Pamiętam z dzieciństwa tych policjantów, Indian i kowbojów, kolekcję żołnierzyków u kolegi z klatki obok, stroje komandosów i wielu batmanów na karnawałowym balu, strzelanie do siebie z patyków- pistoletów i udawanie trupa na trawniku przez blokiem... Tak było za moich czasów i nikogo to nie dziwiło. Było to wręcz powszechne i naturalne, jak i podział na "chłopięce" i "dziewczęce" zabawy. Owszem, były wyjątki i nie wszystkim to się podobało. Jedni rodzice zupełnie naturalnie podchodzili do tego, że syn bawi się lalką siostry, a siostra jego młotkiem, ale znałam też takich, zwłaszcza tatusiów, którzy chcieli wychować "prawdziwego mężczyznę" , który to będzie umiał przywalić konkretnie i nie ma tu miejsca na czułostki i sentymenty, one zarezerwowane są wyłącznie dla dziewcząt.
Co dziś robiliście w wolnym czasie w przedszkolu? - pytam syna. - Nooo, byliśmy na dworze, potem biegaliśmy i bawiliśmy się w Ninjago!- Odpowiada - A później strzelaliśmy, tak na niby... A Mikołaj, to tak szybko biega, no i ja nie żyłem, tak na niby..."
Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej. Wojna? Przecież to najgorsze zło. To przemoc, agresja, zabijanie. Sztuką jest spokojne rozwiązywanie konfliktów, a takie nacechowane negatywnymi emocjami zabawy niczemu nie służą - twierdzi wielu. Nie sposób się z pewnym kwestiami tu nie zgodzić. Od zawsze wzbudzało to mój niepokój. Od zawsze, czyli tak naprawdę od kiedy na świecie pojawił się mój syn. Postanowiliśmy, że u nas w domu nie będzie żadnych zabawkowych pistoletów, karabinów, mieczy itp. Żeby była jasność, poinformowaliśmy o tym rodzinę, a w szczególności dziadków, wiadomo. A trzy lata później... kupiłam pierwszy plastikowy pistolet.
Dlaczego? Bo nie udało się tego uniknąć. Syn zaczął wychodzić na podwórko z kolegami. Miał swoje zabawki: rowerek, samochody, piłki, kredy, ale... całe towarzystwo, rówieśników i w znacznej większości starszych chłopców, ganiało się z mieczami Jedi i pistoleto-wyrzutniami, Nerfami. Swoje gadżety porzucił w sekundę. A jak już jeden chłopiec mu pożyczył i nauczył obsługi - przepadł na amen. Z początku byłam zła, ale co miałam zrobić? Jaki sens miałoby zakazanie, zabranie, oddanie? Z czasem dotarło do mnie, że skrajności nie są dobre. Pomyślałam - czy aby troszkę nie przesadzamy?
Tak też zrobiliśmy. Gdy po raz dwudziesty usłyszałam, że syn bawił się w Ninjago, spróbowaliśmy zrobić to razem, na naszych zasadach. Turlaliśmy się na dywanie, łaskotaliśmy, ganialiśmy. Dzieci lubią zabawy w wojnę z wielu powodów. Czasami w tej formie najlepiej im wyładować swoją złość. Często nie radzą sobie z emocjami. Oczekuje się od nich żeby było grzeczne, posłuszne rodzicom, co rodzi w nich czasami wewnętrzny bunt i dzięki takim zabawom, podobnie jak uprawiając sport, sztuki walki - mogą wyrzucić z siebie całą frustrację, która się w nich kumuluje. Inną przyczyną może być chęć zaistnienia w grupie, "bo przecież inni tak się bawią, to ja też chcę", albo próba oswojenie się z tym, co wywołuje w nich lęk. Zawsze, jak już pojawi się temat wojny, trzeba z dzieckiem o niej porozmawiać.
Drodzy rodzice, jeśli u was już też pojawiły się zabawy w wojnę, warto to wykorzystać. Niech ten temat będzie bodźcem do pierwszych rozmów o wartościach: o sprawiedliwości, pokoju, miłości, honorze itp. O tych, które sami uważacie za najistotniejsze.
Nie powinniśmy wpadać w panikę. Zabawa w wojnę, walka, to jedne z bardziej lubianych rozrywek małych chłopców i nie ma w tym nic złego, jeśli mamy kontrolę nad taką zabawą, ustalamy jej reguły, np. wyjaśniając dziecku, że nie wolno strzelać, czy atakować innych osób niż te, które się bawią. Zaznaczać też, że jest to zabawa, bo prawdziwa broń może być czymś bardzo niebezpiecznym i niedopuszczalnym dla dzieci ale także dla dorosłych. Warto pilnować by zabawa nie epatowała złością , by było tam więcej śmiechu, czy skupienia niż agresji.
Katarzyna Kucewicz
Psycholog
Nie powinniśmy unikać kupowania pistoletów czy mieczy, ale niech nie będą to jedyne zabawki naszego malucha, uczmy zabawy na różne sposoby. Zabawa w walkę może mieć nawet pewne plusy - uczy np. zwinności, refleksu, skupiania uwagi. Sęk w tym, aby mieć czas by o takich zabawach rozmawiać z dziećmi i wyjaśniać już po zabawie, albo przed, że w dorosłym świecie takie wojny wcale nie są zabawne, ani takie wesołe, że to bardzo ważne by żyć z innymi w zgodzie a nie z nimi walczyć.