
Kiedy sama zostałam mamą, wiele się zmieniło. Właściwie to zmieniło się wszystko. I nie mówię tylko o dziecku, które wywróciło mój świat do góry nogami. Mam również na myśli relacje z partnerem, przyjaciółmi i rodzicami. A zwłaszcza z mamą.
REKLAMA
Nie raz rozmawiałam z koleżankami, które też jakiś czas temu zostały mamami. Nie o tym, jakie kupki robię ich dzieci czy jak się czują w nowej roli. Pytałam o to, jak si czują jako córki, które zostały matkami.
Każda z nich miała coś do powiedzenia. Każda miała inne spostrzeżenia. Każda przyznała, że coś się zmieniło. Zazwyczaj na lepsze. Mamy stały się przyjaciółkami, powierniczkami sekretów, pocieszycielkami, nauczycielkami i wyroczniami. Wszystkie z wyjątkiem jednej.
Mama Ewy też się zmieniła. Albo zmieniła się Ewa. To nie jest kwestia oceniania w kategoriach lepszy/gorszy. To jest raczej rozmowa o faktach, o tym jak wyglądały ich relacje przed przyjściem na świat Mani, a jak wyglądają teraz.
”Mama była moją przyjaciółką. Byłą moim autorytetem, ale potrafiła porozumieć się ze mną moim językiem, rozmawiać ze mną o swoich miłościach z młodych lat i doradzać w kwestii facetów. Kiedy dowiedziała się, że jestem w ciąży najpierw ją zatkało, później się wzruszyła, ale w jej zachowaniu nie było entuzjazmu. Myślałam, że to jakiś rodzaj „szoku”, ze ochłonie, przemyśli, w końcu nie co dzień człowiek dowiaduje się, że zostanie babcią.
Ale zaczęłam czuć żal we wszystkim tym co mówi i co robi. Żal o to, że nie wzięliśmy ślubu i że kolejność jest nie taka jak powinna być. Żal o to, że mieszkamy daleko, o to że tata cieszy się za ich dwoje. Uznałam, że to minie, że mama ochłonie, pozna malutką i wszystko wróci do normy. I może po prostu potrzebuje trochę czasu, żeby się oswoić z nową życiową rolą, jaką przyjdzie jej odgrywać.
Może zainteresować cię także: Opiekunka, partnerka, niezastąpiona pomoc. „Mamo, dziękuję, że jesteś taką dobrą babcią dla moich dzieci”
Ale kiedy Mania pojawiła się na świecie nic się nie zmieniło. Wręcz przeciwnie – było coraz gorzej. To nie były jawne docinki, złośliwości czy brak chęci spotykania się z nami. To było jak szpile po cichutku wbijane gdzieś od tyłu. O ślubie, o chrzcie, o tym, że jako mama coś robię nie tak – to przeżyłam. Ale teksty o tym, że nie tak mnie wychowała, że zachowałam się nie tak jak by tego oczekiwała, że wolałaby coś zmieni, ze gdyby mogła cofnąć czas…
Mania ma trzy latka. Zakochanego w niej po uszach dziadka i zdystansowaną babcię. Mam wrażenie, że zawiodłam i cały żal na mnie został przelany na nią. Że wcześniej ni było furtki, możliwości wylania swoich bolączek, więc wszystko trzymało się kupy. Ale teraz jest pretekst, jest argument. Jest Mania, której po dziecięcemu można coś powiedzieć – tak, by drugie dno było czytelne dla jej rodziców.
Tak, próbowałam rozmawiać z tatą. Najpierw nie widział problemu, później twierdził, że przesadzam. Ostatecznie przyznał mi rację. I przyznał, że nie wie co z tym zrobić. Mama też nie wie. Zresztą – nic się nie dzieje.
Pewnie Ewa nie jest jedyna. Pewnie nie tylko jej mama potrzebuje konsultacji psychologa. Zresztą znajoma psycholog opowiadała mi, że trafia do niej sporo młodych babć, które nie odnajdują się w nowej roli, które nie wiedzą jakie mają być. Nie są już tylko matkami, nie są matkami dla tych maluchów. Kim więc są?
Co chciałabym powiedzieć? Nie wstydźcie się. Ani wy, młode mamy, ani wy, drogie babcie. To co się właśnie dzieje jest nowe dla nas wszystkich. Jeśli sobie nie radzimy, odważmy się o tym powiedzieć, skorzystać z pomocy. I cieszyć się życiem.
