z każdym kolejnym napadem obżarstwa i wymiotów.
“To jest prawdziwe bagno. Próbujesz je zostawić, a ono za każdym razem wciąga Cię z powrotem.” - mówi Ania.
Jedyną osobą, której Ania w końcu zdecydowała się opowiedzieć o swojej chorobie, był jej chłopak - dziś już mąż. “To mój Anioł.” - mówi Ania “Wypchnął mnie na terapię do psychologa, rozmawiał ze mną, dyskretnie mnie pilnował. Sama mogłam się oszukiwać, ale jemu nie dało się nic wmówić. On dokładnie wiedział, kiedy to się dzieje. Wyczuwał moje emocje, czytał mi w myślach.”
Bulimicy w objadaniu się i wyrzucaniu z siebie jedzenia odnajdują sposób na radzenie sobie z emocjami. Ania opowiada, że nie tylko smutek wywoływał jej napady. Ona wymiotowała nawet z radości… Czy działo się coś dobrego, czy złego - nieważne, sposób na wyrażanie emocji był tylko jeden.
Ania próbowała łapać się każdej deski ratunku. Nic jej nie pomagało. Ani prośby, ani groźby ukochanego, żadna terapia, pasja, praca, zamiennik obżerania się - nic.
“W końcu pojawiło się coś, co otworzyło mi oczy. Strach. O moje dzieci - że nigdy ich nie będzie lub będą przeze mnie nieszczęśliwe. Wychowałam się w rozbitej rodzinie. Moim marzeniem od zawsze było stworzenie prawdziwego domu. Chciałam mieć 3 dzieci. Psa. Magiczną, domową atmosferę. Pewnego dnia obudziłam się z koszmaru. Zorientowałam się, że jeśli nie wezmę się w garść, nic z tego wszystkiego nie będzie.”
Narzeczony Ani postawił jej warunek - nie będą się starać o dziecko, póki Ania nie będzie “czysta” przez przynajmniej 6 miesięcy. “W ciągu 8 lat najdłużej bez wymiotów i objadania wytrzymałam 27 dni... Bałam się, że nie dam rady. Wątpiłam w siebie. Na szczęście Anioł czuwał. Tylko on we mnie wierzył.”
Ania podjęła próbę walki z bulimią tak na serio. Upadała, jak mówi, wiele razy. W końcu coś ruszyło, drgnęło, mroczny głos z jej wnętrza zaczął coraz ciszej dawać o sobie znać.
“Uparłam się. Pilnowałam diety i rozpisałam sobie plan treningowy. Zaczęłam dbać o swoje ciało w zdrowy sposób. Wciąż myślałam o moich dzieciach, o marzeniach związanych z rodziną. To była moja siła. Każdy kolejny wieczór po dniu bez wymiotów był dla mnie wyczynem na miarę wspięcia się na szczyt świata - byłam wykończona, ale szczęśliwa. Było coraz łatwiej.”
Ania wytrwała pół roku. Zaszła w ciążę. Urodziła śliczną córeczkę. Dziś, kolejne maleństwo w drodze. To będzie chłopczyk. Kobieta wciąż walczy:
“Opanowałam bulimię. Nie myślę o niej na co dzień, ale codziennie się do niej przyznaję. Byłam bulimiczką, jestem nią i zawsze będę. Nie mogę jeść słodyczy. Zostawiam je sobie na najważniejsze okazje."
Ania ostrzega, że jest tylko jeden sposób na wygranie z chorobą.
"Aby wyzdrowieć, trzeba tego chcieć. Niewystarczająco bardzo chciałam tego dla siebie. Całe szczęście, że tak mocno pragnęłam wyzdrowieć dla dzieci. Dziś walczę dla nas wszystkich.”