Monika i Piotr z pozoru są taką samą parą jak wiele innych. Są małżeństwem, szanują się, dobrze się ze sobą dogadują. Tylko z pozoru. Ich, w odróżnieniu od wielu, nie łączy i nigdy nie łączyła miłość. Co ich zatem połączyło? Wspólne życiowe cele, kilka porażek i chłodna kalkulacja.
Przyjaźń od małego
Monika nigdy nie mogła narzekać na brak zainteresowania ze strony mężczyzn. Wciąż kogoś poznawała, chodziła na randki. Ale kiedy już udało jej się z kimś związać, znajomość szybko się kończyła. – Mój pierwszy „poważny” chłopak szybko zmęczył mnie chorobliwą zazdrością, inny okazał się maminsynkiem, jeszcze inny nieudacznikiem. – wylicza. Czy nie jest aby przypadkiem zbyt wymagająca? – A to za wiele wymagać, by trzydziestoletni facet nie mieszkał z mamusią i nie spędzał z nią piątkowych wieczorów? Albo by trzydziestolatek znalazł sobie pracę zamiast żyć za kieszonkowe od rodziców i piąty rok z rzędu kończyć pracę magisterską? No może rzeczywiście nie trafiała najlepiej.
Miała za to szczęście trafić na Piotra. Nie, Piotr nie jest miłością jej życia, a przyjacielem z dzieciństwa. W podstawówce chodzili do jednej klasy, razem biegali po podwórku, wspólnie chodzili na wagary. Takich znajomości było wiele, ale ta jedna przetrwała. Regularnie do siebie dzwonili, umawiali się na kawę. Jako dorośli ludzie mówili sobie o wszystkim: problemach w pracy, planach na przyszłość, nieudanych związkach. Bo Piotr niestety również nie miał szczęścia do kobiet. Kiedyś nawet zażartowali sobie, że jeśli do trzydziestki nie znajdą sensownych partnerów, to wezmą ze sobą ślub. To był oczywiście tylko żart, bo między nimi chemii nigdy nie było.
W swoich rozmowach często wracali do tego żartu, lecz oczywiście żadne z nich nie brało tego na poważnie. Zresztą trzydziestkę już dawno przekroczyli. Tak się jednak złożyło, że i ona i on zmęczeni byli singielskim życiem. Właśnie spotkali się znowu, oboje znów po zakończeniu nieudanych związków, w swoim ulubionym barze. – To wiesz co? Skoro i ty chcesz zakładać rodzinę, i ja, to może załóżmy ją razem? Weźmiemy ślub, zrobimy huczne wesele. – zaproponował on, kiedy nie był już trzeźwy. – A wiesz, że to jest bardzo dobry pomysł? Zgadzam się! – powiedziała Monika.
Ślub bez miłości
I naprawdę nie byłoby w tym niczego dziwnego, w końcu nie takie rzeczy zdarza się wygadywać pijanym ludziom. Tyle tylko, że gdy wytrzeźwieli, oboje nadal uważali, że to jest dobry pomysł. Mieli już po 33 lata i żadnych widoków na założenie rodziny. A oboje chcieli dzielić z kimś życie, mieszkanie, mieć dziecko. Po co mieli dalej szukać potencjalnych partnerów wśród obcych ludzi, skoro u swojego boku mieli kogoś zaufanego? Zaczęli coraz poważniej rozmawiać o szalonym pomyśle Piotra i w końcu postanowili go zrealizować.
Jak organizuje się taki zdroworozsądkowy ślub? – W naszym przypadku huczne wesele to byłoby za wiele, to byłby jakiś absurd. – opowiada Monika – Dlatego zdecydowaliśmy się na kameralną uroczystość w gronie najbliższych i obiad w restauracji dla rodziny. Zgodnie uznali też, że nie będą nikogo wtajemniczać w to, co ich właściwie łączy. Znali się od lat, ale dopiero niedawno się w sobie zakochali i postanowili wspólnie iść przez życie – taka była wersja oficjalna. A nieoficjalna? Nie czuli do siebie nic poza przyjaźnią. Nigdy ze sobą nie spali, to podczas ceremonii ślubnej pocałowali się po raz pierwszy.
- Ustalamy ze sobą kto kiedy gotuje, razem domykamy domowy budżet, w wolnym czasie wychodzimy do kina, albo zasiadamy na kanapie, każde ze swoją książką. Przecież większość par, jakie znam, tak właśnie spędza wspólny czas – tłumaczy Monika. Ale większość par darzy się też uczuciem i namiętnością. Nie szkoda jej, że w jej związku tego nie ma? – Kiedy patrzę na moje koleżanki, które wyszły za mąż z miłości, to nie. Wiele z nich nie może dogadać się ze swoimi mężami nawet w podstawowych kwestiach. I jeszcze te sceny zazdrości z byle powodu! U nas tego nie ma. – wyjaśnia bez wahania.
Czy czegoś tu nie brak?
Właśnie, dobrze, że poruszamy temat za zazdrości. Co będzie, jeśli on lub ona zakocha się w kimś? Tutaj Monika nieco traci pewność siebie. – Do tej pory jakoś ani mnie, ani jemu to się nie przytrafiło, dlaczego miałoby się tak stać teraz? Bo tak stać się może teraz, albo za 5 lat, albo za 10. Co wtedy? – To zależy od sytuacji, ale nie wykluczam, że pozwolimy sobie na skoki w bok. W każdy razie umówiliśmy się, że chcemy już zawsze pozostać mężem i żoną i tego będziemy się trzymać. Już zawsze będziemy ze sobą połączeni.
To prawda, będą. Monika jest w piątym miesiącu ciąży, już wkrótce zostaną rodzicami. Jak im się to udało, skoro nic do siebie nie czują? – A czy każda para, która idzie ze sobą do łóżka na drugiej randce darzy się głębokim uczuciem? Ja jestem atrakcyjna, on też. Urządziliśmy sobie miły wieczór, wypiliśmy trochę wina i już. Naprawdę nie mieliśmy większych problemów ze zbliżeniem. Przyznaje jednak, że zależało im głównie na tym, by ona była w ciąży. Rzadko zdarza im się uprawiać ze sobą seks.
Monika przyznaje, że jest szczęśliwa. Ma męża, z którym dobrze się dogaduje, niedługo zostanie mamą. Czy niczego jej w życiu nie brakuje? Zapewnia, że nie żałuje tego, że wyszła za mąż za Piotra. To jednak nie jest odpowiedź na pytanie, czy jej niczego nie brakuje. Czy nie chciałaby zakochać się do szaleństwa i spędzić życie u boku faceta, z którym połączyła ją wielka miłość a nie chłodna kalkulacja? – Oczywiście, że tak. Najlepiej, żeby był księciem Walii! Chciałabym też na zawsze pozostać młoda, piękna i bogata! – ironizuje – Tak, czasem zastanawiam się, co by było gdyby. Może bym się zakochała i w końcu znalazła tego jedynego, a może tak bym sobie czekała i szukała do samej emerytury. Stało się, podjęliśmy decyzję, będziemy mieli z Piotrem dziecko. Tak jak jest, jest dobrze, nie żałuję.