
REKLAMA
Życie potrafi być przewrotne. O tym, że „nigdy nie wolno mówić nigdy” na własnej skórze przekonała się Ola. Gdy odchodziła od Tomka z malutkim dzieciątkiem na rękach nie sądziła, że los jeszcze kiedyś ich połączy. Jak mówi – „nigdy nienawidziła nikogo bardziej niż jego”.
Wszystko na szybko
Poznali się, gdy ona była jeszcze na studiach, a on rozpoczynał karierę w kancelarii adwokackiej. Zakochali się w sobie bez pamięci. Zamieszkali ze sobą po dwóch miesiącach, a tydzień później Tomek po prosił ją o rękę. Oboje byli przekonani, że tak właśnie wygląda miłość od pierwszego wejrzenia. Wszystko działo się trochę na wariackich papierach, bo i ślub zorganizowali dość sprawnie i o dziecko postarali się szybko.
Poznali się, gdy ona była jeszcze na studiach, a on rozpoczynał karierę w kancelarii adwokackiej. Zakochali się w sobie bez pamięci. Zamieszkali ze sobą po dwóch miesiącach, a tydzień później Tomek po prosił ją o rękę. Oboje byli przekonani, że tak właśnie wygląda miłość od pierwszego wejrzenia. Wszystko działo się trochę na wariackich papierach, bo i ślub zorganizowali dość sprawnie i o dziecko postarali się szybko.
Dokładnie rok od pierwszego spotkania Ola nosiła już obrączkę na palcu i zarodek pod sercem. „To była istna sielanka. Skończyłam studia, byłam mężatką. Mieliśmy piękne mieszkanie na kredyt i spodziewaliśmy się dziecka. Tomek spędzał wtedy dużo czasu w pracy, jego kariera nabierała tempa, a ja wiłam nasze gniazdko”- opowiada.
Rozstanie
Skoro wszystko działo się dość szybko, to i szybko nastąpił kryzys. Już pod koniec ciąży gdzieś odleciały motyle, które jeszcze do niedawna czuła w brzuchu, gdy tylko wracał z pracy. A po porodzie było jeszcze gorzej. „Przyznaję, że wtedy przerosła mnie opieka nad dzieckiem, jego chyba też, bo uciekał od nas w pracę. Gdy syn miał rok dowiedziałam się, że ma romans w pracy.”
Skoro wszystko działo się dość szybko, to i szybko nastąpił kryzys. Już pod koniec ciąży gdzieś odleciały motyle, które jeszcze do niedawna czuła w brzuchu, gdy tylko wracał z pracy. A po porodzie było jeszcze gorzej. „Przyznaję, że wtedy przerosła mnie opieka nad dzieckiem, jego chyba też, bo uciekał od nas w pracę. Gdy syn miał rok dowiedziałam się, że ma romans w pracy.”
Postanowiła wtedy dojść. Z małym dzieckiem przeprowadziła się do starszej siostry, która wiodła dość spokojne i szczęśliwe życie pod Warszawą. Dzięki wsparciu z jej strony jakoś stanęła na nogi, wystąpiła o rozwód i dostała go z orzeczeniem o jego winie. Tomek nie bronił się specjalnie, układał sobie życie na nowo. Jak widać jego romans był czymś więcej, niż tylko chwilową uciechą. Tuż po rozwodzie ożenił się ponownie.
Nowe życie
„Wiele zawdzięczam siostrze, bez jej pomocy z pewnością bym sobie nie poradziła. Opiekowała się moim synkiem, gdy w weekendy robiłam dodatkowe kursy i szkolenia, pomogła znaleźć pracę i nową miłość” – opowiada Ola. Tomek po rozwodzie zachowywał się poprawnie. Zgodnie z ustaleniami zabierał dziecko co drugi weekend. Jego nowa żona miała już córkę z poprzedniego związku, więc nie starali się o wspólne dziecko. Ola przyznaje, że jako ojcu nie miała mu nic do zarzucenia. To, że nie sprawdził się jako mąż to już inna kwestia.
„Wiele zawdzięczam siostrze, bez jej pomocy z pewnością bym sobie nie poradziła. Opiekowała się moim synkiem, gdy w weekendy robiłam dodatkowe kursy i szkolenia, pomogła znaleźć pracę i nową miłość” – opowiada Ola. Tomek po rozwodzie zachowywał się poprawnie. Zgodnie z ustaleniami zabierał dziecko co drugi weekend. Jego nowa żona miała już córkę z poprzedniego związku, więc nie starali się o wspólne dziecko. Ola przyznaje, że jako ojcu nie miała mu nic do zarzucenia. To, że nie sprawdził się jako mąż to już inna kwestia.
Bartka poznała na urodzinach szwagra. Był ciepłym, dojrzałym człowiekiem. Zauroczył ją podejściem do dzieci – dosłownie lgnęły do niego. Zaprosił ją na jedną, drugą, trzecią randkę. Zaczęli się spotykać, ale Ola nie była już w gorącej wodzie kąpana jak poprzednio. Minęło kilka lat zanim na dobre postanowiła się z nim związać. Pobrali się, więc można powiedzieć, że i Ola ułożyła sobie życie.
Może zainteresuje cię także: "Jego odejście było najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Dopiero teraz znam swoją wartość"
Tamten poniedziałek
Jak co tydzień zawoziła syna na judo po lekcjach. Ośrodek sportowy mieścił się niedaleko. Fakt, była trochę zdenerwowana i zamyślona, ponieważ tego dnia zaliczyła spektakularną wtopę w pracy. Z powodu roztargnienia i nieuwagi wjechała na skrzyżowanie na czerwonym, w auto uderzył inny samochód. Oboje trafili do szpitala w stanie krytycznym.
Jak co tydzień zawoziła syna na judo po lekcjach. Ośrodek sportowy mieścił się niedaleko. Fakt, była trochę zdenerwowana i zamyślona, ponieważ tego dnia zaliczyła spektakularną wtopę w pracy. Z powodu roztargnienia i nieuwagi wjechała na skrzyżowanie na czerwonym, w auto uderzył inny samochód. Oboje trafili do szpitala w stanie krytycznym.
Pierwsze obrazy ze szpitala pamięta jak przez mgłę. „Raz był przy mnie Bartek, raz Tomek. Nie wiedziałam co się dzieje. Interesowało mnie tylko co z synem. Po czasie dowiedziałam się, że Tomek całe dnie spędzał przy łóżku naszego dziecka. Odwiedzał również mnie. Bardzo go dotknęła ta sytuacja. Podobno Krzyś ciągle pytał, czy mamusia umrze, bał się i wtedy miał tylko ojca. Muszę przyznać, że Tomek stanął na wysokości zadania”- opowiada ze wzruszeniem.
Rekonwalescencja
W szpitalu spędziła miesiąc. Krzyś niestety został dłużej, ponieważ codziennie był rehabilitowany. Cała jej uwaga skupiła się na nim, bo gdy wydobrzała każdą minutę poświęcała dziecku. Bartek pomagał jej jak mógł i ona sama nie wie, dlaczego odstawiła swoje małżeństwo na boczny tor. „Myślę, że on mnie nie rozumiał. Nie czuł tego strachu o dziecko, co ja, bo choć na swój sposób kochał Krzysia, to jednak nie było jego biologiczne dziecko. Za to doskonale rozumiałam się z Tomkiem.”
W szpitalu spędziła miesiąc. Krzyś niestety został dłużej, ponieważ codziennie był rehabilitowany. Cała jej uwaga skupiła się na nim, bo gdy wydobrzała każdą minutę poświęcała dziecku. Bartek pomagał jej jak mógł i ona sama nie wie, dlaczego odstawiła swoje małżeństwo na boczny tor. „Myślę, że on mnie nie rozumiał. Nie czuł tego strachu o dziecko, co ja, bo choć na swój sposób kochał Krzysia, to jednak nie było jego biologiczne dziecko. Za to doskonale rozumiałam się z Tomkiem.”
Nic dziwnego, oboje przeżyli ciężkie chwile. Byli już starsi i dojrzalsi. Każde z nich w nowych związku, z nową, inną obrączką palcu. Zaczęli wspólnie spędzać weekendy dla dobra dziecka. Oboje chcieli mu poświęcić jak najwięcej czasu i uwagi. Co czuł Bartek? Co czuła druga żona Tomka? „Zaczęło się szaleństwo! Bartek był bardzo zazdrosny, robił mi awantury. U Tomka było to samo, często o tym rozmawialiśmy, gdy była okazja. Zaprzyjaźniliśmy się ze sobą na nowo. Kiedyś byliśmy za młodzi i zbyt głupi. Może dlatego nam się nie udało?”
Nowa droga życia
Zaczęły się wspólne tematy, problemy. Czas spędzony razem cieszył ich oboje. „To nie jest mój stary Tomek, bardzo się zmienił przez te kilka lat. Ja z pewnością też” – mówi Ola. Chcąc nie chcąc zbliżyli się do siebie na tyle, że zaczęły się pierwsze pocałunki, a nawet spontaniczny seks w łazience podczas kinderbalu. A przecież oboje są w związkach formalnych. „Zdradzam męża z byłym mężem. Boże, jak to brzmi! Rozmawiamy o tym, by do siebie wrócić. Ale w ten sposób skrzywdzimy tyle osób wokół. Co z jego żoną i pasierbicą? Co z Bartkiem?” – pyta, jakbym ja mogła znaleźć odpowiedź, która choć trochę pomniejszy jej strach.
Zaczęły się wspólne tematy, problemy. Czas spędzony razem cieszył ich oboje. „To nie jest mój stary Tomek, bardzo się zmienił przez te kilka lat. Ja z pewnością też” – mówi Ola. Chcąc nie chcąc zbliżyli się do siebie na tyle, że zaczęły się pierwsze pocałunki, a nawet spontaniczny seks w łazience podczas kinderbalu. A przecież oboje są w związkach formalnych. „Zdradzam męża z byłym mężem. Boże, jak to brzmi! Rozmawiamy o tym, by do siebie wrócić. Ale w ten sposób skrzywdzimy tyle osób wokół. Co z jego żoną i pasierbicą? Co z Bartkiem?” – pyta, jakbym ja mogła znaleźć odpowiedź, która choć trochę pomniejszy jej strach.
Czy zdecydują się rozpocząć wszystko na nowo? I dlaczego wtedy nie potrafili docenić tego, co mają? Jak widać prawdą jest, że traumatyczne doświadczenia zbliżają ludzi. Tylko skąd pewność, że tym razem się uda?