W idealnym świecie dziecko pięknie zjada posiłek, daje sobie umyć rączki i buzię (która prawie wcale nie jest brudna) i spokojnie wraca do zabawy swoimi zabawkami. Potem zmieniamy pieluszkę – z łatwością i bez problemów. No tak… A w rzeczywistości? Wciąż musimy rozgrywać bitwy, wiele z nich będzie przegranych…
Małe dzieci są mistrzami w utrudnianiu tak banalnych czynności jak zmiana pieluszki, mycie, ubieranie. Czasem rodzic nie może odpuścić, gdy chodzi na przykład o podanie leku protestującemu maluchowi a czasem… a niech sobie dziecko robi, co chce!
Rzucanie jedzeniem. Małe kawałeczki potrawy trafiają prosto do buzi. Czasem dziecko się trochę ubrudzi, ale nie za bardzo. Nie, niestety nie tak wyglądają posiłki mojego dziecka. Połowa dania jest rozrzucona po całej podłodze, część „schowana na później” w śliniaczku z kieszonką. Cóż, ważne, że dziecko zjadło cokolwiek, resztę się posprząta.
Wspinanie się na meble. Po co czekać do wyjścia na plac zabaw, skoro można mieć plac zabaw przez cały czas? Krzesła, kanapa, a nawet regał z książkami wspaniale się nadają do uprawiania dziecięcej wspinaczki. I co tu robić? Nie należy uczyć dziecka, że wspinanie się na meble jest w porządku, nawet pod nadzorem rodzica. Ale przecież nie da się wynieść wszystkich mebli z domu! To już może chodźmy na ten plac zabaw…
Wyrzucanie rzeczy z półek i szafek. Wspomniany już regał służy nie tylko do wspinania się. Jeśli jest zapełniony książkami lub czymkolwiek innym (a pustych nikt w domu raczej nie miewa) warto całą zawartość z takiego mebla wyrzucić. Nie wiem, co w tym atrakcyjnego, niestety wiele dzieci taką „zabawę” wprost uwielbia.
Walenie garnkami o podłogę. No dobrze, może robi przy tym trochę hałasu, ale przynajmniej na nic się nie wspina. A sąsiedzi z dołu i tak już nas nienawidzą…
Zbyt bliski kontakt z psem. Wiadomo, że dziecko świetnie się wychowuje ze zwierzakiem w domu. Tylko czy oni naprawdę muszą dawać sobie buziaki z taką intensywnością, dzielić się jedzeniem, uznawać zabawki jednego i drugiego za wspólne? Wszystko wskazuje na to, że tak…
Podnoszenie z ziemi patyczków, listków, papierków. Dziecko musi przecież poznawać świat, to jasne. Tylko czy musi swoje badania prowadzić akurat na trawniku, który pełni funkcję toalety wszystkich okolicznych psów? No trudno, po powrocie do domu starannie umyjemy ręce.
Negocjacje przy przewijaniu. Między tak prostymi czynnościami jak zdjęcie ubranek, starej pieluszki, założenie nowej, założenie ubranek można do kilkudziesięciu razy wstać, przejść się, odejść, cisnąć pieluszką (oby czystą), zabrać rodzicowi pudełko z chusteczkami i tubkę z kremem… Czasem przewijanie trwa naprawdę długo. Czasem trzeba to po prostu zaakceptować.
Wycieranie buzi. Maluch wyrywa się i protestuje, chociaż na jego twarzy widzimy dokładnie jadłospis skończonego właśnie obiadu. Chusteczkę, bądź mokrą dłoń rodzica odpycha, jakby to był rozżarzony węgiel. No trudno, od odrobiny pomidorowej na policzku nikt jeszcze nie umarł…
Nie, nie namawiamy nikogo do niestarannego zajmowania się dziećmi, czy odpuszczania sobie ważnych zabiegów pielęgnacyjnych. Po prostu przy rozpieranych przez energię maluchy po prostu nie da się prowadzić idealnego życia, w którym wszystko jest wysprzątane i zaplanowane. Dlatego warto od czasu do czasu dać trochę luzu i sobie i dzieciom.