Ciąża niebawem dobiegnie końca i na świecie pojawi się nowy członek rodziny. Zwłaszcza dla tych, które będą rodziły po raz pierwszy, to bardzo emocjonujący czas. Czas wyczekiwania "tego dnia", w którym będzie już po wszystkim. To też nerwy, lęki, a czasami i obawy o zdrowie maluszka. Jakby tego było mało, przyszła mama ma dodatkowy powód do zmartwień.
Naukowcy z Imperial College w Londynie zbadali dokładnie dokumentację prawie półtora miliona porodów w Wielkiej Brytanii, jakie miały miejsce w English National Health Service pomiędzy kwietniem 2010 roku a marcem 2012 roku. Sprawdzali jakość i poziom usług położniczych w zależności od dnia tygodnia. Jakie były wioski?
Lepiej nie rodzić w weekendy w brytyjskich szpitalach (szkoda tylko, że nie da się tego tak precyzyjnie zaplanować!). Dowiedziono, że poród między poniedziałkiem a piątkiem, jest zdecydowanie bezpieczniejszy dla zdrowia i życia noworodka, oraz matki. W weekendy wzrasta ryzyko powikłań i urazów okołoporodowych, oraz kobiecych infekcji. "W dni powszednie umiera w brytyjskich szpitalach średnio 6,5 urodzonych dzieci na 1000, natomiast w weekendy ten wskaźnik wzrasta do 7,1. To samo dotyczy zakażeń okołoporodowych. W tygodniu dochodzi do 8,2 infekcji, natomiast w weekend – do 8,7, na 1000 urodzeń. W sumie, generuje to nawet 770 zgonów rocznie i 470 infekcji u matek" - donosi parenting.com
Tutaj ze wszystkim chodzi się do internisty. Nawet na podstawowe badania ginekologiczne. Bardzo trudno jest spotkać się ze specjalistą. A ciąża? Nie pilnuje się restrykcyjnie terminów kolejnych wizyt i przede wszystkim nie są one tak często jak w Polsce. Szpitale? Większość moich znajomych, Angielek, rodziła w prywatnych klinikach i nie jest jakiś ułamek społeczeństwa, robią to raczej wszyscy, których na to stać, albo odkładają ta tą okazję, nie są to bogacze, czy vip'y. W "normalnych" szpitalach rodzą te co wyjścia nie mają. Poziom troski, opieki nad kobietą rodzącą jest tragiczny - opowiada mi Marta, która w Anglii mieszka już od kilku lat.
W Polsce nie ma takich statystyk. Może to i lepiej? Polskie oddziały położnicze uchodzą za dużo lepsze od tych brytyjskich pod względem opieki i bezpieczeństwa(oczywiście poza szpitalnym menu - te u nas bywa dużo gorsze). Niemniej jednak pewnie każda z nas doświadczyła (albo słyszała od znajomych), mniejszego zaangażowania lekarza pracującego w weekend.
Jak miałam skurcze, lekarz mi powiedział: "Weekend, a nawet wyspać się nie można. Nie może poczekać pani do poniedziałku?". Było to w formie żartu, ale wiadomo, że w weekendy są braki w personelu i każdy wolałby robić w tym czasie coś zupełnie innego" - opowiada mi Ola. Mi w trakcie Euro 2012 lekarz powiedział, że dobrze by było jakbyśmy trochę przyspieszyli, bo niedługo ważny mecz. Do dziś się zastanawiam, czy to dlatego podali mi oksytocynę? Żeby nieco "przyspieszyć"?" - wspomina Justyna.
Wiadomo, że niewybredne żarty to nie nowość, ale czy to ma jakiś faktyczny wpływ na jakość i bezpieczeństwo na polskich porodówkach? Tego nie wiemy. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, ogólna liczba umieralności i powikłań niemowląt stale spada. Wiedza, standardy i sprzęt w Polsce, to wysoki poziom w Europie.
Ja nie chciałam się załapać na weekend w szpitalu z bardziej prozaicznego powodu - żeby z niego szybciej wyjść do domu. Za pierwszym razem się udało, a za drugim już nie. Nie doświadczyłam ani nie zaobserwowałam żadnej różnicy (prócz pobytu o jedne dzień dłużej, w tym drugim wypadku). Ale może miałam szczęście?