Prawo autorskie: coramueller / 123RF Zdjęcie Seryjne
Prawo autorskie: coramueller / 123RF Zdjęcie Seryjne
Reklama.
I o ile wielu osobom odpowiada klimat grillowania na korytarzu i wiecznych juwenaliów, najczęściej przychodzi moment, w którym mówią „dość”. Tak było w przypadku moich przyjaciół – Janki i Maćka, którzy porzucili studenckie życie na rzecz przytulnej kawalerki w dniu, w którym dowiedzieli się, że będzie ich troje. Są jednak rodzice, którzy nie rezygnują z mieszkania w akademiku nawet z maleńkim dzieckiem u boku.
Ola
magister psychologii

”O tym, że początek mojego życia spędziłam w akademiku, wiedziałam od dawna, rodzice nie byli jednak chętni, żeby opowiadać zbyt dużo anegdot z tego czasu. Wszystko zmieniło się, kiedy już jako nastolatka, znalazłam się na weselu brata mojej mamy, który studiował w tym samym mieście co moi rodzice. Goście weselni zaczęli witać mnie słowami: "Ola! Jaka ty już jesteś duża! Marta i Tomek zostawiali nam ciebie, kiedy wychodzili na imprezy!". Nagle okazało się, że posiadanie małego dziecka wcale nie utrudniło moim rodzicom w prowadzeniu studenckiego życia, a ja miałam w tym czasie dużą rodzinę, składającą się z akademikowych cioć i wujków. Cieszę się, że tak dobrze sobie radzili!

Prześledziłam regulaminy kilku większych uczelni w kraju. W każdym z regulaminów przydzielania miejsca w domu studenckim znajduje się odpowiednia adnotacja dotycząca pokoi małżeńskich i tych przeznaczonych dla rodziców (również samotnych) z dziećmi. Niektóre uczelnie przewidziały oddzielne piętra dla rodziców, inne w miarę możliwości oddzielne budynki. W niektórych są oddzielne kuchnie w pokojach, inni muszą sobie radzić nawet z jedną łazienką na korytarzu. Zawsze jednak uczący się rodzice mogą liczyć na mniejszą lub większą salę zabaw dla swoich pociech i – co najważniejsze – wsparcie ze strony uczelni.
Dwie strony medalu
Udało mi się porozmawiać z osobami odpowiedzialnymi za domy studenckie. Zarówno z ramienia uniwersyteckiego, uczelni technicznych jak i jednej artystycznej. Władze oczywiście idą na rękę młodym rodzicom, zapewniają zakwaterowanie, zazwyczaj wsparcie socjalne, przyznają indywidualny tok lub organizację studiów, udzielają urlopów dziekańskich i podkreślają, że robią co mogą, by ułatwić młodym rodzicom opiekę nad maluchami i pomóc w zdobywaniu wiedzy. Wszystko odbywa się na miarę możliwości finansowych i organizacyjnych uczelni, jednak młoda mama czy tata mogą liczyć na przywileje i czasem ulgowe traktowanie.
Spojrzenie studentów jest nieco inne. Bo jak naprawdę jest w akademiku? Czy są tam odpowiednie warunki by wychowywać dzieci? Czy nie jest za głośno? Za mało przytulnie? Jak łączą naukę z opieką nad maluchami? Na te pytania odpowiedzieć mogą tylko sami zainteresowani.
Nastka
studentka z Poznania

”Przyznano mi stypendium socjalne i IOS. Dostaliśmy z moim narzeczonym również wspólny pokój w akademiku. Żyło nam się fajnie, na naszym piętrze były jeszcze 3 małżeństwa z dziećmi i dwie samotne mamy. Od dwóch miesięcy mieszkamy w wynajmowanej kawalerce. Problem zawsze występował jednak na zupełnie innej płaszczyźnie. Uczelnianej. Od początku czułam obawę, miałam pewna blokadę, że bycie studentką matką łączy się z wieloma stereotypami. Niektóre niestety potwierdziły się.

Osobiście nie chciałam mówić wszystkim wykładowcom że mam małe dziecko, dlatego musiałam chodzić na wszystkie zajęcia. Z tymi, którym mówiłam że nie wiem czy będę mogła mieć tę np. 80% frekwencję, bywało różnie. Kilka razy usłyszała, że to jest tylko i wyłącznie moja sprawa, że sobie – uwaga - zrobiłam dziecko. Nie ukrywam że było mi przykro. Może gdyby było nas rodziców na studiach więcej, to nie musielibyśmy się tym przejmować. Gdybyśmy się z rodzicielstwem nie musieli chować po kątach. Na szczęście zaraz kończę studia i zaczniemy normalne, prawdziwe rodzinne życie.”

Ewa
studentka z Gdańska

”Nasi znajomi najczęściej się dziwią i zastanawiają, czy panują tu odpowiednie warunki. W naszym akademiku nie ma głośnych imprez, wszyscy wiedzą, że są tu dzieciaki. Poza tym w pokojach są grube ściany i drzwi. Dla mnie najważniejsze jest to, że wokół mam samych fajnych ludzi.

Oczywiście, że nie jest łatwo, ale Mała ma mnóstwo cioć i wujków, którzy chętnie od czasu do czasu się nią zajmują. Uczę się najczęściej, gdy córeczka już śpi. Czasem jednak nie ma kto z nią zostać i dwa razy zdarzyło mi się, że podczas egzaminu ustnego mała siedziała (miałam szczęście, bo w obu przypadkach zasnęła) w wózku, obok biurka wykładowcy. To dodatkowy stres podczas egzaminu!”

Kiedy maluchem zajmują się oboje rodzice, pomagają ciocie i wujkowie a gościnnie ( w większości domów studenckich przez trzy dni za darmo) zjawia się babcia i dziadek, nie ma na co narzekać. Wiele studentek jednak samotnie wychowuje maluchy, nie mogąc liczyć ani na finansową ani na czysto fizyczną pomoc mieszkających na drugim końcu kraju rodziców.
Gośka
studentka z Łodzi

”Mieszkam w akademiku od początku studiów, od dwóch lat z synkiem, którego wychowuję sama. Nie ukrywam, że nie jest to najdogodniejsze rozwiązanie. Niestety nie stać mnie na inną możliwość. Akademik jest stary i nie jest przystosowany dla nas rodziców. Co prawda jest czysto, schludnie i nie można narzekać na starania władz uczelni, jednak klatki schodowe są wąskie, co utrudnia poruszanie się z wózkiem. Wspólne, koedukacyjne łazienki są na korytarzu. Hałas też bywa przeszkodą. Wiem jednak, że najtrudniejszy okres mam już za sobą i że do końca życia będę wdzięczna moim koleżankom i kolegom, na których pomoc zawsze mogłam liczyć. Niebawem kończę studia i zobaczymy, co będzie dalej.”

W tym wszystkim jednak nie ma pesymizmu, nie ma żalu, nie ma pretensji. Każda z tych młodych mam podkreśla, że ma ciekawe i pełne przygód życie. Żadna nie narzeka na to, że nie może od czasu do czasu wyjść na imprezę czy że nie ma czasu dla siebie. I każda podkreśla jedno. Poza wsparciem ze strony uczelni najważniejsze jest wsparcie ze strony otaczających je osób. Bo choć niektórzy studenci dziwią się ich decyzjom, większość pomaga nie tylko w opiece nad maluchem, ale dzieli się notatkami, pomaga załatwić „uczelnianą papierologię” czy po prostu najzwyczajniej w świecie kibicuje. A to dla nich naprawdę dużo.
Na koniec jeszcze psychologiczny głos rozsądku:
Katarzyna Kucewicz
psycholog, psychoterapeuta

”Myślę, że czasy się zmieniły i akademiki tez. Kiedyś były to słabe warunki ,ale rzesze kolegów i koleżanek dookoła, czyli całkiem korzystna socjalizacja dla dziecka. W dzisiejszych czasach ludzie nawet w akademikach już nie maja takiej wspólnotowości i często jest tak, że wychowywanie dziecka w akademiku to jak wychowywanie dziecka w bloku mieszkalnym.

Ale jeśli jednak udaje się komuś żyć typowo akademicko, to wychowywanie dziecka w takich warunkach może być czymś bardzo dobrze wpływającym właśnie na socjalizację - pod warunkiem, że rodzice potrafią stawiać granice i w sytuacji gdy ktoś je narusza (np. głośno imprezując dzień w dzień) interweniować. Jeżeli mimo młodego wieku studenci potrafią w dojrzały sposób podchodzić do wychowywania to dadzą sobie radę, jeśli nie- to mogą ulec pokusom, podchodzić bardziej infantylnie (akademik często uruchamia w nas tryb bycia wiecznie na koloniach) i summa summarum zaburzyć relacje z dzieckiem.”