Półtoraroczne dziecko rzuca się na podłogę, wrzeszczy, gryzie i kopie z błahego powodu? Za setnym razem można mieć dość i zechcieć zignorować cały "dramat". Oto powody, dla których nie warto ulegać tej pokusie.
Jak sobie radzić z napadami złości u dzieci pomiędzy pierwszym a drugim rokiem życia? Są dwie najpopularniejsze szkoły mówiące, co zrobić w tej trudnej sytuacji. Pierwsza: ignorowanie napadów złości. Wychodzimy z założenia, że dziecko po prostu usiłuje zwrócić na siebie uwagę. Rodzice pokazują dzieciom, że nie pochwalają takiego zachowania, niekiedy wyznaczają za nie kary, za to nagradzają swoje pociechy, gdy te są „grzeczne”.
Druga możliwość to całkowite przeciwieństwo pierwszejmetody. Wprawdzie nie nagradzamy za napady złości, ale uwzględniamy fakt, że to zupełnie naturalne zachowanie dla dzieci w pewnym wieku, a zatem wyznaczanie za nie kar nie ma najmniejszego sensu. Dopiero gdy jesteśmy tego świadomi, możemy zacząć sensownie zacząć sobie z kłopotliwymi dla dorosłych napadami wrzasku i płaczu radzić. Tak się składa, że psychologowie i neurologowie zgodnie opowiadają się za drugą metodą. Dlaczego? Oto cztery powody:
1. Małe dziecko nie jest w stanie panować nad swoimi napadami wściekłości. Mózg małego dziecka nie jest tak rozwinięty jak mózg osoby dorosłej, dlatego dzieci nie potrafią kontrolować swoich emocji w taki sposób, jak osoby dorosłe. Nasze (dorosłe i dojrzałe) mózgi pozwalają nam nie tylko na kontrolowanie emocji. Znamy także wymogi kulturowe panujące w społeczeństwie i potrafimy dostosować do nich nasze zachowanie. Dlatego kiedy się wściekamy, nie demolujemy otoczenia, nie wrzeszczymy, nie uciekamy się do przemocy. Ponadto potrafimy znaleźć ujście dla negatywnych emocji używając na przykład ironii. Możemy spokojnie porozmawiać o tym, co nas złości z bliską osobą. Dzieci, zwłaszcza pomiędzy pierwszym a drugim rokiem życia, nie posiadają tych narzędzi. Mają tylko jeden sposób na okazanie negatywnych emocji: atak wściekłości. Kiedy krzyczą, gryzą i kopią, nie manipulują dorosłymi (przeceniamy możliwości mózgu malucha posądzając dziecko go o tak wyszukane zachowanie jak manipulacja). One po prostu usiłują poradzić sobie ze swoimi emocjami. A sposób patrzenia na świat dziecka są inne, niż osoby dorosłej. To, co dla dorosłego jest nic nie znaczącym drobiazgiem, w świecie dziecka może być szalenie istotne. Musimy uwzględnić także bardzo ograniczone możliwości komunikowania się np. półtorarocznego dziecka, które jeszcze nie mówi. To dlatego właśnie zabranie dziecku przedmiotu, którym właśnie się bawi lub pokrojenie kanapki w kwadraty zamiast pasków może wywołać sprawiający wrażenie niedorzecznego atak wściekłości. Dla małego dziecka te „drobiazgi” mogą mieć takie znaczenie jak dla osoby dorosłej np. zapłacenie czynszu w terminie. Fakt, że coś jest drobnostką dla osoby dorosłej nie oznacza, że jest to drobnostka dla małego dziecka.
2. Dzieci nie potrafią same się uspokoić. Wyobraź sobie garnek wypełniony gotującą się wodą, bez pokrywki postawiony na włączonym piecu. Czy woda przestanie bulgotać i wrzeć, jeśli nie wyłączymy pieca i nie zdejmiemy garnka z palnika? Tak właśnie działają dziecięce emocje. Maluch nie ma możliwości użycia „wyłącznika”, może tylko w sposób bardzo gwałtowny pokazywać, co czuje. Czy jeśli pozostawimy dziecko w stanie napadu wściekłości w końcu się uspokoi? Z czasem tak, kiedy woda całkowicie wyparuje ze spalonego garnka, też przestanie bulgotać. To niestety podobnie bezsensowne działanie. Podczas gdy dorośli potrafią regulować swoje emocje i sposób, w jaki je okazują, dzieci jeszcze nie mają tej umiejętności. By się uspokoić, dziecko potrzebuje pomocy osoby dorosłej. Nie karcenia, a właśnie pomocy. Dlatego zamiast karać bądź ignorować dziecko, lepiej spokojnie mu tłumaczyć co zaszło i dlaczego (nie szkodzi, jeśli nie rozumie, liczy się spokojny ton głosu) i przytulić je. I nie ma innego wyjścia – to wymaga cierpliwości. Za to w ten sposób pokazujemy dziecku, że może liczyć na nasze wsparcie. Nie można tego samego powiedzieć o pozwoleniu, by dziecko się „wypłakało”, bądź zastosowaniu odosobnienia czasowego, czyli tzw, „time out”. Jeśli pozostawimy zrozpaczone dziecko samo sobie, wbrew naszym oczekiwaniom nie będzie ono zastanawiało się nad tym, dlaczego postąpiło źle i jak zachować się w analogicznej sytuacji w przyszłości, bo jego mózg jeszcze nie jest zdolny do tak złożonych refleksji. Dzieci nie uspokajają się same dlatego, że wyciągnęły z całego zajścia stosowne wnioski, one po prostu opadają z sił. I, co gorsza, uczą się że okazywanie swoich uczuć nie ma sensu. I tak, to może przełożyć się na problemy z okazywaniem uczuć i radzeniem sobie ze swoimi emocjami w dorosłym życiu.
3. Kiedy małe dziecko ma atak wściekłości, czuje się dokładnie tak samo źle, jak opiekujący się nim dorosły. Radzenie sobie z napadami wściekłości u dzieci jest naprawdę trudne. Czasem można przecież odnieść wrażenie, że pewne zachowania malucha mają na celu wyłącznie doprowadzenie rodzica do szału. Prawda, że dzieci mają talent do wybierania najmniej odpowiedniego momentu na atak wściekłości? Bo chyba każdy rodzic półtorarocznego lub dwuletniego dziecka przerabiał rzucanie się na podłogę i wrzaski w miejscu publicznym. Rodzic czuje się wtedy załamany, zawstydzony i bezradny. I tak się składa, że dziecko w tej chwili czuje się podobnie. Napady wściekłości naprawdę nie są niczym miłym dla małych dzieci. Spróbujmy to sobie wyobrazić, jesteśmy wściekli, rozczarowani i załamani, puściły nam nerwy. Kompletnie nie potrafimy poradzić sobie z własnymi emocjami. W tym samym momencie obok nas jest osoba, którą kochamy ponad wszystko i ufamy jej bezgranicznie, która… całkowicie ignoruje nasze trudne położenie. Ta świadomość zdecydowanie jest znacznie trudniejsza niż sam atak wściekłości!
4. Dzieci miewają ataki wściekłości dlatego, że czują niedosyt bliskiej więzi z rodzicem. To częsta przyczyna takiego zachowania u dzieci. I ataki wściekłości mogą się nasilić zwłaszcza jeśli dziecko przechodzi przez znaczące dla niego zmiany jak pojawienie się w domu młodszego dziecka czy powrót mamy do pracy. Wtedy dziecko może czuć potrzebę szczególnie silnej więzi z rodzicami i czuć niedosyt w swoich relacjach z nimi, a co za tym idzie być szczególnie wrażliwe i skłonne do przejawiania wszelkiego rodzaju lęków, ale także ataków wściekłości. Bo czym dla dwulatka jest pojawienie się w domu jego rodzeństwa? Wyobraźmy sobie sytuację, w której mąż pojawia się w domu z jakąś kobietą i mówi do żony: „Cześć kochanie, to moja nowa dziewczyna. Od dzisiaj będzie z nami mieszkała. Bardzo ją kocham, ciebie też bardzo kocham. I mam nadzieję, że i ty ją pokochasz.” Niedorzeczne? Ale tak właśnie małe dziecko, które do tej pory miało rodziców na wyłączność może się czuć, kiedy w domu pojawi się brat lub siostra. Naprawdę trudno dziwić się dzieciom, że w takiej sytuacji nieco częściej niż wcześniej zdarzają im się napady wściekłości! Dlatego właśnie tak ważne wówczas jest utrzymywanie jak najbliższej więzi ze starszym dzieckiem. A gdy już zdarzy mu się krzyczeć, kopać i gryźć z bezradności, tym bardziej warto dać dziecku nieco uwagi i ciepła, zamiast pozbawiać je uwagi rodziców.