
Wspólny pokój dla rodzeństwa wydaje się mieć sens tylko wtedy, gdy warunki nie pozwalają na urządzenie osobnego pomieszczenia dla każdego dziecka. A jednak okazuje się, że coraz więcej rodzin decyduje się na zaaranżowanie jednej dziecięcej sypialni nawet jeśli dysponują kilkoma pokojami. Dlaczego takie rozwiązanie ma sens?
Moja siostra jest jedną z najbliższych mi osób, a jednak nie ukrywam, że czasy, kiedy miałyśmy wspólny pokój obie wspominamy nie najlepiej. Dzieli nas sześć lat różnicy. Gdy ona chciała się uczyć do egzaminów do liceum, ja chciałam oglądać telewizję. Gdy z wizytą do niej przychodziła jej pierwsza miłość, ja nie chciałam opuścić pokoju bo akurat się w nim świetnie bawiłam. Kiedy to ja potrzebowałam pouczyć się w ciszy, ona zapraszała koleżanki. Do tego dochodziły kwestie związane z wystrojem wnętrz (a raczej wnętrza): do dziś pamiętam jedną ścianę w całości pokrytą plakatami z The New Kids On The Block (to jej) i drugą z niejakim Jasonem Donovanem (moja). Na szczęście z biegiem czasu gusta muzyczne trochę nam się zmieniły i po kilku latach zgodnie ozdobiłyśmy obie ściany podobiznami Kurta Cobaina. Tym niemniej rówieśnikom, którzy mieli własne pokoje zazdrościłyśmy bardzo. Okazuje się, że być może niepotrzebnie. Coraz więcej rodziców dochodzi do wniosku, że wspólny pokój dla rodzeństwa jest świetnym rozwiązaniem i mimo posiadania dużych domów właśnie na nie się decydują.
Może zainteresować cię także: 10 nawyków rodzicielskich, które powinnaś w sobie rozwinąć zanim Twoje dziecko stanie się nastolatkiem
Oczywiście może tutaj chodzić o wygodę wszystkich domowników. Rezygnacja z jednego dziecięcego pokoju pozwala na urządzenie pokoju gościnnego, lub gabinetu do pracy. To jednak nie jedyny argument. Według specjalistki od higieny snu Lindy Szmulewitz obecność drugiej osoby w pokoju wpływa na poprawę jakości snu.
„W przypadku starszych dzieci, które zajmują wspólny pokój, warto ustalić stałą godzinę kładzenia się do łóżek. Dzięki temu przed snem rodzeństwo będzie miało swój specjalny, prywatny czas na rozmowę. Trzeba to po prostu zaakceptować i nie liczyć na to, że dzieci natychmiast zasną”
