Marzec. Szkoła Podstawowa nr 42. 11 - letni chłopiec w czasie lekcji języka polskiego położył na ławce swój pamiętnik. Notes prawdopodobnie był otwarty. Podchodzi nauczycielka, podnosi go i bez jego zgody ucznia, a właściwie wbrew jego wyraźnym prośbom by tego nie robiła, zaczyna czytać - opisuję m.wroclaw.wyborcza.pl
Odkrywa w nim wulgaryzmy pod adresem szkoły i postanawia zgłosić sprawę dyrekcji oraz szkolnej psycholożce. Ci postanawiają wezwać rodziców. Dlaczego? Według przedstawicieli szkoły, zgodnie z zasadami, w czasie zajęć, nie można korzystać z innych materiałów, prócz tych związanych z tematem lekcji, dlatego nauczycielka miała do tego prawo. A obraźliwe treści wymagają konsultacji.
Nieco inaczej sprawa wygląda w oczach matki chłopca. Twierdzi ona, że kilka niecenzuralnych słów faktycznie pojawiło się w pamiętniku, ale właśnie... w PAMIĘTNIKU. Jest oburzona faktem, że syn stał się obiektem nagonki, po tym jak nauczycielka przeczytała coś, co powinno zostać jego tajemnicą, prywatną sprawą.
"Obniżono mu ocenę z zachowania. Poza tym proszę sobie wyobrazić, jak mógł poczuć się chłopiec, którego skryte myśli nagle wyszły na jaw i każdy je czyta? On je zapisywał w tajemnicy, po cichu, nie chwalił się kolegom i miał do tego prawo" - czytamy słowa matki w wyborczej.
Kobieta twierdzi, że syn jest ofiarą władzy jaką posiada nauczyciel. Władzy bezwzględnej. Twierdzi ona, że po tym jak nauczycielka, strona po stronie, przeczytała jego osobiste zapiski, chłopiec w domu płakał, a jej pękało serce. Ale to nie koniec. Po zapoznaniu się z lekturą, nauczycielka poszła do pedagożki, a ta rozwiązanie znalazła w przeprosinach. Z relacji jej syna wynika, że namawiano go do tego, by wykonał taki gest w kierunku pani polonistki i dyrekcji, co podobno w końcu zrobił ze łzami - "Musiał przepraszać za swoje myśli" - dodaje jego mama, która sprawę zgłosiła do kuratorium, oraz Rzecznika Praw Dziecka.
Katarzyna Kucewicz, psycholog:
"To jawne przekroczenie kompetencji nauczyciela i pogwałcenie prywatności dziecka. Dla niego będzie to ogromna lekcja nieufności w stosunku do dorosłych. Nie jest to działanie wychowawcze. Jedynie uczy, że dorosłym nie można ufać, że są oni nieprzewidywalni. Taki uczeń i pozostali uczniowie, którzy byli świadkami tej sytuacji, nie będą miały zaufania do dorosłych jako tych, którzy je chronią. Wielki błąd wychowawczy. Szkoda też, że nauczyciele w takich sytuacjach nie potrafią przyznać się do błędu, tylko idą w zaparte."
Dyrekcja szkoły twierdzi, że jeśli owe instytucje stwierdzą, że w tym wypadku przekroczyli uprawnienia i naruszyli zasady, wtedy przyzna się do błędu i przeprosi.
W 20 rocznicę uchwalenia Konwencji o prawach dziecka, przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych, wydano zabawną, kolorową książeczkę, która w sposób dostępny dla dzieci, mówi o ich prawach. Pamiętając o tym, że to najważniejszy dokument dotyczący praw dziecka, ratyfikowany przez prawie wszystkie kraje na świecie, w tym wypadku wart zainteresowania jest artykuł 16: "Nikt nie ma prawa do ingerencji w twoją prywatności, chyba, że robi to ze względu na dobro Twoje, lub Twoich bliskich".
W oryginale z 1989 roku brzmi to: "1. Żadne dziecko nie będzie podlegało arbitralnej lub bezprawnej ingerencji w sferę̨ życia prywatnego, rodzinnego lub domowego, czy w korespondencję, ani bezprawnym zamachom na jego honor i reputację. 2. Dziecko ma prawo do ochrony prawnej przeciwko tego rodzaju ingerencji lub zamachom." Czy przeczytanie pamiętnika dziecka miało na względzie jego, bądź jego bliskich, dobro? Jest to wielce wątpliwe....