„Dla chłopca czy dla dziewczynki?” To pytanie słyszy rodzic niemal za każdym razem, kiedy kupuje zabawkę, książkę lub ubranko dla dziecka. Oczywiście zadawane ze śmiertelną powagą, od odpowiedzi zależy bowiem, czy klientowi zostanie zaprezentowana różowa, czy też niebiesko-szara część asortymentu. Nie ma nic pomiędzy, nie ma możliwości wyboru spośród wszystkiego, co oferuje sklep, niezależnie od płci dziecka.
Nie od najmłodszych lat, a dni i miesięcy
Mało który przyszły rodzic nie czeka z niecierpliwością na wiadomość, czy spodziewa się chłopca, czy dziewczynki. Ja też czekałam. W pewnym momencie możemy jednak nieco zbyt daleko posunąć się w dostosowaniu świata dziecka do jego płci. Na pewno pomogą nam w tym producenci wszelkiego rodzaju produktów dla dzieci.
Zaczyna się już wtedy, kiedy mamy w domu noworodka. Różowy albo niebieski kocyk, pierwszy grzebień, ubranka. Dziecko jeszcze niczego nie rozumie z otaczającego go świata, a już wbija się je w pewne ramy: tak słoneczko, jesteś chłopcem, wolisz niebieski kolor. W końcu przecież zacznie rozumieć, a ten komunikat na pewno zostanie.
Ubranka – tutaj oczywiście również obowiązuje sztywny podział. I co w tym złego, skoro sama dla siebie robię zakupy w działach z damską odzieżą? A to, że jest zasadnicza różnica między dorosłym, nastolatkiem a małym dzieckiem. Zasadniczo różnię się budową ciała od mężczyzny, poza tym w damskiej odzieży i obuwnictwie mogę wybrać bardzo kobiecą sukienkę, wygodny dżinsy, buty na szpilce, bądź płaskim obcasie. Mam też pełną dowolność w kwestii preferowanej kolorystyki. Tymczasem działy z odzieżą dla dziewczynek toną w różu, dla chłopców – w błękicie.
Nawet dziewczęce spodnie dresowe muszą mieć falbaneczkę lub małą kokardkę. Rzecz dla chłopca – chociaż maleńka aplikacja z autkiem wszyta z boku lub niebieski elemencik. A co jeśli jakiś chłopiec nie lubi autek? Ani piłki nożnej? Żyjemy w świecie oferującym takie bogactwo tematów, pasji i obiektów zainteresowań, że to się naprawdę całkiem często zdarza, drogi producencie ubranek!
I nie, wcale nie chcę, by moja córka nosiła ubrania typu unisex do momentu osiągnięcia pełnoletności. Byłoby fajnie, gdyby w przyszłości miała swój styl, dobry gust, znała się na modzie. Tylko czy w nabyciu tego pomoże jej nieustanne ubieranie jej w majtkowy róż? Co złego jest w niebieskim kolorze dla dziewczynki? Zupełnie nic, tak zresztą wg tradycji ubierano dziewczynki, to róż zarezerwowany był dla chłopców. Zmiana nastąpiła dopiero w latach 40-tych dwudziestego wieku. Wówczas projektanci ubrań i wspierający ich specjaliści od promocji uznali, że zamiana kolorów korzystnie wpłynie na sprzedaż. Jak widać zabieg okazał się nad wyraz skuteczny.
Autko dla chłopca, lalka dla dziewczynki. Proste? Nie!
To, co się dzieje w sklepach z zabawkami to już prawdziwy obłęd. Producenci zazwyczaj odpuszczają niemowlakom, dla nich zabawek raczej nie wybiera się według płci. Dopiero potem zaczyna się zabawa. Jak chłopiec – muszą być same auta. Jak dziewczynka – należy jej się tona lalek. Co ciekawe, takiego podziału chętnie przestrzegają zarówno rodzice, ciocie i wujkowie obdarowujący dzieci prezentami i oczywiście sklepy oferujące zabawki.
Czy naprawdę nasz świat jest aż tak ograniczony? Czy wszyscy mężczyźni interesują się samochodami (i tylko tym)? Czy zainteresowania kobiet naprawdę nie wykraczają poza prowadzenie domu i opiekę nad dziećmi? Dlaczego zatem mielibyśmy chcieć, by nasze dzieci tak widziały świat? Podział na zabawki wg płci niestety dla wielu osób stał się wręcz nawykiem. Nie mam nic do zabawy dla twojej córki! – bezradnie powiedziała moja znajoma, mama dwulatka, w pokoju wypełnionym setkami zabawek. Same autka. Córka bawiła się wspaniale, uwielbia autka. Co robią rodzice dziewczynki, której brat ma setki autek? Oczywiście kupują jej autko, niech też ma. Różowe w kropki, z kokardami u klamek. Widzieliście kiedyś coś takiego w prawdziwym świecie? Wsiedlibyście do takiego pojazdu?
Nie chcę niczego narzucać mojej córce. Na razie do jej ulubionych zabawek należą: różowa pozytywka, miś w niebieskim stroju (mamy też misia ubranego na różowo, nawet na niego nie spojrzała) i wyjątkowo szpetne autko na sznurku. Są w domu ładniejsze, ale ona lubi to. Ciężko doszukać się w tych wyborach jakiejś logiki, ale to są jej wybory. A w poszukiwaniu kolejnego prezentu na pewno przejdziemy się po całym sklepie z zabawkami, ignorując oznaczenia działów chłopięcych i dziewczęcych. Albo wybierze sobie coś sama, co tylko będzie chciała.
Poczytasz mi mamo?
Tak, to szaleństwo zawitało nawet do księgarń. Na szczęście jest sporo mądrych i pięknie wydanych książek dla dzieci, które nie dzielą czytelników według płci. A jednak i tutaj nie brakuje „Ksiąg księżniczek” dla dziewczynek i „Ksiąg pojazdów” dla chłopców. No tak, przecież wszystkie panie zaczytują się w romansach, a panowie w bestsellerach Jeremiego Clarksona…
Niestety kiedy kupowałam córeczce książeczkę o aucie zostałam upomniana przez ekspedientkę, że to dla chłopców. No tak, kobiety przecież nie miewają prawa jazdy… Przecież księżniczki jeżdżą karocami, lub na rumakach, oczywiście pod opieką księcia z bajki.
Co złego w tych podziałach? – można byłoby zapytać. Przecież nikt nikomu nie każe się ich trzymać. Otóż bardzo dużo, a presja, by ich przestrzegać, jest duża. I pół biedy, kiedy dziewczynka bawi się autem, koparką albo batmanem. To dla niej wręcz nobilitacja: taka dzielna i mądra że chłopięcymi zabawkami się bawić potrafi. Niestety, gorzej to działa w drugą stronę. Chłopiec serwujący herbatkę w eleganckich filiżankach swojej zabawkowej kuchni? Sprzątający zabawkowym, różowym odkurzaczem? Czule tulący lalkę-bobasa? Zgroza! Tak jak byśmy za wszelką cenę chcieli uniknąć wychowania ich na dobrze gotujących, dbających o dom, czułych i wrażliwych mężczyzn. Na pewno tego nie chcemy?
Dziewczynkom z kolei od początku ograniczamy świat do domu i opieki nad dziećmi. Dlaczego nie miałyby od najmłodszych lat marzyć o pracy strażaka, kosmonauty czy naukowca? Albo chociaż o zostaniu superbohaterem jak Batman? To przecież świetne zajęcie.
Zmianę mogą wymusić przede wszystkim konsumenci. Jeden rodzic niezadowolony z idiotycznego podziału na zabawki dla chłopców i dziewczynek rewolucji nie zrobi. Ale już kilkuset rodziców, którzy wyrażą takie niezadowolenie może wpłynąć na zmianę wystroju sklepu. A jeśli to się nie uda – przynajmniej nie ograniczajmy świata naszych dzieci, tworząc sztywne ramy. Świat jest zbyt różnorodny, a dzieci zbyt ciekawskie i żądne nowych doświadczeń, by tracić na to czas.