![Fot. Flickr / [url=https://www.flickr.com/photos/98198789@N02/15254280602/]Lyndsay Esson[/url] / [url=https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/]CC[/url]](https://m.mamadu.pl/d037d4cc9305457ebe26970259fcffd0,1500,0,0,0.jpg)
Poniedziałek rano. Choć większość ludzi pracy nienawidzi tej pory dnia i tygodnia, dla nich to święto. Na stole świeże pieczywo, jajecznica i aromatyczna kawa. Zapytacie, w czym tkwi haczyk? W tym, że taki dzień zdarza się raz, może dwa razy w miesiącu.
To zdecydowanie nie ten z jajecznicą kawą i czasem wolnym. On wychodzi do pracy po piątej. Wstają oboje, bo szkoda dnia. I przynajmniej mają chwilę, żeby pogadać. Kiedy wychodzi , ona ma czas na szybki prysznic (czasem dłuższą kąpiel). Potem kawa i maile – na szczęście jeszcze w piżamie. W domu zazwyczaj decyduje się tylko na owsiane ciastko do kawy. Śniadanie zjada już na mieście, pracując. Jak sama podkreśla to kocha w tej pracy najbardziej. Że spotkania biznesowe nie muszą odbywać się w czterech nudnych ścianach. Wybiera klimatyczne kawiarenki, wyszukuje uroczych miejsc. Albo spotyka się w tych, które zaproponują kliencie – dzięki temu ich poznaje, wie, czego będzie mogła się po nich spodziewać i czego będą oczekiwali od niej.
On idzie do pracy na nockę, zaczyna dyżur o 22giej. Ona ostatnie spotkanie ma o 17tej. Jest więc szansa na kolację. W domu oczywiście. Przy jej systemie życia posiłek we własnej kuchni jest najbardziej atrakcyjny. On chciałby się jeszcze zdrzemnąć nim wyjdzie do firmy, bo cały dzień jeździł po serwisach komputerowych – w ten sposób udaje im się trochę dołożyć do domowego budżetu. Ona marzy o długiej gorącej kąpieli i lampce wina. Właściwie mijają się w drzwiach do sypialni. Ale i tak nie był to najgorszy dzień. Rano wypili wspólnie kawę, złapali się na lunch i teraz wspólna kolacja. Można zaliczyć go do udanych.
Może zainteresować cię także: "Kocham go! Nie wiem, czy przy ołtarzu będę w stanie spojrzeć mu w oczy..."
Małżeństwem są od trzech lat. Rodziców i teściów mają blisko, więc widują się regularnie. I choć ciągle słyszą pytanie o powiększenie rodziny wszystkich zainteresowanych tematem zbywają (jeszcze) kulturalnie. Bo praca, większe mieszkanie, lepsze zarobki. W odpowiedzi słyszą, że niepotrzebnie, że da się tak jak teraz, że rodzice im pomogą. Jaka jest prawda? Czas. A właściwie jego brak. Ale oboje przyznają, że to błędne koło. Muszą pracować, żeby mieć za co żyć. Ludziom się wydaje, że na tym co robią zarabiają kokosy. Jeśli któreś z nich zrezygnuje z pracy, żeby zając się dzieckiem, stracą część dochodu. Więc jeszcze nie teraz. Jeszcze rok, może dwa. Trochę odłożą, jej firma umocni się na rynku, będzie mogła spokojnie zająć się wychowywaniem dziecka.