Prawo autorskie: j0yce / 123RF Zdjęcie Seryjne
Prawo autorskie: j0yce / 123RF Zdjęcie Seryjne
REKLAMA
Ponad tydzień temu w Obornikach Śląskich miał miejsce wypadek. 17-letnia dziewczyna zasłabła na karuzeli i z niej wypadła. Na nic zdały się zabezpieczenia w postaci pasów. Jak informuje tvn24.pl, nastolatka najprawdopodobniej zemdlała i bezwładnie się wysunęła upadając na zaparkowane obok karuzeli auto, które właściwie zamortyzowało jej upadek. Dziewczynie nic nie grozi, miała potłuczenia i rozcięcia naskórka. Policja twierdzi, że zabezpieczenia były właściwe, sprawne, ale i tam musi przeprowadzić w tej sprawie postepowanie i dokładnie zbadać okoliczności zdarzenia.
Czy można mówić o "dobrym zabezpieczeniu" jeśli człowiek może się zwyczajnie wyśliznąć? Mam poważne wątpliwości. Jednak to policja, oraz poszkodowana i zapewne jej rodzina już dokładnie zbadają.
Kilka lat temu w największym parku rozrywki w Szwecji zawaliła się gondola. 18 osób było rannych, a trzy trafiły do szpitala w stanie krytycznym. Wśród pasażerów były także dzieci. Przyczyną wypadku była najprawdopodobniej usterka mechaniczna w łożysku. Menadżer parku, tuż po tragedii zapewniał, że urządzenie było po przeglądzie technicznym.
Sytuacja miała miejsce w stacjonarnym parku rozrywki. Nowoczesnym, regularnie sprawdzanym. Oczywiście są to wypadki niezwykle rzadkie. Karuzele pracują tam codziennie, z wyłączeniem okresu zimowego. Od rana do wieczora tłumy ludzi przewijają się przez takie i podobne miejsca rodzinnych atrakcji i nie słychać by ilość tych wypadków była zatrważająca, ale w Polsce takowych nie mamy, za to dużo więcej jest objazdowych wesołych miasteczek.
Na miejskich festynach, w nadmorskich kurortach, czy w małych miejscowościach, często co roku, w tych samych miejscach rozstawiają się ekipy z obwoźnymi atrakcjami dla dzieci oraz tych, żądnych wrażeń. Jak informuje wiadomości24.pl, takie wesoła miasteczka sprowadzane są najczęściej zza granicy.
"Stan techniczny niektórych pozostawia wiele do życzenia, bo i wiek urządzeń bywa nie najmłodszy. Zdarzają się nawet karuzele liczące sobie… pół wieku. Taki zdezelowany sprzęt można kupić już za kilka tysięcy złotych".
Zdaje się jednak że my, dorośli mamy tego świadomość, bo nie trzeba być tutaj specjalnym znawcą. Gołym okiem widać, że od lat rozstawia się tę samą karuzelę, a nawet jak pojawia się jakiś nowy nabytek konkretnej ekipy, to na taki nie wygląda. Są tacy, którzy się kompletnie nad tym nie zastanawiają, tylko natychmiast ruszają testować nowe nabytki by podnieść sobie poziom adrenaliny. Inni, na wskroś przezorni nie korzystają z takich wcale, można też podchodzić do karuzeli wybiorczo.
Karolina
mama 5-letniego Antka

Karuzela, gdzie dziecko siedzi na koniku, która kręci się w kółko w takim tempie, że dorosły człowiek mógłby wskoczyć w trakcie jazdy - jest ok, ale inne? Nie, dziękuję. Wolałabym, jak syn będzie starszy, zaplanować wycieczkę do sprawdzonych europejskich parków rozrywki, gdzie stałe ekipy mają nadzór na całością non stop. Są kontrolowane, konserwowane... tak mi się wydaję. To lepsze rozwiązanie niż korzystanie z obwoźnych wesołych miasteczek. Zresztą zauważyłam, że coraz mniej ludzi je odwiedza. Tłumów już nie ma.

W letnim sezonie Polskę przemierza nawet kilkaset karawan z karuzelami. Jak się okazuje, niektóre z nich, dość wiekowe, nie są objęte jakimkolwiek nadzorem, a więc za ich sprawność odpowiada wyłącznie właściciel. Dotyczy to głównie rollercoasterów. Kilka miesięcy temu na natemat.pl wypowiedziała się w tej sprawie rzecznik Urzędu Dozoru Technicznego.
Natalia Rostowska, Urząd Dozoru Technicznego
dla natemat.pl

Dozorowi technicznemu podlegają rodzaje urządzeń technicznych, które są wymienione w rozporządzeniu Rady Ministrów z 2012 roku. (..)W rozporządzeniu wymienione są przenośniki kabinowe i krzesełkowe o ruchu obrotowym, przeznaczone do celów rekreacyjno-rozrywkowym. Tzw. rollercoastery nie zaliczają się do tej grupy urządzeń, ponieważ nie mamy tu do czynienia z ruchem obrotowym.

Trudno zrozumieć brak ich ujęcia w przepisach dotyczących dozoru. Przecież one istnieją, jeżdżą, ludzie z nich korzystają...
Nie zmienia to faktu, że wypadki w lunaparkach należą do rzadkości (w ciągu 12 lat, w latach 2003 -2015, w wyniku wypadków w parkach rozrywki pokrzywdzonych było 41 osób). Nikt nie chce doprowadzić do sytuacji zagrożenia życia klientów. Zresztą, każdy wypadek, to w konsekwencji mniejsze przychody w przyszłości.
Marcin Zawada, redaktor magazynu Interplay
dla natemat.pl

Czasem sprzęt rzeczywiście trąci myszką, ale odpowiednia pielęgnacja wyklucza ryzyko wypadku. Trzeba pamiętać o tym, że właścicielom wesołych miasteczek nie zależy na złej famie, a usterki sprzętu i wypadki kładą się cieniem na reputacji takiego miejsca.

Za to wypadków, tych drobnych, jest całkiem sporo. Pewnego słonecznego dnia, w samym środku wakacji nad morzem, przechodziłam obok karetki, która podjechała pod niewielkie, sezonowe wesołe miasteczko. Niesiono do niej ok. 6 letniego chłopca, który nie był w stanie iść o własnych siłach. Korzystał tylko z dmuchanego zamku, obok którego stała jego babcia. Nie wiem czy skręcił, złamał nogę, rękę, czy uszkodził kręgosłup (tak plotkowali gapie), w każdym razie nie wyglądał za dobrze, a babcia zalewała się łzami.
Tak. wypadki się zdarzają. Wszędzie. Chcąc uchronić nasze dziecko przed nimi wychodzi na to, że: zamki dmuchane -nie, parki rozrywki - nie, trampoliny - nie, a wspiąć się na drzewo? Wykluczone! Idąc tym tropem, bujanie na huśtawce należałoby uznać za niezwykle ryzykowne. Chyba jednak nie o to nam, rodzicom chodzi, prawda?
A wracając do karuzel, to wybór należy do was. Warto jednak zwrócić uwagę, że te sprawdzone przez Urząd Dozoru Technicznego dostają specjalną zieloną naklejkę i certyfikat.