Prawo autorskie: fabianaponzi / 123RF Zdjęcie Seryjne
Prawo autorskie: fabianaponzi / 123RF Zdjęcie Seryjne
REKLAMA
W czym tkwi prawdziwy problem?
Jak twierdzi psychoterapeuta R. Scott Gornto problemy w związku, które jego pacjenci przedstawiają w pierwszej kolejności, tak naprawdę w wielu przypadkach są nieistotne. Sedno leży gdzie indziej. I ma rację.
M. jest dość dorze zorganizowana, z jednym wyjątkiem: jest bałaganiarą. Gdy przestaje używać jakiejś rzeczy, po prostu odkłada ją tam gdzie stoi. Jej mąż K., z natury pedant, bardzo tego nie lubi. Efektemtego stanu rzeczy są nieustanne kłótnie.
On jest zdania, że M. nie wkłada żadnego wysiłku w utrzymanie porządku w ich mieszkaniu. Ma jej za złe za to, że nieustannie towarzyszy im bałagan, dla niego będący oznaką bylejakości. Ona czuje się nieustannie krytykowana przez K. i to z uporem lepszej sprawy. „Ostatnio zostawiłam lakier do paznokci na stole, a on powiedział mi, że jest mną rozczarowany” – wyznaje.
Oczywiście problemem ich związku nie jest lakier do paznokci pozostawiony na stole, chociaż to właśnie takie drobnostki powodują między M. i K. największe kłótnie. Bez wątpienia ona powinna popracować nad umiejętnością utrzymywania porządku, a on nad sposobem komunikowania się z partnerką. Przede wszystkim jednak oboje powinni skupić się na najważniejszej sprawie: powinni nauczyć się jak wspólnie działać jako para i wspólnie znajdować rozwiązania codziennych problemów.
Koniec z niekończącymi się konfliktami
M. i K. stracili już nadzieję, że uda im się wyrwać z błędnego koła: ona pozostawia coś po sobie, bo nawet tego nie zauważa, on wpada w szał, ona jest urażona jego nadmierną reakcją. A jednak udało im się osiągnąć porozumienie nie tylko w kwestii jednego pozostawionego na stole lakieru do paznokci, ale i na dłuższą metę.
Jeśli chcemy uzyskać inny efekt niż dotychczas, musimy zacząć robić coś innego. M. całą swą uwagę skupiła na utrzymywaniu uporządkowanego wnętrza. Stopniowo wyrabiała w sobie nawyki odkładania na miejsce swoich lakierów do paznokci, notatek, gazet, książek. K. z kolei w końcu przyjął do wiadomości fakt, że jego żona nie pozostawia rzeczy specjalnie i zamiast wpadać w szał, nauczył się dostrzegać jej starania i powstrzymywać z bolesną krytyką. Oczywiście nowa metoda nie zadziałała od razu, wszystkie problemy nie zniknęły ich związku, ale kiedy rozwiązali tę kwestię, między nimi zaczęło układać się lepiej.
Małżeństwo na zakręcie
Skoro to, co osiągnęli M. i K. było takie proste, dlaczego zajęło im kilka lat. Otóż to wcale nie było proste. “Kiedy ktoś nie jest wstanie wziąć na siebie odpowiedzialności za swoje działania, może próbować przerzucać ją na innych.” – utrzymuje R. Scott Gornto z Psychology Today.
I to wyjaśniałoby, dlaczego K. tak krytykował M. a ona reagowała na jego słowa atakiem złości. On chciał porządku, ona nie chciała wysłuchiwać gorzkich słów krytyki. Tyle tylko, że każde z nich chciało zmienić drugą osobę bez poświęcenia choćby chwili na zmianę własnego zachowania. Wybierali takie działanie intuicyjnie, bo wydawało im się łatwiejsze. Tyle tylko, że było zupełnie nieskuteczne.
Rozwiązanie w takiej sytuacji jest jedno: para musi zacząć zachowywać się tak, jakby grała w jednej drużynie. Bo gra, przecież obojgu zależy na wspólnym szczęściu, pielęgnowaniu pozytywnych uczuć i dobrej atmosferze. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, prawda? R. Scott Gornto radzi, by przyjąć założenie, że w związku żaden problem nie jest problemem jednej osoby. Ze wszystkimi trudnościami para powinna radzić sobie wspólnie.
Do jednej bramki, zamiast przeciwko sobie
Kiedy pojawia się drobny, choć uciążliwy problem, warto uważać, by nie wpaść w pułapkę nieustannego obwiniania się jak to było u M. i K.: bałagan, jego gorzkie słowa krytyki, jej głęboka uraza. Przecież jesteście w jednej drużynie, prawda? Macie zmierzyć się z danym problemem, a nie z sobą nawzajem.
By to osiągnąć, warto szczegółowo definiować problem. Dla K. nieporządek jest oznaką bylejakości, a nie tego przecież chce dla ich wspólnego życia. Irytowało go, że jego partnerce bylejakość nie przeszkadza. Tymczasem M. po prostu nie dostrzega pozostawianych przez siebie drobiazgów, dla niej nie miały one nic wspólnego z jakością ich związku i ich życia. Jednak jego krytyka była dla niej nie do zniesienia. Chociaż w wielu naprawdę ważnych kwestiach dawała z siebie wszystko dla dobra ich rodziny, zawsze i tak mogła liczyć jedynie na gorzkie słowa krytyki za ten nieszczęsny lakier do paznokci pozostawiony na stole w salonie.
Chociaż oboje chcieli dobrze, wpadając w błędne koło kłótni i obwiniania się nawzajem mogliby doprowadzić co najwyżej do rozpadu związku. Kiedy taka sytuacja powtarza się notorycznie, warto przyjrzeć się jej z boku i poszukać nowego rozwiązania, jeśli to potrzebne, to z pomocą terapeuty. Skoro stosowane dotychczas środki nie działają, nie ma szans, by za siedemdziesiątym razem odniosły skutek i przyczyniły się do rozwiązania problemu.
Źródło: Psychology Today