Ledwo zwlekasz się z łóżka. Budzik, czyli twoja wyspana córka trochę zniecierpliwiona już czekaniem, kiedy w końcu wyciągniesz ją z łóżeczka, nawołuje coraz głośniej.
Patrzysz na zegarek - jest 6:15. Wstajesz i zaczynasz przemieszczać się jak zombie, dopóki nie zobaczysz tej roześmianej buzi. Niesamowite ile w niej radości: Że już jesteś, że zaraz ją zabierzesz, że nowy dzień się zaczął. Jak to się dzieje? Też byś tak chciała. No, ale przynajmniej twoja twarz zaczyna się powoli wykrzywiać w uśmiech, niezależnie od tego ile godzin spałaś, więc trochę jest to zaraźliwe.
Szybkie oporządzenie córki, pieluchy, ciuchy itd. I zmierzacie razem do łazienki.
Oj dobrze, że starszy jeszcze śpi - myślisz. Za 40 minut musisz wyjść do pracy to z jednym dzieckiem pójdzie sprawniej. Chyba... No więc myjecie zęby, nakładacie krem na buzię. Pierwsze minuty idą zadziwiająco sprawnie. Do czasu... Mała zaczyna się nudzić. A potrzebujesz raptem 5-10 minut żeby zakończyć ten etap i przejść do kuchni.
Wstaje starszy. Radość na twarzach obojga - nie do opisania. Jakby się tygodniami nie widzieli. Wykrzywiony uśmiech na twojej, jeszcze opuchniętej nieco, twarzy pojawia się ponownie. To teraz jesteście we troje. A półtorej minuty później, gdy próbujesz skorzystać z toalety...
Cała łazienka zasypana jest monetami. Starszy wybiegł z łazienki i przyleciał z powrotem niczym strzała z wielką skarbonką pod pachą. Boże, dlaczego akurat z nią?!
Zanim zdążyłaś otworzyć usta, cała jej zawartość była już na płytkach. Prosisz, żeby natychmiast to pozbierał. Udało się, syn grzecznie zgarnia monety, ale wiesz już, że będzie to trwało wieki. W tym czasie mała już trzyma dwie z nich, próbując włożyć je do ust oczywiście. To, że nie ma spokoju nawet w takich sytuacjach to już dla ciebie od dawna jest standard. Nie przypuszczałaś tylko, że będziesz musiała stracić kilka minut na pogoń za uciekinierką z niebezpieczną zdobyczą. Udało się, łupy odzyskane przed próbą połknięcia. Huraa! Ale teraz jest histeria... Czym tu ich zająć, co tu dać? Zrobić przerwę na śniadanie?
Szybka organizacja jedzenia, picia i wracasz do łazienki. Ale dzieci razem z tobą. Cała trójka buszuje w szafce. Z tą różnicą, że ty poszukujesz konkretnej rzeczy, a twoje dzieci wszystkiego i niczego. Wpadasz na pomysł, że wniesiesz kufer z zabawkami, ale na nic to. Twoje kremy, toniki, szczotki, waciki - to jest to! A już zupełnym hitem są wymienne końcówki do szczotko-lokówki. Właściwie wygląda na to, że kupiłaś to wyłącznie z przeznaczeniem do zabawy dla dzieci. To jeden z tych genialnych gadżetów, których użyłaś tylko raz, te parę lat temu tuż po zakupie.
Zainteresowanie młodszego dziecka szybko przechodzi na inny obiekt. Zaczyna się od nocnika, czyli od prób wkładania do niego rożnych przedmiotów. Udaje ci się zapobiegać temu z dziesięć razy, zawsze w ostatniej chwili. Kręgosłup już odczuwa skutki ciągłego schylania, albo trzymania małej na jednej ręce. Mała chce zejść. Teraz - papier toaletowy. No i nim się obejrzałaś, jest wszędzie. Ale to jeszcze pikuś. Najgorsze jest to, że młodsza również próbuje go skonsumować, a starszy dosadnie jej to wybija z głowy: "Nie możesz tym się bawić! Nie możesz tego brać do buzi! Mamusiuuu, ona wkłada papier do buzi!...". Szarpanina o papier trwa. Chwalisz starsze dziecko i sama się dziwisz, jaki on już duży i mądry...
Po takim porannym poligonie toaletowym do pracy idziesz już zdecydowanie obudzona i zaprawiona.
Wieczorem
Historia lubi się powtarzać. Zwłaszcza gdy nie widzisz dzieci cały dzień, to czas kąpielowy jest waszym wspólnym. I łazienka czasami cała pływa i trwa to niemiłosiernie długo, ale ...to fajny czas. Chyba, że miałaś ciężki dzień i ledwo widzisz na oczy, wtedy odbębniasz podstawowe zabiegi higieniczne, książka, bajka, albo "Aaaa, kotki dwa....".
Jednak zazwyczaj dzieci wrzucasz do wanny razem. One mają mnóstwo frajdy, ty możesz po prostu siedzieć obok i patrzeć... Ahhh i przypominasz sobie, że gdy byłaś jeszcze w drugiej ciąży, to w tej wannie czasami leżałaś ty i obecny starszak, zainteresowany twoim wieeelkim brzuchem. Opowiadałaś mu wtedy dlaczego, skąd i jak to się stało, że on taki duży i wciąż rośnie. A teraz? Więcej zabawy i przede wszystkim dużo więcej miejsca ma z siostrą.
Czasami zastanawiasz się, czy nie powinnaś być bardziej stanowcza? I może spróbować wprowadzić jakieś ograniczenia, pewną zasadę intymności obowiązującą w toalecie i łazience? Ale zaraz tę myśl wyrzucasz z głowy, a właściwie sama ucieka, bo twoją głowę zalewa lawina argumentów utwierdzająca cię w tym, że robisz dobrze, że nie będziesz się spinać.Przecież nie chcesz z nagości i potrzeb fizjologicznych robić tabu! I to we własnym domu! O nie, nie będzie u ciebie tematem tabu rzecz tak normalna i naturalna.
W wolnej chwili, wieczorem, nalewasz sobie lampkę wina i przeglądasz internet.
I czytasz: "Czasy, kiedy dzieci znajdowało się w kapuście, a seks był tylko po ciemku, przeminęły dawno temu. Nie żyjemy w średniowieczu. Drzwi do łazienki zawsze mam otwarte. Nie krępuję się przy swoim dziecku załatwić potrzeb fizjologicznych. Czasem, kąpię się z dzieckiem. Czasem mała stoi nade mną i pozwalam sobie umyć plecy, pachy, głowę. Mojej córce sprawia to frajdę. Więc czemu nie? Nie znoszę ściemy. Moja córka ma prawie 5 lat. Wie skąd się biorą dzieci. Wie co to jest penis, pochwa, macica. Zostało to wytłumaczone normalnie, bez żadnych gadek o ziarenku...."
A potem inna mama opowiada: "Mam wrażenie, że nasza córka odpieluchowała się od razu na sedes, m.in. dzięki temu, że nie wstydziłam się przy niej siadać i załatwiać - zrozumiała jak to działa i na czym polega, chciała też tak samo, wiec się nauczyła. Obecnie sama wyrzuca wszystkich z łazienki jak robi kupę - każe wyjść i zamknąć drzwi".