Dobra, przyznam się. Kiedy moja znajoma walcząc z korkiem od wina i sromotnie z nim przegrywając powiedziała: „Wiesz, Monika i Paweł swingują sobie od czasu do czasu” pomyślałam, że po tangu przyszedł czas na nowy układ taneczny.
-No to chyba dobrze. Też mogłybyśmy zmobilizować facetów i trochę się poruszać. Szybki research, telefon i kurs jest nasz – powiedziałam. -Głupia! Nie o tańcu przecież mówię. O seksie!
Swinging to „forma poligamicznej aktywności seksualnej, traktowana zwykle jak każda inna aktywność, która może być doświadczana w parze”. Aktywność, która sprawia przyjemność. A przynajmniej, która przyjemność sprawiać może. Nie wszystkim, a niektórym. Na przykład IM.
Kiedy po kilku dniach od usłyszenia „rewelacji” sięgnęłam po telefon wybierając numer Moniki, brakujące puzzle trafiły we właściwe miejsce.
Opowieści o idealnym małżeństwie Moniki i Pawła spokojnie można by włożyć między bajki. Jeszcze do niedawna świetnie udawali. Nie zawsze, a w co drugi weekend, gdy pokonywali 200 km, aby spędzić dwa dni z jej rodzicami. Tak, przykładne polskie małżeńskie co niedziele grzejące kościelną ławę, to właśnie oni. Ale...tylko w niedzielę.
Miała zaledwie 20 lat, kiedy klęknął na kolano i wyjął z kieszeni pierścionek. Nie, o żadnym dziecku w drodze mowy nie było. Ot, miłość. On, kilka lat starszy całkowicie pochłonął jej świat. Padło szybkie „TAK”, a rok później spełnił się jej american dream. Do ołtarza zaprowadził ją ojciec, ona miała druhny, on drużbów. Wszyscy ubrani tak, jak ona tego chciała. Cudo!
-Nie wiem kiedy i czy w ogóle zaczęło się między nami psuć. Wciąż byliśmy razem, wciąż się kochaliśmy. Boże! Wciąż się kochamy! Do każdego związku czasem wkrada się do rutyna i do naszego też zajrzała. Nie rozmawialiśmy o tym. Radziliśmy sobie tak, jak chcieliśmy. Zdradzaliśmy się. Nie przyznawaliśmy się do tego, bo nie musieliśmy. Ja wiedziałam, że nie jestem tą jedyną, on wiedział, że nie jest tym jedynym.
-Dlaczego się nie rozwiedziecie? – zapytałam.
-Zwariowałaś? Moi rodzice nie uznają rozwodów. Nie wybaczyliby mi tego. Polska nie jest krajem otwartym na wszelkie odstępstwa od normy, a zwłaszcza ta katolicka Polska, do której chętnie należą moi rodzice. Poza tym, dlaczego mielibyśmy myśleć o rozwodzie? Jest nam przecież dobrze.
„Chodź, poswingujemy…” -Choć brzmi nieprawdopodobnie, doskonale pamiętam ten ciepły, lipcowy wieczór. Dużo wino i za dużo wódki. Mój mąż przyklejony do długonogiej blondynki opartej o szafę w naszej sypialni. Wiem, powinnam zrobić karczemną awanturę, ale płynący w mojej krwi alkohol wybrał inną drogę. Drogę o wiele przyjemniejszą. Korzystając z okazji, że mój mąż jest zajęty, zajęłam się jego przyjacielem, który o męskiej sztamie zapomniał na dłuższy czas.
„Przestańcie ciągnąć tę farsę. To chore. Zróbcie coś z tym. Jeśli potrzebujecie mocnych wrażeń idźcie i poswingujcie. Ale na boga! Nie udawajcie, że nic się nie dzieje” – pouczała mnie następnego dnia moja przyjaciółka. Pomyślałam: „Ok., kawa na ławę”.
"Drogi mężu, tobie zdarza się zdradzić mnie, mnie zdarza się zdradzić ciebie. Mówią, że ukrywanie tego jest śmieszne. I chyba mają rację. Swinging?" – zaryzykowałam i napisałam w mejlu bo chyba pierwszy raz w życiu bałam się reakcji swojego męża - opowiada Monika „Ok., swinging” – odpisał.
-Pierwszy raz był chyba najtrudniejszy. Ja się wstydziłam i wstydził się on. Próbowaliśmy wcześniej rozmawiać, ustalić granicę, której oboje nie przekroczymy. Rzuciliśmy się trochę na głęboką wodę wybierając parę, która w swingowanie bawi się już od kilku lat. Czy to był zły ruch? Nie. Krok po kroku wprowadzili nas w świat swingersów. Dziś to my w ten świat wprowadzamy innych - mówi Monika.
Kiedy zapytałam co jest najtrudniejsze w swingowaniu, odpowiedziała, że przełamanie strachu, lęku. Nie, nie chodzi o to "co ludzie powiedzą". Monika wciąż boi się, czy Paweł pewnego dnia nie odwróci się na pięcie mówiąc: "Nie znałem cię takiej". Czy wciąż będzie w stanie akceptować to, że nowych rzeczy próbuje nie z nim, a kimś nowym, zupełnie nieznanym.
Kiedy przestać? Monika na to pytanie jeszcze nie zna odpowiedzi -Wciąż nie wiem, gdzie jest nasza granica. Wiesz, nie rozmawiamy o tym przy śniadaniu. Nie rozmawiamy o tym w ogóle. Robimy to. Po prostu. I boję się, że pewnego dnia on powie: "Dość". A ja? A ja nigdy nie będę miała dość.