Podczas wieczornej kąpieli, trzyletnia Ala powiedziała do swojej mamy, że pani w przedszkolu zakleiła Leonkowi buzię plastrem. Mama nie uwierzyła. Była przekonana, że to zabawa, jak zamykanie buzi na kłódkę wyimaginowanym kluczykiem. Córka jednak się upierała, że plaster był na prawdę...
Nauczyciel niszczyciel
Przedszkole Samorządowe nr 80 w Krakowie. Mama Ali zaczęła drążyć temat. Po rozmowach z innymi rodzicami, ci zaczęli wypytywać swoje dzieci i.. dostali szoku - informuje krakow.wyborcza.pl. Wpychanie jedzenia na siłę, straszenie wywiezieniem do kopalni, zamykanie w łazience jak płaczą - to tylko niektóre z sytuacji, które opisywały maluchy.Chłopiec który się posikał musiał za karę jeść na stojąco, potem też i jemu i Leonkowi zaklejano buzię plastrem. Dzieci zgodnie twierdziły, że plaster był żółty.
Poniżanie, szarpanie, ciąganie za włosy, podduszanie i niekiedy bicie — takie metody wychowawcze miała wprowadzać w swojej klasie nauczycielka szkoły w Łukcie - pisze ostroda.wm.pl. Ofiarami miały być dzieci z "zerówki". Prokuratura postawiła kobiecie zarzut psychicznego i fizycznego znęcania się. Nauczycielka z 30-letnim stażem pracy, według świadków stosowała kary od dawna. Dzieci same zaczęły opowiadać o tym rodzicom. Przesłuchano czworo z nich w obecności psychologów, którzy potwierdzili ich wiarygodność.
Szkoła podstawowa. Psychiczne i fizyczne znęcanie się nad uczniami. Sąd skazał nauczycielkę matematyki z Limanowej na osiem miesięcy więzienia z zawieszeniu na dwa lata, grzywnę w wysokości 1500 zł, oraz zakaz wykonywania zawodu na okres... raptem dwóch lat!
Nauczyciel też człowiek
Uczymy dzieci by szanowały nauczycieli, zwracały się do nich grzecznie i ich słuchały. Nauczyciel ma władzę, nie da się temu zaprzeczyć i nie jest to złe, jeśli umiejętnie ją wykorzystuje, pilnuje ogólnego porządku i jest w stanie utrzymać w ryzach mieszanki charakterów i temperamentów np. nastolatków. Ale są i tacy, którzy tej władzy nadużywają. Z raportu amerykańskiego Krajowego Stowarzyszenia Psychologów Szkolnych z 2007 roku wynika, że w USA codziennie 160 tysięcy dzieci nie uczestniczy w lekcjach z obawy przed szykanowaniem przez innych uczniów, nauczycieli czy jeszcze innych pracowników szkoły. Polska nie jest w tym przypadku lepsza.
Molestowania czy przemoc fizyczna, to przypadki rzadkie - na szczęście, jednak ośmieszanie, obrażanie, straszenie - to zjawiska powszechne. Niekiedy życiowe problemy, frustracje nauczyciela, odbijają się na uczniach, co oczywiście nie powinno mieć miejsca, ale to już kwestia psychicznej odporności. Nikt nie sprawdza predyspozycji osobowościowych, nikt tego nie weryfikuje, a przecież wiadomo, że do pracy z ludźmi, a w szczególności z dziećmi nie każdy się nadaje. Każdy zawodowy kierowca, np. TIRa, musi odnawiać swoje uprawnienia obowiązkowo co 5 lat. W tym są również testy psychologiczne. Dlaczego nauczycieli, ludzi obciążanych taką odpowiedzialnością, pracujących z maluchami, czy niekiedy z bardzo trudnymi nastolatkami, nie poddaję się cyklicznym testom?
Wychowawca oprawca
"Dyrektor sierocińca w Giżycku wyzywał, bił i poniżał dzieci. Uniknął kary, bo sprawa się przedawniła. Dziś uczy w szkole muzyki i religii" - głosi nagłówek artykułu z wysokieobcasy.pl - "Marek W. to bardzo znana postać w miasteczku. "Absolwent teologii i, podyplomowo, muzyki i plastyki jest przedstawicielem Caritasu Diecezji Ełckiej na powiat giżycki. Ma m.in. nadzór nad prowadzonymi przez Caritas świetlicą terapeutyczną, hospicjum i jadłodajnią pod patronatem ojca Pio. Poza tym jest też miejskim radnym, nauczycielem religii, muzyki, organistą i kierownikiem administracyjno-organizacyjnym tutejszego Domu Dziecka św. Faustyny".
Jest w nim 40 wychowanków. Dzieci odebrane rodzicom z powodu pijaństwa, zaniedbań, biedy. Ale zdecydowana większość, to sieroty. 15 - letni Paweł mówi o dyrektorze: "Normalnie od ku**w wyzywa. Powiedział, że jak pojadę do ośrodka szkolno-wychowawczego, to będą mnie w dupę cwelili. Tak do każdego mówi. Straszył mnie, że mi to załatwi, bo zna pana Jaworowskiego (Marek Jaworowski - sędzia Sądu Rejonowego w Giżycku, przewodniczący Wydziału Rodzinnego i Nieletnich)". Inny chłopiec, gdy wrócił z kolejnej ucieczki, twierdził, że w gabinecie Marek W. nachylił go i kopnął w głowę i nos. Z kolei Damian usłyszał o dyrektora: "Skurw**ynu, ch**u, pojedziesz do zakładu, a tam będą cię ru**ć w dupę".
Jedna z wychowawczyń zeznała, że człowiek ten wprowadził taki terror, że nikt nie śmiał kwestionować jego władzy, a jedna z matek, która jakiś czas temu walczyła o odzyskanie dzieci, w 2010 roku wysłała do prokuratury list: "To nie jest dom dziecka, tylko zamknięty zakład poprawczy. Nie ma przestrzeganych praw człowieka. Dzieci są traktowane poniżej godności. W tym domu jest po prostu bezprawie, a ten pan czuje się Bogiem. Znęca się nad dziećmi psychicznie. Proszę o zrobienie wszystkiego, by pomóc tym dzieciom" - cutują wysokieobcasy.pl. A Piotra L., ojciec 13-letniej Mariki na rozprawie dodał: "Proszę sądu, to są dzieci, które potrzebują miłości, wsparcia, a niektórzy tam są tak traktowani, jakby byli w jednostce karnej".
Tutaj większość dzieci nie ma rodziców, to kto się za nimi wstawi? Kto będzie drążył i walczył by prawda wyszła na jaw? Nie zawsze też mają one odwagę o tym opowiadać, albo nie mają komu, albo ich słowo nie ma mocy, bo większą moc ma słowo ich oprawcy, "szanowanego" obywatela.