Otrzymaliśmy list: "Dzień dobry, Może napiszcie coś o rodzicach załatwiających potrzeby swoich dzieci na placu zabaw i to nawet jeśli darmowa toaleta jest w pobliżu. Rozumiem, małe dziecko, nie dobiegnie, narobi w majtki, ale czy naprawdę nie można z tym dzieckiem przejść za ogrodzenie? Trzeba sikać przy huśtawce?"
Sprawa pilnej toalety to rzecz dobrze znana każdemu rodzicowi. Sprawa zasikanych publicznych miejsc-znana wszystkim bez wyjątku. Bo i dorosłym się zdarza i ci sami dorośli swoich pupili na spacery wyprowadzają... Trudna to kwestia do rozstrzygnięcia. Bo o ile wiadomo, że w mieście, na ulicy, robić tego nie wolno i mandat można dostać, to pod drzewkiem w lasku nic to karygodnego nie jest. Wszak to sama natura jest...
Ale teraz na poważnie. Czy to coś złego, że dziecko zrobi siusiu na placu zabaw? Rozumiem głos naszej czytelniczki, bo przecież można odejść kawałeczek dalej, stanąć za jakimś drzewkiem, skorzystać z TOI TOIa... tylko czy to konieczność? Wiadomo, należy uczyć dzieci od początku, gdzie powinny załatwiać takie potrzeby, ale jeśli do najbliższego wychodka jest pół kilometra albo zwyczajnie nie da się do niego wejść, bo już lekkie uchylenie drzwi sprawia, że natychmiast pojawia się odruch wymiotny? Tak też się czasami zdarza. No i co jest wtedy ważniejsze? Na pewno nie zdanie, zniesmaczonych widokiem gołej pupy, przechodniów.
"Byliśmy na spacerze w Łazienkach Królewskich. Synkowi zachciało się siusiu. Nie bywamy tam często, zresztą to duży teren i nie miałam pojęcia w którą stronę należy się kierować, by znaleźć toaletę. W kawiarni nam powiedzieli, że oni tu nie mają i mam iść dalej. Trochę się wkurzyłam, ale moje dziecko twierdziło, że jeszcze wytrzyma. Po kilku minutach dalej szliśmy , już nawet zaczęłam go przekonywać żeby zrobić to pod drzewkiem, ale on powiedział, że nie chce. Bo ludzi dużo i zimno. Parę metrów przed naszym celem zmienił zdanie. To już był ostateczny moment, więc ściągnęłam mu te spodnie jednym ruchem, a obok... ławeczki i plac zabaw. Nie da się wszystkiego przewidzieć, nigdy nie będę ryzykować zmoczeniem spodni, mokrą pupą i w konsekwencji przeziębieniem. "- opowiedziała mi znajoma.
Może czytelniczka spotkała rodziców w podobnej sytuacji? Mama potrafi wyczuć swoje dziecko. W sekundę jest w stanie zorientować się czy może ze swoim szkrabem odejść parę kroków dalej, czy trzeba działać "tu i teraz!", bo w przeciwnym razie dupka będzie mokra i koniec zabawy.
Oczywiście są też tacy, którzy potrafią pampersa z konkretną zawartością zostawić na ławce, a i papierosa sobie odpalą w tłumie bawiących się dzieci i wyrzucą z siebie wiązankę przekleństw, krzycząc przez telefon, gdy ich dziecko zjeżdża ze ślizgawki. Możemy nic nie robić, ale zamiast biernie się przyglądać możemy też zwrócić uwagę...Twoje dziecko też niech zobaczy, że pewnych zachowań nie wolno akceptować, że warto wyrazić swój sprzeciw. A jakby nie patrzeć, sikanie to sprawa intymna. Nie robimy tego w towarzystwie pełnej widowni i tego też uczymy dzieci. Odejdźmy parę kroków dalej, zróbmy to dla siebie i innych.