"Jaka śliczna, jaka słodka, jak już pięknie raczkuje... O! Już chodzić próbuje, no i tak śmiesznie gaworzy"... mówią znajomi, bliscy i ty sama też jesteś zachwycona. W końcu to twoje maleństwo i wiadomo, że jest wyjątkowe. Mimo całej jego słodkości i cudowności, przychodzą takie dni, momenty, kiedy to nie możesz się doczekać, aż będzie już nieco starsze...
Super czterolatek
Masz też starsze dziecko? Ja mam i dlatego, mówiąc "niepoprawnie", mam porównanie. Nie chodzi o nich, jako jednostki, nie o to które, co i kiedy zaczęło robić, ale ogólnie, jak dużo łatwiej jest wszystko ogarnąć mając czterolatka.
Sam zrobi siusiu i umyje rączki, wodę po sobie zakręci, wrzuci brudne skarpety do prania (pozostałe części garderoby również), wyciągnie jogurt z lodówki jak jest głodny, z herbatnikami w górnej szafce też sobie poradzi:). Sam sobie naleje szklankę wody, obierze marchewkę do zupy (i sprawia mu to wielką przyjemność), odłoży talerzyk po jedzeniu do zmywarki, a nawet potrafi ją wyłączyć. Posprząta zabawki w pokoju... a w ogrodzie? To dopiero pomocnik! Pozbiera szyszki z trawnika, podleje kwiaty, z radością zgrabi z tatą trawnik, by potem móc pojeździć na taczce....
Powie, że boli go brzuszek, że jest mu zimno. Porozmawiać z nim można właściwie o wszystkim. Pytań zadaje całe mnóstwo, z każdym dniem coraz bardziej wnikliwe, rozbudowane, niezwykłe, bywają też skomplikowane. Zaczyna ostro negocjować i się targować, ale już można znaleźć z nim kompromis. A wieczorem, mówi, że kocha i że cię potrzebuje, a twoje włosy są najpiękniejsze na świecie...
Chwalę się? Może i tak, ale duma mnie rozpiera i nie mogłam sobie odmówić. A o ile prostsza jest codzienność! Nie ma już ochoty wchodzić z tobą do łazienki, zaśnie spokojnie w swoim łóżku, wie, że głowę trzeba umyć i wrzaski są bez sensu. Wie też, że rodzice muszą iść do pracy.
Roczniak turbo tuptuś
Uroczy, szczerze uśmiechnięty, stawia pierwsze kroki, potem kolejne i kolejne, a tobie łzy cienką ze wzruszenia... Wtula się w ciebie całym sobą, bawi włosami, pokazuje, gdzie mama ma nosek, a gdzie uszko, zaczyna rozumieć jak się powie: "przynieś pieluszkę" i faktycznie podaje ją ro ręki, każdego kamyczka, okruszka, również. Wskaże gdzie biszkopty są ukryte. Wszystko dla niego jest nowe i fascynujące i... to jest największe utrapienie. I choć bardzo nie lubisz, od dawna opierasz się tej modzie na bieganie, to zaczyna się właśnie twój permanentny jogging, plus test na refleks. Bo przecież schody, to najlepsze miejsce na zabawę! I po raz 30 ściągasz go z krzesła, tuż przed tym wejściem na stół, a przecież odwróciłaś się tylko na sekundę!
Czy to boli ząbek? Tak to na pewno ząbki! A może jest to brzuszek? Chwila, co dziś jedliśmy? I nie wiadomo, co maluchowi dolega. Sygnałów daje mnóstwo, dość jasnych i wyraźnych (ilość decybeli rozsadza ci głowę), ale co boli? pewności nie ma. Za to dwa dni bite na rękach (piękny był to weekend) trzeba nosić, bo jak nie to szklanki drżą. Ja więc zdecydowanie wybieram drżenie rąk i ból kręgosłupa. To kochane 10 kg... a i zupę zrobię i make-up, a nawet fryzurę, z nimi na rękach. A noce? Wciąż zdarzają się nieprzespane, na szczęście z każdym miesiącem ich coraz mniej...
Mój roczniak (a dokładnie -14 miesięczniak) powoli poznaje świat, uczy się wszystkie. Prócz słów tata i mama, pojawiło się ostatnio: DA . Da, da ,da, da, da, da... czyli: "daj to", "daj tamto", teraz, w tym momencie. Nie, nie to! To obok! Idzie oszaleć... Na szczęście, od niedawna już nie płacze gdy rano wychodzę. Robi rączką "pa pa" i z uśmiechem na twarzy, najpierw całując swoją dłoń, przesyła mi buziaki. Przynajmniej najgorsze mamy już za sobą.