Rozpoczynając dorosłe życie, zakładając własną rodzinę każdy z nas ma cele, priorytety, marzenia. Paulina wiedziała, że chce współtworzyć szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Rozwód? Nie, tego swoim dzieciom by nie zrobiła – tak myślała, dopóki życie nie zmusiło jej do zweryfikowania założeń.
Miłość, szczęście i podróże
Paulina była szczęściarą. Poznała Marka pod koniec studiów i zakochała się w nim bez pamięci, z wzajemnością. Byli wspaniałą parą. Oboje kochali podróże, razem zwiedzili większość europejskich krajów i to przy mocno ograniczonym budżecie. To była ich pasja: wyszukiwanie tanich lotów, niedrogich noclegów, poznawanie ciekawych zakątków świata z dala od kurortów dla turystów. Świetnie pasowali również do siebie w sferze intelektualnej. Oboje czytali dużo książek, zaciekle o nich dyskutowali. Byli parą idealną, nie mogli bez siebie żyć.
Po kilku latach znajomości zdecydowali się na ślub, wkrótce na świecie pojawił się również ich syn. Idąc za ciosem szybko postarali się też o młodszą siostrzyczkę dla niego. No dobrze, wcale się o nią nie starali, po prostu ku ich zaskoczeniu tak wyszło, ale narodziny córeczki bardzo ich uszczęśliwiły. – Byliśmy ze sobą już od wielu lat, przyzwyczaiłam się myśleć, że jesteśmy idealną parą – opowiada Paulina. A jednak coraz częściej zaczęła martwić się tym, że między nią a Markiem się nie układa.
Nie chodziło o to, że nie było tak jak dawniej. Nigdy nie oczekiwała, że przy dwójce dzieci będą mieli praktycznie nieograniczony czas na czytanie, ciągnące się godzinami rozmowy i szalone podróże. Teraz najważniejsze było wypełnienie wszystkich domowych i zawodowych obowiązków, dopiero potem zostawał czas dla siebie. Przynajmniej tak ona to widziała, niestety Marek miał inne spojrzenie na ich życie.
Proza życia
Paulina tłumaczyła sobie, że Marek nie angażuje się wystarczająco w pomoc przy dzieciach, po przecież jest zmęczony po pracy. W efekcie jednak to ona zajmowała się nimi całodobowo. A że też była zmęczona? Jakoś to wytrzymywała. Wiele razy prosiła go o to, by zarezerwował sobie wieczór na opiekę nad dziećmi, bo chciałaby wyjść z domu i spotkać się z koleżankami. I tak się jakoś składało, że za każdym razem on źle się czuł, albo był zmęczony… Całe szczęście, że z pomocą przyszła jej siostra, która chętnie od czasu do czasu zostawała z dziećmi, by Paulina mogła wyjść z domu.
Paulina była coraz bardziej rozczarowana swoim związkiem z Markiem. Właściwie zupełnie przestali się rozumieć. – Pewnego dnia powiedział mi, że to z mojej winy między nami nie jest tak jak dawniej. Że kiedyś byliśmy na tym samym poziomie intelektualnym, a teraz przestałam się czymkolwiek interesować i ciężko porozmawiać ze mną na jakikolwiek temat nie związany z dziećmi – żali się – Tylko że kiedy on zmęczony po pracy oddaje się lekturze, ja kąpię dzieci i układam je do snu!
Mimo złych relacji, Paulina odsuwała od siebie myśl o rozwodzie. Tłumaczyła sobie, że to byłaby zbyt duża krzywda dla jej dzieci. A znała dobrze temat, bo sama pochodziła z rozbitej rodziny. Liczyła na to, że jak dzieci podrosną, ona i Marek znów będą umieli się ze sobą porozumieć. Wtedy jednak zdarzyło się coś, co zwaliło ją z nóg.
- Pewnego dnia Marek przyszedł z pracy i wesoło oświadczył mi, że teraz jest wolnym człowiekiem – opowiada. Gdy dopytała, co ma n myśli dowiedziała się, że jej mąż rzucił pracę. Ot tak, nie mając żadnych innych dochodów, bo jej nie lubił. – Twierdził, że dusił się w tym miejscu, potrzebował zmiany – dodaje Paulina. Była przerażona. Skąd teraz wezmą pieniądze na życie? Marek szybko uspokoił ją, że znajdzie coś lepszego, gdzie i zarobi i to więcej niż dotychczas i będzie się lepiej czuł.
Miesiące jednak mijały, oszczędności topniały a Marek jakoś nie mógł znaleźć swojej pracy marzeń. – To pewnie dlatego, że nawet nie zabrał się za szukanie – mówi Paulina, a w jej głosie czuć irytację – Całymi dniami leżał na kanapie, czytał książki, oglądał filmy. Oczywiście nadal był zbyt zmęczony, by zająć się dziećmi.
Nowy początek
Paulina straciła już wszelkie złudzenia, że jeszcze kiedykolwiek będzie umiała dogadać się z Markiem. Czuła, że rozwód nie jest już kwestią jej decyzji, a koniecznością. Jeśli miała utrzymywać rodzinę i zajmować się dwójką dzieci, musiała przynajmniej pozbyć się Marka, który jej tylko dokładał pracy i generował koszty. Złożyła pozew o rozwód.
I chociaż sprawa rozwodowa przebiegła bardzo sprawnie, to dla Pauliny była koszmarem. Była przerażona tym, że wyrządziła dzieciom krzywdę, że od małego będą wychowywać się w rozbitej rodzinie. A ona? Wprawdzie Marek jej w niczym nie pomagał, ale teraz już oficjalnie jest samotną matką. Czy sobie poradzi? Nie mogła uwierzyć, że tak.
Po rozwodzie wcale nie zaskoczył jej fakt, że z alimentami od Marka było różnie. To znaczy czasem płacił, a czasem przepraszał, że nie może i obiecywał, że za miesiąc nadrobi zaległości. Rzadko je nadrabiał. Na szczęście sama zarabiała tyle, że jakoś wystarczało na utrzymanie jej i dzieci. Za to ku jej zaskoczeniu Marek zgodnie z umową w weekendy przyjeżdżał by zająć się dziećmi. Nie miewał wymówek, nie bywał zmęczony – po prostu to robił. Z czasem nauczyła się, że może na niego w tej kwestii liczyć.
Na szczęście dzieci były jeszcze na tyle małe, że szybko przyzwyczaiły się do tego, że tatuś już z nimi nie mieszka. Owszem, nie było to łatwe, ale nie było aż tak trudne, jak Paulina początkowo przewidywała. I coś jeszcze zmieniło się na lepsze: ona odżyła. Dopiero teraz poczuła, jak nieudany związek ją dołował i blokował. Teraz znów stała się pewna siebie, odzyskała poczucie własnej wartości. Dopiero teraz zaczęła czerpać satysfakcję z tego, że radzi sobie i z pracą i z opieką nad dziećmi. A i jakoś czas na czytanie książek znów udawało jej się znaleźć.
Przed rozwodem obawiała się bardzo łatki samotnej matki, a teraz? Miała gdzieś etykietki. Tak się życie ułożyło, jej związek się nie udał, stało się. - Nie miałam czasu na roztrząsanie tego faktu, więc po prostu go zaakceptowałam – wyjaśnia. Czy żałuje rozwodu? Uważa, że to była najlepsza decyzja w jej życiu. – Marek był świetnym chłopakiem gdy byliśmy młodzi, w dorosłym życiu nie sprawdził się jako partner, dlatego musieliśmy się rozstać. – podsumowuje – Zawsze będziemy ze sobą połączeni, bo mamy razem dzieci. Poza tym nie życzę mu źle. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będzie szczęśliwy. Bo sama twierdzi, że jest szczęśliwa i to bardzo. – Mam wspaniałe dzieci, daję sobie w życiu radę, czego mogłabym chcieć więcej? – pyta. A przecież odpowiedź jest oczywista: udanego związku. Kiedy to słyszy, uśmiecha się tajemniczo. – Tak się składa, że już nawet poznałam kogoś odpowiedniego. Ale na razie nic więcej nie powiem, muszę się przecież najpierw upewnić, że tym razem trafiłam na kogoś, z kim dogadam się lepiej niż z pierwszym mężem. Ale można trzymać kciuki! – dodaje z uśmiechem.